Rozdział 25

6.6K 754 28
                                    

Idąc w stronę Pokoju Wspólnego Lily natknęła się na Pottera i jego bandę (Syriusz wolał nazwę: Blacka i jego bandę) więc automatycznie skręciła w drugą stronę.
- Liiiiiiiluuuuuuuuuuś! - zawołał James śpiewnym głosem i szybko do niej podbiegł.
Przystanęła na chwilę, by wywrócić oczami, co w ciągu tylu lat opanowała perfekcyjnie.
- James.
- I widzisz, jak ślicznie? Teraz nie możesz mówić do mnie 'Potter', a 'James' nie brzmi tak karcąco i złowrogo - zatrzepotał rzęsami.
- Daruj sobie. Po co tym razem mnie niepokoicie?
- Zostajesz na święta w Hogwarcie? - Syriusz objął ją ramieniem. Prychnęła. Oczywiście, że zostaje, wszyscy wracający do domów są już w pociągu. Miała cichą nadzieję, że huncwoci też tam są, ale sądząc po odgłosach dochodzących parę minut temu z Wieży Gryffindoru grubo się zawiodła. Chłopcy nie odpuściliby szansy narobienia chaosu w ostatnie święta w szkole.
- Na co uważać?
- Z żartów, których ofiarą mogą paść wszyscy? Opłatek i indyk. Odczekaj chwilę, aż Ślizgoni spróbują.
- I ani słowa nikomu - ostrzegł ją Remus - Mówimy ci tylko dlatego, że Rogacz nam kazał - rzucił przesłodzone spojrzenie w stronę Jamesa, który szczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie ma za co, kotku.
- Jakbym to ja cierpiała po twoich żartach naprawdę miałbyś u mnie przekichane.
• • •
Rzucał śniegiem w jedno z okien w Wieży Gryffindoru. Jeśli dobrze obliczył, było to okno przy łóżku Lily Evans, która jeszcze spała.
Swoje śnieżki musiał trochę podrasować, bo zamek był cholernie wysoki.
BUM
BUM
BUM
Wydawało mu się przez chwilę, że zobaczył w środku coś rudego. Na pewno tylko mu się wydawało, bo, jak już wspomniano, zamek jest wysoki i nie miał szans nic ujrzeć. Cóż, nadzieja umiera ostatnia.
BUM
BUM
BUM
- Liluś! - rzucił się pędem w stronę sylwetki dziewczyny, która pojawiła się w wejściu. W ostatniej chwili zrobiła krok w prawo, tak, że wpadł w drzwi.
- Uważaj trochę.
Poprawił okulary i ujął jej rękę, która już zdążyła stać się zimna od mrozu. Przyłożył ją delikatnie do ust.
- Madame.
I nie zdążył puścić dłoni, a oberwał śniegiem w tył głowy.
- ŁAPO, WŁAŚNIE MIAŁEM ROMANTYCZNY MOMENT MOJEGO ŻYCIA A TY TO ZNISZCZYŁEŚ!
Syriusz po raz drugi rzucił śnieżkę ('I tak masz u niej szans!'), ale James się uchylił. Trafiło w Lily i zanim jej adorator i osobisty ochroniarz zdążył uformować kolejną kulę dziewczyna, ku zdziwieniu chłopców, wysłała swoją. Niestety, wcelowała w Petera i wytrąciła mu z ręki batonik. Trochę się wkurzył i rzucił śniegiem w Lily. Szybko się cofnęła i spróbowała mu oddać, ale trafiła Remusa, który do tej pory czytał książkę. Nie widział kto naprawdę go uderzył, ale uznał, że to Syriusz (który zwykle był winny takim sytuacjom).
I tak właśnie, drogie dzieci, rozpętało się piekło.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Pisałam jeden rozdział kilka dni, i w połowie stwierdziłam, że nie ma sensu. Skasowałam wszystko i skrobnęłam od nowa w jeden dzień XD
olifgaxx

PS Czy ja widzę pięć tysiaczków przy obrazku oka? ^^

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz