Rozdział 16

7.2K 748 39
                                    

- Ah, cóż za piękny poranek! - przeciągnął się James udając, że wdycha świeże powietrze.
- Aż chce się iść na transmutację - dodał Syriusz.
- Pobawić się trochę Trwałym Klejem... - Remus podrzucił tubkę i złapał w locie - Musimy być wcześniej na śniadaniu, żeby zdążyć wszystko załatwić.

Wchodząc do Wielkiej Sali James zauważył zaspaną Lily powoli smarującą tosty dżemem.
- Co tam, ranny ptaszku? Nie wiedziałem, że tak wcześnie wstajesz.
- Zdjęli ci bandaże i od razu coś kombinujecie?
- Skąd...
- Widać to na twojej buźce, Potter.
Przez chwilę chłopak był wytrącony z równowagi, ale w ostatniej sekundzie uratował swój honor.
- Dzięki za pieguski, Liluś.
- Jeden zero dla Rogacza! - Syriusz złożył ręce w 'megafon'.
Spiorunowała ich wzrokiem i powróciła do jedzenia. Huncwoci też się za to zabrali i poszłoby im zdecydowanie najszybciej w ciągu kilku lat, gdyby nie spontaniczna decyzja o urządzeniu konkursu na wystrzeliwanie owsianki za pomocą łyżek. Po ubrudzeniu węża na najbliższym herbie Hogwartu odeszli zadowoleni.

- Odbiór, szósta pięćdziesiąt osiem, przed klasą transmutacji. Zaraz wcielimy plan w życie, odbiór - mówił James do jednego z dwukierunkowych lusterek. Adresatem tych słów był Remus stojący razem z Peterem na czatach. Choć wszyscy mogli się spokojnie słyszeć będąc na tym samym korytarzu, woleli przemienić dowcip w supertajną misję.
- Odbiór. Droga wolna, bez odbioru.
Syriusz spróbował fikołkiem dostać się pod drzwi, ale tylko się przewrócił. Z pełną gracją wstał i wyciągnął różdżkę.
- Alohomora.
W zamku coś kliknęło i po cichu weszli do środka modląc się, by nikogo nie było w środku.
- Tam - James pokazał na środkową ławkę w szóstym rzędzie.
Obficie polali siedzenie klejem i specjalnym piórem podpisali się na blacie.

Miłego dnia (a właściwie kilku)
LGŁR

Przez sekundę lub dwie stali w ciszy, wpatrując się w swoje dzieło. Następnie wybiegli, przepychając się w drzwiach.

Cudem przetrwali lekcje przed transmutacją. Peter przemycił kilka ciastek, Remus czytał pod ławką książkę, Syriusz próbował polizać się w nos, a James dla zabicia czasu natarczywie wpatrywał się w Natalie... Żartuję, oczywiście, że w Lily.

Długo wyczekiwania godzina minęła i pobiegli na lekcję szybciej, niż kiedykolwiek Nimbus 1001 będzie latać.
Profesor McGonagall nie potrafiła ukryć niedowierzania, gdy jako pierwsi pojawili się w ławkach.
- Lupin? Pettigrew? Potter?
B l a c k?
- Obecni, pani profesor.
- Co się stało?
- Nic, pani profesor.
- Jesteście na czas. Na Merlina, jesteście przed czasem.
- Ah, o to pani chodzi. Niestety nie możemy pani powiedzieć powodu naszego wcześniejszego przybycia. Prosimy tylko, żeby szlaban nie miał nic wspólnego z czyszczeniem toalet - Syriusz pokazał kobiecie swoje białe zęby. Ta westchnęła i wymamrotała:
- Dlaczego akurat na mojej lekcji?

Zajęcia trwały w najlepsze i nikt nie zauważył, jak Remus szepcze zaklęcie aktywujące.
Tylko osoba przypatrująca się Snape'owi z uwagą mogłaby dostrzec mieniące się litery na jego ławce i grymas wściekłości.
- POTTER! - ryknął na całą salę.
- Tak, Wycieru... Severusie? - odparł chłopak spokojnie.
- Co się dzieje, Snape? - zapytała McGonagall z groźną miną, bo nie znosiła, gdy uczniowie przerywali jej w prowadzeniu lekcji.
- Nic, pani profesor - Ślizgon zrobił się cały czerwony.
Jednak przekonali się, co się stało, gdy kazała podejść do wielkiego kartonu stojącego na jej biurku po szynszyle, które mieli zamieniać w chomiki.
Snape próbował się podnieść, ale krzesło uniosło się wraz z nim. Przy kolejnej, mniej delikatnej próbie rozległ się dźwięk rozrywanego materiału. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę. Chłopak zacisnął zęby, szybko poderwał się do góry i ich oczom ukazała się wspaniała dziura w szacie odsłaniająca białe, troszeczkę prześwitujące gacie.
Czerwieniąc się jeszcze bardziej, szybko przebiegł między ławkami i chwycił przerażone zwierzątko.
Całej tej scenie przyglądali się huncwoci, śmiejąc się głośno.
- Chyba nie muszę pytać, kto za tym stoi? - McGonagall podniosła głos.
Cztery ręce trzęsące się od śmiechu ich właścicieli wystrzeliły do góry.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOnde histórias criam vida. Descubra agora