37. Nikt ciebie o zdanie nie pytał

2.2K 144 27
                                    

 ***Draco***

 Stałem w tłumie i cieszyłem się, że chociaż Hermiona coś widzi. Była lekka jak piórko, lecz w pewnej chwili zaczęła się jakby odchylać. Nie zdołałem złapać równowagi i upadłem razem z nią na ziemię.

* * *

Kiedy się ocknąłem w Skrzydle Szpitalnym, na początku nie wiedziałem co się dzieje. Gdy dotarło do mnie, co się stało zacząłem nerwowo rozglądać się za Hermioną. Leżała na łóżku po mojej lewej stronie. Po prawej natomiast znajdowała się jakaś drobna dziewczynka, pewnie pierwszoklasistka. Miała złamaną rękę.

 Przy Mionce siedział Matt. Przywołałem go gestem ręki.

- Już myślałem, że nigdy się nie obudzicie.- westchnął przyjaciel mojej dziewczyny. Dopiero teraz zauważyłem, że ma podkrążone oczy i wygląda na bladego.

- Ty w ogóle choć trochę spałeś?- spytałem.

- Nie. To znaczy... Dobra, przyznaję się bez bicia, że zdarzało mi się przysnąć na pół godzinki.- Uśmiechnął się do mnie.

- Która godzina?

- Zaraz ma się zacząć obiad, ale od razu mówię, że jest wtorek. - Nieeeee, czy ja się przesłyszałem? To oznacza, że mnie i Mionkę ominęło przyjęcie powitalne. Przecież widziałem jak bardzo się cieszy...

- Co mnie... znaczy nas ominęło?

 * * *

***Matt*** (poniedziałek)

Próbowałem wypatrzyć Angel. Uwielbiam robić z nią interesy.

 Kiedy w końcu udało mi się zobaczyć moich przyjaciół z poprzedniej szkoły, z zachwytem stwierdziłem, że przyjechała niezła ekipa. Brunet po lewej to Domenico Romano, kapitan naszej drużyny Quidditcha. Dalej stała Gemma Venturi, niezwykle zaborcza dziewczyna, aż dziwię się, że nie zmusiła swojego chłopaka, żeby przyleciał tu razem z nią. Obok niej Federico Bolocco popisywał się. I na końcu stała ona.

 Przyjrzałem się jej. O mój boże. Nic z tego nie rozumiałem. Natychmiast zapragnąłem opuścić błonia, kiedy natrafiłem się na Hermionę. Stała parę metrów dalej i machała do kogoś, kiedy nagle... Zaczęła upadać, razem z tym jej chłopakiem. Nie zdążyłem zareagować a oni upadli i przewrócili jednocześnie jakąś dziewczynkę. Rzuciłem się na pomoc. Hermiona rozbiła sobie głowę, zaczęła się sączyć krew. Ten Draco chyba tylko stracił przytomność a dziewczynka płakała. Pobiegłem do najbliższego z profesorów, Lupina. Powiedziałem, co się wydarzyło i Lupin pomógł mi zanieść ich do Skrzydła (a raczej ja jemu, ale ciii). Zrobiliśmy trochę zamieszania, ale mało kto nas zauważył, wszyscy byli podekscytowani.

 Siedziałem w Skrzydle bite trzy godziny. Pani Pomfrey próbowała mnie nakłonić, żeby poszedł się chociaż przewietrzyć, ale nic z tego. Dopiero kiedy przyszła McGonagall zgodziłem się opuścić Skrzydło Szpitalne.

 Nie pomyślałem o konsekwencjach wyjścia ze Skrzydła. A konsekwencje były takie, że musiałem rozpoczynać bal. Tysiące par oczy wlepionych we mnie. Już nigdy nie dam się namówić na coś takiego.

 Wróciłem do rannych dopiero po jedenastej godzinie. Wcześniej wziąłem prysznic i przebrałem się w normalne ubrania.

- Cześć.- Przyszła Angel.

- Hej.- Nie zwróciła uwagi na Dracona ani na dziewczynkę ze złamaną ręką, tylko od razu podeszła do mnie i usiadła przy łóżku Hermiony.

- To ona?- spytała a ja tylko pokiwałem głową.

- Dobra powiem ci coś tylko nie panikuj. A raczej pokażę.

- Mam się bać?- zachichotała.

- Tak.- Byłem śmiertelnie poważny. - Spójrz na to łóżko obok.- Wskazałem ręką Dracona.

Dramione - Nić PorozumieniaWhere stories live. Discover now