Gdzieś tak od 21 zaczynamy prawdziwą jazdę 😵
____________________
Tym razem nie wymknęłam się, nikt mnie nie zatrzymał, każdy wiedział, że odchodzę na jakiś czas. Znali dokładną godzinę, w której wraz z Renem zabraliśmy jeden z samochodów, który do niego należy, i najgorsze w tym wszystkim było pożegnanie.
Musiałam się pożegnać z każdym z osobna. Na wspomnienie tego aż mam ciarki. To przytulanie, całusy w policzek – dobrze, że chociaż Maddox nie spoufala się fizycznie z nikim oprócz Beth. Przybiliśmy sobie tylko żółwika przez jego rękawiczkę. Z całej tej hołoty zwanej moją nową rodziną lubię go chyba najbardziej.
Oddycham z ulgą, gdy już jedziemy w kierunku obrzeży miasta i lasów. Nie mogę się doczekać, aż znajdę się daleko od domu.
Jest coś przerażającego i przytłaczającego w siedzeniu wśród ludzi, którzy mają dobre serca, wiedząc, że twoje jest skażone i po nocach śnisz o wbiciu sztyletu w serce tego jednego stworzenia, którego nienawidzisz najbardziej.
– Możesz już wyluzować – mamrocze Ren.
Mrużę oczy.
– Proszę?
– Możesz wyluzować.
– Jestem wyluzowana.
– I dlatego zamierzasz rozerwać na strzępy krawędzie fotela?
Zerkam w dół.
Cholera, rzeczywiście zaciskam palce na siedzeniu z całej siły, a w dodatku z opuszków palców wydobywają się maleńkie srebrne wiązki, jakbym nieświadomie przywoływała reakcję obronną. To chyba te wszystkie kontakty fizyczne i tłumaczenia. Zdecydowanie za dużo.
– To nic takiego – mówię, nie mogąc powstrzymać się od ostatniego zdania.
Ren pociera skórę pod swoim okiem. Nie wznieca kłótni. Wzdycha, zerkając w lusterko. Milczy, choć to do niego niepodobne.
– Gdzie jedziemy? – pytam stanowczym głosem, mającym pokazać mu, że nie trzyma już więcej wodzy tylko w swoich rękach. – Kierujemy się w tę samą stronę, co w poprzedniej podróży. Wracamy pod Górę?
Ren kręci głową.
– Tak – odpowiada mrukliwie. – Zrobimy sobie tam przystanek, bo już znam okolicę i wiem, czego się spodziewać. Docelowo zmierzamy dalej, będziemy kierować się na północ od Góry aż do Ramrock Springs.
– Brzmi jak jakaś super turystyczna miejscowość, w której będę mogła sobie kupić nowe kapcie.
Ren się śmieje.
O rany, przysięgam, że on się śmieje. Ale wcale nie z wyższością jak zwykle, tylko tak, jakby rozbawiło go to, co powiedziałam.
– Kapci tam raczej nie znajdziesz. Niewiele tam żywych dusz, ale w obrębie miasteczka znajdują się gorące źródła. Z tym, że sama miejscowość jest opuszczona i zapomniana, więc naprawdę niewielu ludzi się tam zapędza. Wolą coś bardziej sprawdzonego. Wiesz, jak jest. Opuszczone lasy zawsze skrywają niebezpieczeństwo.
Przewracam oczami.
– I oczywiście jedziemy właśnie tam, gdzie jest niebezpiecznie.
– W porządku. Upewnię się, że nic ci się nie stanie.
Prędkość, z jaką moja głowa obraca się w kierunku Rena, jest zatrważająca.
– Co?
Drga, jakby też zdał sobie sprawę ze swoich słów.
KAMU SEDANG MEMBACA
Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)
ParanormalPrzy pierwszym ponownym spotkaniu chcą się tylko nawzajem unicestwić... Tatiana Branham odeszła z Sabatu tak, jak jej siostra i jak wnuczka samej Najstarszej. Tylko że Tatiana nigdy do końca nie wiedziała, gdzie jest jej miejsce. W młodości adoptow...