Rozdział 18

6.8K 725 38
                                    

James spał jakieś trzy godziny, bo musiał zabrać od Smarka różdżkę i wypracowanie na transmutacje (ups, sorki, nie było innych pergaminów z jego pismem). Następnie pobiegł do Zonka, pokazał wzór na lipną różdżkę, wrócił, odłożył ją na szafkę nocną, posmarował Smarkowi stopy bitą śmietaną i wrócił do huncwotów. Nabazgrali szybko pewien list, ale o tym za chwilę.
Dziś nie spieszyli się tak bardzo jak wczoraj, ale uważali, żeby zdążyć na pocztę. Wparowali na śniadanie krzycząc: 'Nie wychodźcie wcześniej, będzie ciekawie!', czym wywołali zaciekawienie na twarzy profesora Dumbledore'a, objawy stanu depresyjnego u McGonagall i skrajną rozpacz w sercu Snape'a.
Jedli non stop gadając, a gdy zauważyli, że nawet Lily już nie odpowiada na ich zaczepki zamilkli z tajemniczo - złośliwymi uśmiechami na twarzach. Wreszcie do Wielkiej Sali wleciały tysiące sów. Wszyscy uczniowie wypatrywali swoich pupilów i nie zauważyli małego kawałka pergaminu spadającego na talerz Mariny McCoy, mało popularnej Ślizgonki miewającej dość duże problemy z trądzikiem.
List był zaczarowany w ten sposób, że gdy Marina go otworzyła zaczął się sam dość głośno odczytywać.

Kochana Marinko!
Na górze róże,
Da dole bez.
Wiem, że mnie kochasz,
Bo ja ciebie też.
Twój na zawsze oddany
Severusek.

Niemożliwe było stwierdzić, kto z nich był bardziej czerwony na twarzy. Snape, już któryś raz w ciągu dwóch dni spiekł raka z zażenowania, z kolei Marina zarumieniona była ze szczęścia. Wybiegła z sali za swoją sympatią.
Za to sympatia Jamesa nie kryła zniesmaczenia.
- Nie powinniście żartować w taki sposób, wiecie, że Marinie podoba się Severus mniej więcej od momentu, w którym Potter się do mnie przyczepił.

Rogacz prychnął.
- Nie musisz dawać nam szlabanu, McGonagall już idzie.
Jak na zawołanie profesor krzyknęła:
- Potter, Black, Lupin, Pettigrew!
Co to miało być?! Szlaban, w sobotę o 10!
Remus już miał przypomnieć, że to byłby drugi szlaban w sobotę o 10, ale w porę ugryzł się w język.
- Ale za co, pani profesor? Nie zrobiliśmy nic sprzecznego z regulaminem.
Jej wyciągnięty palec wzkazujący zastygł w bezruchu. Westchnęła z bezsilności i odeszła zawiedziona.
Wkrótce Marina i Snape była jeszcze bardziej znaną parą od Lily i Jamesa. Wszyscy domyślili się też prawdziwego autora liścików i zorientowali się, że trwają Dni ze Smarkiem. Pojawiały się coraz to chytrzejsze próby wyłudzenia od huncwotów jednej informacji:
Ile będzie jeszcze dowcipów?
Podczas obiadu nawet Lily zapytała beznamiętnie:
- Jak długo to jeszcze będzie trwać?
James zaśmiał się krótko.
- Powiem ci na randce, Evans.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz