Rozdział 1

15.4K 1K 139
                                    

    I gdy już dotarli do zamku, rozkoszując się ciepłem jego wnętrza, zaczęli szybko szukać wzrokiem Snape'a. Rzeczywiście, wydawał się zadowolony - ciemne, tłuste włosy odgarnął z twarzy, a haczykowaty nos był uniesiony wyżej niż zwykle. Pod nim zaś czaił się złośliwy uśmieszek. Zetknął ukradkiem na siadających przy stole Gryffindoru Huncwotów, śmiejących się do siebie. Próbował nie napotkać niczyjego wzroku, ale na jego nieszczęście zauważył go Syriusz.
- Hej, Smarku! Cieszysz się na nowy rok szkolny? Obiecuję, będzie ciekawie!
Z tą odzywką spotkały się śmiechy i gwizdy dochodzące od stołów wszystkich domów, bo nawet w Slytherinie Snape nie był zbyt popularny. Gdy ostatnie chichoty fanek Syriusza ucichły, Dumbledore wygłosił swoją coroczną (o ile można tak to nazwać) przemowę.
- Witajcie, witam was, moi drodzy. Bardzo chętnie rozpocząłbym już ucztę - powiedział, patrząc na Petera, który z kolei gapił się pożądliwie w puste półmiski - ale mam jedną sprawę związaną z niepokojem waszych rodziców. Jak wiemy, pewien czarnoksiężnik ostatnio sieje duży postrach w Anglii i nie tylko. Lecz pamiętajmy - Hogwart jest najbezpieczniejniejniejszym miejscem, w jakim możecie teraz przebywać. Jestem pewien, że absolutnie nic wam tu nie grozi. No, to czas na wyżerkę!
I w tym samym czasie na setkach półmisków pojawiły się tony pysznego, gorącego, pachnącego jedzenia. Po kilku minutach pochłaniania cudownej kolacji, odezwał się James.
- Dobrze, że zdajemy owutemy na aurorów. Przynajmniej na coś się przydamy w obliczu niebezpieczeństwa.
Siedząca kilka miejsc dalej Lily zaniemówiła.
- Czy ty właśnie wygłosiłeś dwuzdaniową przemowę zawierającą słowo "oblicze"?

- Oh, sorki. Ale będzie fajnie, jak zostaniemy aurorami. No nie, Evans? - poprawił się - A wolisz jak jestem mądry czy wyluzowany, kochanie?

Dziewczyna udała, że ma odruch wymiotny.

- Nigdy. Nie. Mów. Do. Mnie. Kochanie. A co do stanu twojego umysłu, po prostu uwielbiam, jak siedzisz cicho.

Syriusz parsknął śmiechem, ale Remus nie był taki zadowolony.
James trącił go po przyjacielsku w ramię, co, jak można się domyślić, nic nie dało.

- Co tam, Luniaczku? Uśmiechnij się, bo wyglądasz jak Wycierus.

- Po prostu nie jestem pewny co do mojej kariery. Moja przypadłość nie jest zbyt mile widziana w Biurze Aurorów.

- Daj spokój. Zawsze byłeś najlepszy z obrony przed czarną magią. Przy takich wynikach nikt nie będzie się przejmować twoim małym futerkowym problemem.
Reszta uczty minęła w nieco lepszym nastroju. James trzy razy próbował zaprosić Lily na randkę - trzy razy odmówiła. Wśród śmiechów i gwaru rozmów nikt nie dosłyszał kilku zdań wypowiedzianych na koniec przez Dumbledore'a. Ale to i tak nie było w tamtej chwili ważne - po prostu cieszyli się życiem.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczWhere stories live. Discover now