Rozdział 13

5.3K 268 27
                                    

***Draco***

- Gdzie Diabeł?! Gdzie?! I kim wy kurwa jesteście?! Nieee!! Ja nie chce!! Nie zabierajcie mnie do piekła!!! Dajcie mi jeszcze jedną szansę!!- krzyczał Blaise.

Czy on na prawdę stracił pamięć? Czy to chciała nam powiedzieć pielęgniarka? Znowu pojawiła mi się łezka w oku. Nie. Poprawka. Tym razem poleciała i skapnęła na łóżko szpitalne.

- No coś ty Smoku! Nie rozklejaj się! Zawsze pamiętaj: złego diabli nie biorą!!!

Ulżyło mi.

- Nawet sobie nie żartuj. Martwiłem się.- powiedziałem ze smutkiem choć starałem się to ukryć. Lecz są takie momenty kiedy udawać twardziela jest jeszcze trudniej i po prostu nie wytrzymujesz.

- A tak w ogóle jak ja się tu znalazłem?

- Miałeś pilnować, żeby nikt nie przeszkadzał mi i Hermionie, ale przyszli Wieprzley i Bliznowaty. Pobili cię. Albo zaatakowali różdżkami, jeden pies. Nie daruję im tego. Pożałują.

- Ach no tak! Prawie bym zapomniał! Gratuluję! Zawsze trzymałem za was kciuki i wiedziałem, że w końcu będziecie razem...

- O czym ty pierdolisz, Diable?!- wykrzyczałem.

- No... Yyy... Przecież mówiliście, że jesteście parą...

- Kiedy?!- wykrzyczeliśmy niemal jednocześnie z Hermioną.

- Pfff... Gdzieś tak... Około... Godzinę po tym jak oberwałem od tych debili.

- Czy ty się dobrze czujesz?! Widzimy cię po raz pierwszy odkąd cię pobili!- darła się na całe gardło Miona.

- To musiało mi się przewidzieć... I przesłyszeć...

Spojrzeliśmy wszyscy po sobie i po chwili wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, pożartowaliśmy...

***Hermiona***

Spojrzałam na zegarek. 10:26. Byliśmy z Draco zwolnieni z lekcji ze względu na Blaise'a. Ja jednak wolałam wziąć udział w lekcjach. Towarzyszyłam Draco przez cały czas, ale teraz, kiedy wiemy, że z Diabłem wszystko w porządku, nic mnie tu już nie zatrzymuje.

- Ja chyba już pójdę...- powiedziałam niezbyt przekonująco. Świetnie się czułam w ich towarzystwie.

- Nie, Mionka nie idź.- błagał Blaise.

- Przecież na lekcja nam się nie pali- dopowiedział Draco.

Chciałam iść, bo musiałam Ginny wszystko wytłumaczyć. Jednakże chłopcy tak bardzo prosili, że uległam.

***

Odkładałam spotkanie z Gin przez ponad tydzień. Blaise wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego cały i zdrowy. Był dziwnie wesoły, ale to pewno przez to, że nie musi już leżeć na łóżku całymi dniami tylko w końcu może się poruszać i pogadać z przyjaciółmi. Tak to nie mógł, bo wpuszczani byliśmy tylko ja, Draco i nie wiem czemu, ale Ginny też. W sumie nic mi do tego.

Był wieczór. Siedziałam sobie spokojnie w dormitorium moim i Draco. Dopiero teraz mogłam ujrzeć jego piękno. Ściany były zielono szkarłatne. W gangu stał mały, czarny wieszak, na którym wisiała moja kurtka. Na środku salonu stał mały drewniany stolik, a przy nim skórzana kanapa i fotele zwrócone ku kominka.
Po lewej stronie salonu znajdywały się drzwi do sypialni Draco. Obok wisiał herb Slytherinu. Podobnie było po prawej stronie, tylko że drzwi były wejściem do mojej sypialni a obok widniał herb Gryffindoru. Sypialnie były niemal identyczne: przy oknie biurko, nad nim mała półka na różne duperele, mała biblioteczka, obok szafa na ubrania, naprzeciwko mały barek i na środku wielkie łóżko. Różnicą było tylko to, że Draco nie miał okna i to, że w moim pokoju panowały kolory złota i różnych odcieni czerwieni, a w jego - zieleni i srebra.
Po między sypialnią moją, a arystokraty była ogromna łazienka. Zapewne była większa niż pokoje.
Wzrok tam przykuwało ogromne lustro umieszczone po prawej stronie. Pod nią półka, na której walały się różnorodne kosmetyki Draco'na. Obok była toaleta. Po lewej stronie znajdowała się wanna, za którą chował się prysznic.

Do dormitorium wparowała Ginny. Była ubrana w piękną, czarną sukienkę i w ogóle wyglądała zniewalająco. Coś mu tu jednak nie pasowało... Tym czymś była stara czapka z daszkiem, w której Gin prawdopodobnie schowała włosy.

- Gin wyglądasz jakbyś miała iść na randkę, tylko że, haha! Zdejmij to COŚ z głowy, bo odstraszysz chłopa...- powiedziałam jej ze śmiechem. Nie tylko wyglądała olśniewająco, ale też przekomicznie.

- Obawiam się, że bez czapki wyglądam jeszcze gorzej, a co z tą randką to trafiłaś w sedno...

- Z kim?! Kiedy?! Gdzie?! Opowiadaj!!

Złapałam ją za rękę, szarpnęłam i posadziłam na kanapie, na której siedziałam. Wtedy z jej czapki (o ile możne to tak nazwać) wyleciał mały kosmyk włosów. Zamarłam. Jej włosy nie były już takie rude jak zawsze. Były... ZIELONE!!!

Zielone?! Jak to się stało?! Czyżby nasza Ruda zmieniła stylówę..? Jutro nie będzie rozdziału, bo nie mam czasu. Przepraszam i pozdrawiam!!!

Dramione - Nić PorozumieniaWhere stories live. Discover now