Rozdział 40

6K 655 112
                                    

Zaczynało już świtać, kiedy James otworzył drzwi dormitorium.
Przywitała go poduszka lecąca prosto w jego twarz.

- Tak! Tak! Czekałem pół godziny, żeby to zrobić! Whooa, dziesięć punktów dla Gryffindoru! - krzyknął uradowany Syriusz.

- Potwierdzam - Remus wywrócił oczami - Nie dał mi spać.

- Gdzie się szlajałeś? Bez nas?

- Napewno bym was zabrał na randkę z Lily, Łapciu!

- No zobacz, podwójna randka by była! Ty z Rudą, ja z Lunatykiem...

Remus spojrzał na niego z obrzydzeniem.

- Jesteś okropny!

- Niemoralny - dodał James, wywołując śmiechy, które obudziły Petera

- Dobra, chłopcy... Skoro już nie śpimy, to może odwiedzimy naszego serdecznego kumpla Smarka?

• • •

- Szmaragdowa zieleń... No co jest? - powiedział Syriusz do nagiej, wilgotnej ściany, widząc, że nic się z nią nie dzieje.

Spodziewał się, że ujrzy kamienne drzwi pojawiające się po wypowiedzeniu hasła. Tym razem tak się nie stało.

- To na pewno tu? - zapytał podirytowany.

- Na pewno. Może zmienili hasło? - zasugerował Remus.

- Chytre żmije - mruknął głośno Peter.

- To może... Kochamy Czarnego Pana? Czysta krew? Śmierć mugolakom? Team Voldy? - próbował Syriusz - Kurde, mogliśmy zapytać się Olivii...

- A jak hasło trzeba powiedzieć mową węży? - zapytał Peter.

- Daj spokój, nie każdy to umie - parsknął James - A na przykład... Alohomora?

Nic.

- Dobra, poddaję się! - krzyknął Syriusz w kierunku sufitu - Pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu - westchnął.

Najwyraźniej w jego głowie odbywała się jakaś walka o Puchar Domów, kto wie.

Ku zaskoczeniu chłopców "hasło" zadziałało: w ścianie pojawiły się drzwi do Pokoju Wspólnego Slytherinu.

- Głupi Ślizgoni z tym ich głupim sprytem... - jęknął Syriusz.

- Nie marudź, Łapo, to było naprawdę niezłe - uznał Remus - Jakby jakiś nauczyciel chciał tu wejść, musiałby przyznać im punkty.

Wdrapali się po schodach i bez trudu znaleźli dormitorium Snape'a. Spał jak zabity, całe szczęście.

- Jest tak jak przypuszczałem - zadrwił Syriusz, przeszukując jego kufer - nawet nie ma szamponu.

- Wiedziałem - James uśmiechnął się kpiąco.

- No cóż... - Remus wyciągnął z kieszeni małą, szklaną fiolkę z wściekłoróżowym płynem - Trzeba mu będzie trochę pożyczyć, od razu na włosy...

Mówiąc to, polał obficie tłuste strąki Snape'a. Do pustej już buteleczki wsadził kartkę z pozdrowieniami od Huncwotów i położył je na szafce. Miło z jego strony.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczWhere stories live. Discover now