Rozdział 20

6.7K 799 37
                                    

- T... Nie.
- Dlaczego?!
- Zdecydowanie nie.
- Evans, błagam.
- Nie.
- To wcale nie pójdę!
- I dobrze, zostaw mnie w spokoju!
- Idę albo z tobą albo wcale.
- Wzruszające, spadaj.
- Evaaaans...
Szli w stronę Pokoju Wspólnego i przekomarzali się głośno. Kto? Chyba nie muszę pisać.
- Potter, posłuchaj. Zaprosiłeś mnie na przyjęcie, ja odmówiłam. Nie drąż tematu.
- Ja po prostu... Co mam zrobić, żebyś się ze mną umówiła? I dlaczego nie chcesz tego zrobić?!
Zapadła cisza. Szli tak dobre kilka minut, aż rozstali się przed drzwiami do dormitoriów.
- No to... Do zobaczenia, James.
- Proszę.
- Co... Nie!
- Może jutro zmienisz zadanie?
- Bardzo wątpię.
Odszedł bez słowa i pożałowała tych słów. Zaraz, nie, chwileczkę. Wcale nie pożałowała. Tylko... um... mogła być milsza. Tak, nie żałowała. Nigdy. Czemu w ogóle tak pomyślała?! Wściekła na siebie położyła się spać próbując odgonić powracający wciąż obraz Jamesa. Obudziło ją jednak pukanie do drzwi.

A on gdy wrócił do sypialni zastał huncwotów grających w mugolską butelkę, co było całkowicie bezsensowne, bo 'prawda' odpada, kiedy mówi się sobie wszystko, a 'wyzwanie' gdy nie potrzeba specjalnej zachęty do zrobienia czegoś głupiego.
Po słusznym zwróceniu im uwagi zabrali swoją butelkę i cała czwórka ruszyła do pokoju dziewczyn z siódmego roku.

Współlokatorki Lily Evans powitały chłopców z otwartymi ramionami, za to ona sama nie. Mimo wyraźnej niechęci usiadła jednak w kręgu. Po wytłumaczenia zasad Melanii, wesołej dziewczynie z kręconymi, jasnobrązowymi włosami, przystąpili do gry.
Syriusz kręcił pierwszy. Padło na Remusa.
- Pff... Miałem nadzieję, że wylosuję jakąś fajną laskę... Bez obrazy, Luniu. Prawda czy wyzwanie?
- Boję się twoich wyzwań. Prawda.
- Jak skutecznie jabłko? - rzucił niby od niechcenia, wywołując falę śmiechu.
- Ciemno - odparł Lupin ze śmiertelną powagą i zakręcił. Butelka wzkazała na Jade, malarkę amatorkę z krótkimi, czarnymi włosami.
- Weź prawdę, Lunatyk ma miękkie serce - wtrącił Peter.
Wzruszyła ramionami.
- Okej, prawda.
- Jakie jest twoje ulubione danie?
Dziewczyny (z Peterem na czele) zaczęły się śmiać z jego naiwności, James palnął się z otwartej dłoni w czoło, a Syriusz pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Makaron z serem.

W kolejnej turze była Katy, potem Peter, Syriusz, Melania, jeszcze raz Jade i James.
Lily zamknęła oczy, a gdy je otworzyła, korek butelki wskazywał na nią.
- To prawda czy wyzwanie, Liluś?

O nie o nie o nie o nie o nie.
Wiedziała, że jeśli wybierze wyzwanie, chłopak zaprosi ją na bal i nie będzie mogła odmówić. A jak weźmie prawdę, zostanie zapytana o to, czemu nie chce z nim pójść... Może to dziwne, ale bardziej obawiała się pytań. Westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.
- Wyzwanie.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Łał. Pójdź ze mną na bal.
- Uh, nienawidzę cię, Potter.
- Też cię kocham, Evans.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Pozytywnie mnie zaskoczyliście liczbą komentarzy pod poprzednią notką. Bardzo mnie zmotywowaliście i o to jest!
olifgaxx

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczWhere stories live. Discover now