Rozdział 17

7.2K 725 16
                                    

Szlaban od McGonagall mieli odrabiać dopiero w sobotę.
Czy żałowali? Nigdy.
Po skończonej lekcji musieli wysłuchiwać, jakiż to fantastyczny kawał wymyślili i jacy to są wspaniali. Spóźnili się dziesięć minut na obronę przed czarną magią, ale co tam.
Po lunchu podeszła do nich Olivia.
- Dziura w gaciach Snape'a? Czasem naprawdę żałuję, że nie mam z wami lekcji.
- Idealnie się składa, że cię widzimy, West. Nie martw się, jutro widowisko organizujemy w Wielkiej Sali.
Uniosła brew.
- Dni ze Smarkiem?
- Taak, i będziemy potrzebowali hasła do waszego dormitorium.
- Szmaragdowa zieleń. Co chcecie zrobić?
- Powiedzmy, że dokonać uczciwej wymiany. Różdżka Smarka za naszą specjalną - Syriusz oparł się o ścianę.
- Super. Chcę być na bieżąco informowana z kawałami na lekcjach.
- Jasne.
Odeszła z uśmiechem, odrzucając gęste włosy do tyłu. Cała ona - aż dziw, że trafiła do Slytherinu.
Podeszli do następnej dziewczyny, która nie załapała się na listę Zwykłych Lasek Syriusza.
- Jak ci się podobały majtki Wycierusa, Evans?
- Nie mogłam uwierzyć, że nadal się bawicie w te głupie żarty.
- Nie mogłem uwierzyć, że nadal się bawi w tę czarną magię. Daj spokój, Liluś, niby był przyjacielem, a potem nazwał cię tak, jak cię nazwał, do tego kumpluje się z Voldemortem i jest ze Slytherinu.
- A co ma do tego wszystkiego dom?
- No mówię, typowy Ślizgon: niby był przyjacielem, potem nazwał cię...
- Do niektórych spraw nigdy nie dorośniesz.
- Umówisz się ze mną?
- Nie.
- Ale... Tak właściwie to dlaczego?
- Bo... - chwila, jak brzmiała ta formułka? - Ja... Nie mam czasu.
- Czyżby? Czym jesteś tak bardzo zajęta, jeśli można wiedzieć? - wyszczerzył zęby. Evans wpadła jak śliwka w kompot
- Ja... Jestem prefektem i...
- ...i nie mogę znaleźć powodu, dla którego nie umówiłabym się z tobą, mój ukochany! - dokończył za nią James - Proszę, zastanów się nad tym.
Odszedł, zostawiając ją sam na sam z kanapką i mnóstwem wątpliwości.
Poczuł w sobie złość - teraz naprawdę wiedział, że nie chce przyjąć tej jakże atrakcyjnej propozycji spędzenia popołudnia z Jamesem Potterem tylko dlatego, że się uparła. Uh. Będzie trudno. Bardzo trudno, ale na pewno kiedyś się z nią umówi, a potem wyznają sobie miłość w romantycznej scenerii Paryża nocą, a potem wezmą ślub na...
Taa, zostańmy przy tym, że na pewno kiedyś się z nią umówi.
Dołączył się do Remusa i Petera, jęcząc, jakie on ma ciężkie życie z tą Evans. Dopiero po kilku minutach zorientował się, że brakuje jednej ćwiartki huncwotów.
- Gdzie Syriusz?
- Też dostaje kosza. Patrz - Peter wzkazał na poirytowaną Puchonkę mówiącą coś do ich przyjaciela. Po odpowiedzi Black otrzymał soczyste uderzenie z otwartej ręki w sam środek policzka.
Gdy podszedł do nabijających się z niego przyjaciół, minę miał niepocieszoną.
- Na gacie Merlina, Łapo, co żeś jej powiedział?
- Zapytałem, czy nie poszłaby ze mną na kremowe piwo. Odpowiedziała, że nie, bo ciągle zapraszam wszystkich i wszystko na randkę. Powiedziałem, że na przykład z Rogasiem to bym się w życiu nie umówił. Powiedziała, że ani jej się śni być setną dziewczyną w tym roku i dała mi plaskacza jak ją poprawiłem, że nie setną, a sześćdziesiątą czwartą - Syriusz rozmasowywał obolałe miejsce.
- Przesadziła - James pokręcił głową - Ja nigdy nie oberwałem od Evans.
- Może najwyższy czas, Potter?! - krzyknęła Lily z drugiego końca sali.
- Oj, tylko tak mówi. Lily nawet muchy by nie skrzywdziła - orzekł Remus.

Resztę dnia spędzili na codziennych czynnościach:
pogadali, pośmiali się, spóźnili się na lekcje, zapchali toalety na drugim piętrze, nabijali się z Jamesa i Syriusza próbujących zaprosić swoje obiekty westchnień na randkę, rzucali pełne pogardy spojrzenia w stronę Snape'a.
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo się przy tym namęczyli.
Wraz z zapadnięciem zmroku Rogacz z Łapą chwycili Pelerynę - Niewidkę i skierowali się do lochów pozałatwiać pewne sprawy.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ