36. Witamy w Hogwarcie!

2.2K 136 15
                                    

 ***Hermiona***

Niestety w ostatnim czasie narobiłam sobie wiele zaległości w nauce. Zaniedbałam swoje obowiązki, więc dzisiejszy dzień prawie całkowicie spędziłam przy książkach w bibliotece. Wyjątkami były oczywiście posiłki, ale tak to nie robiłam sobie żadnych przerw. Z wyjątkiem tej.

- Nad czym tak pracujesz? - spytał mnie Ronald Weasley, dokładnie ten sam, który oznajmił, że już mnie nie zna i nie odzywał się do mnie od "X" czasu. Wyprowadził mnie z rytmu, dlatego teraz na eseju widniało zdanie "Jad morszyna czarkobulwego ma właściwości czym tak pracujesz". Poprawiłam zdanie, czekając aż rudowłosy sobie pójdzie. Jednak tego nie zrobił.

- Czego chcesz? - sarknęłam zdenerwowana tym, że ktoś mi przeszkadza. Nie spojrzałam jednak nie niego.

- To tak się odnosi do przyjaciół? - odparł Ron.

- W razie byś zapomniał, nie jesteśmy już przyjaciółmi. I to ty do tego doprowadziłeś, więc moje gratulacje.- Nawet nie starałam się, by mój głos brzmiał łagodniej.

- Dobrze, więc odpowiadając na twoje pytanie: siedziałem sobie spokojnie w bibliotece usilnie próbując się czegoś nauczyć, ale coś mi przeszkadzało. A konkretniej moja kochana Hermiona i jej irytujące pióro. Zagadałem.- odpowiedział niezrażony. Dopiero teraz uniosłam głowę i spojrzałam na niego.

- Po pierwsze, nie chcę mi się wierzyć, że siedziałeś z własnej woli w bibliotece i próbowałeś się dokształcić. Po drugie, faktycznie powinieneś się podciągnąć z wiedzy, bo ostatnio słabo to widzę, choć według mnie i tak jesteś beznadziejnym przypadkiem i nie osiągniesz w tej dziedzinie żadnych rezultatów. A po trzecie, jakoś kiedy to pióro wykonywało twoje liczne nieodrobione prace domowe i poprawiało twoje wypracowania, nie przeszkadzało ci to. Jeśli nadal ci coś nie pasuję, to radzę się stąd wynosić. - Może i trochę przesadziłam, ale minę miałam zaciętą. Rozmowę uznałam za zakończoną.

- Przepraszam...- powiedział piegowaty a ja na początku nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. I przez chwilę myślałam, że przeprasza za to wszystko co zrobił i powiedział po zobaczeniu mnie z Draco, ale on szybko postanowił wyprowadzić mnie z błędu.- Przepraszam za to, że zawracam ci twoją puszczalską dupę. - I poszedł. Po prostu sobie poszedł.

 Postanowiłam, że nie ujdzie mu to płazem. Co prawda ja też go obraziłam, ale nie tak bardzo. Poza tym jego "oskarżenia" są bezpodstawne a wszystko co ja mówiłam, było oparte na faktach.

Wróciłam do nauki. Po tym zdarzeniu ciężko mi szło, bo zastanawiałam się nad czymś, co upokorzy rudzielca. Chcę, żeby wszyscy to widzieli. Mam kilka pomysłów, ale żaden nie wydaje się odpowiedni. Nie chcę mu przecież zrobić krzywdy.

 Skończyłam esej i uznałam, że na dziś to koniec. Draco jak zwykle gdzieś się zaszył, w każdym bądź razie nie było go w dormitorium, więc poszłam się wykąpać. No cóż, kiedy wyszłam czekał na mnie.

- Gdzie byłaś? - spytał.

- A ty? - odpowiedziałam pytaniem.

- Ja spytałem pierwszy.- Uśmiechnął się.

- A ja nie odpowiedziałam i oczekuję odpowiedzi.- Odwzajemniłam gest i usiadłam obok niego na kanapie.

- Tak sobie pani Malfoy ze mną pogrywa? No to ja jej zaraz pokaże na co mnie stać! - udawał groźnego i zaczął obsypywać pocałunkami. Zaczął od szyi i stopniowo przechodził w stronę ust. Miał mnie w garści.

- W bibliotece... - wyszeptałam czekając na odpowiedź. Ale się nie doczekałam. Podniosłam się a on musiał przerwać. - Co robiłeś cały dzień?!

Dramione - Nić PorozumieniaWhere stories live. Discover now