Epilog

3.1K 69 59
                                    

Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Moje rozterki, kłótnie i problemy. Zdawało się, że czas stanął w miejscu.

Księżyc odbijający się w jeziorze, gwiazdy świecące blaskiem tak intensywnym jak nigdy dotąd i on. Wszystko to zlało się w jedną wielką czarną plamę, jakby mój umysł nie mógł przyswoić do siebie takiej informacji i celowo wypierał to, co zobaczyłam.

Zawartość szeroko otwartego kufra była szarpana przez wiatr. Obok leżała strzaskana miotła. I Draco. Nie poruszał się. Jego jasne włosy powiewały delikatnie na wietrze, zasłaniając jego twarz.

Mój Draco. Coś ty uczynił?

Wydobyłam z siebie przeraźliwy szloch, raz, drugi. Łzy spływały ciurkiem po moich policzkach. A później zaczęłam krzyczeć. Biegłam po schodach krzycząc najgłośniej jak potrafiłam, by dać upust cierpieniu. Pchnęłam drzwi wejściowe i wybiegłam w chłodną noc. Okrążyłam zamek i dotarłam na miejsce. podbiegła do niego i uklękłam. Dotknęłam ręką jego policzek. Wszędzie krew. Mnóstwo krwi. Sączyła się z jego głowy. Wciąż płacząc zbliżyłam swoją twarz do jego. Nie wyczuwałam przyjemnego mrowienia. Nie oddychał. Jego klatka piersiowa nie unosiła się. Jego serce nie biło.

Następne co pamiętam, to ogromne ręce odciągające mnie od jego ciała. Ludzie patrzący na przemian na mnie i na niego. Panią McGonagal wzywającą panią Pomfrey, choć było już za późno.

Wkrótce ustalono, co się wydarzyło. Otrzymał pilny telefon od ojca. Spakował się w pośpiechu i zamierzał polecieć na miotle o domu. Działał szybko. Chciał polecieć przez okno, jednak poślizgnął się. Wypadł.

Zginął.

Tak, takiej pracowitej panny Granger jeszcze nie widziano. Mówią, że po Jego śmierci spędzała w bibliotece więcej czasu niż zwykle - czy to możliwe? Po Wypadku spędziła w domu tylko dwa dni i od razu zabrała się za nadrabianie zaległości. Hermiona siedziała nad książkami od rana do... Do rana. Udawała, że nie słyszy szeptów, które wszędzie jej towarzyszyły. Udawała, że nie widzi spojrzeń pełnych współczucia. Udawała, że Draco nie istniał.

*Trzy lata później*

Ambitna, pracowita i niezwykle piękna kobieta kroczy ulicą opuszczając budynek Ministerstwa. Osoba u szczytu kariery, pełna wigoru i nowych pomysłów. Kandydatka na stanowisko Ministra Magii. Zupełnie nie przypomina siebie za czasów szkolnych. Jej burza brązowych włosów jest teraz upięta w schludny kok a makijaż pomyślnie przykrywał smutek pod nim się kryjący. A może już go tam nie ma?

Zmierza na spotkanie z przyjaciółką, Ginny Zabini, z której imienia tak często się naśmiewa: "Przecież to się rymuje!". Rudowłosa w końcu znalazła czas oraz opiekunkę dla dziecka. Właściwie miała się spotkać z Harrym w jego mieszkaniu, ale słynny Potter mieszkał z Ronaldem Weasleyem, którego towarzystwa wolałaby uniknąć. Darowała sobie więc tę wizytę. Harry przecież sam może poradzić sobie z przeprowadzką. Hermiona pozna jego nową dziewczynę przy innej okazji.

Jest już spóźniona. Przyspiesza trochę, chcąc spędzić z przyjaciółką jak najwięcej czasu - ostatnio mało się widują. I tak pędząc, przechodzi na drugą stronę ulicy. Potknęła się o krawężnik i cudem nie wylądowała na ziemi. Właściwie to nie cud ją uratował, o czym przekonała się po podniesieniu głowy, lecz pewien niebieskooki mężczyzna.

Twarz Hermiony rozjaśnia się w coraz to większym uśmiechu aż w końcu wybucha śmiechem.

- Z czego panienka się tak śmieje? - pyta rozweselony wybawca.

- Z... tego. Ta sytuacja przywodzi mi na myśl jedną z tych kiepskich komedii romantycznych.- znów wybucha śmiechem.

- Czyli mówisz, że lubisz komedie romantyczne?

- Nie, raczej nie. - odpowiada Hermiona próbując rozgryźć, czego ten mężczyzna od niej chce.

- To szkoda. W kinach grają taką fajną... To jakie filmy lubisz? - mówi dziarsko.

Hermiona przygryza wargę.

- Właściwie to... Tak, komedie romantyczne są w porządku. - Uśmiech powraca na jej twarz.

- To co? Może się wybierzemy na ten film?

- A co powiesz na kawę?

- Tak. Oczywiście. Podasz mi swój...

- Numer. Jasne.- dokańcza za niego i po chwili oddaje mu telefon z wpisanym numerem.

- West. Tyler West.

- Hermiona Granger. - podali sobie ręce, posłali ostatnie spojrzenie i rozeszli się, każde w swoją stronę.

Przepraszam. Pewnie to, co napisałam jest rozczarowujące. Chciałam to już po prostu zakończyć. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) Tak, to już koniec. Dziękuję wszystkim tym, którzy wytrwali do samego końca. Dziękuję tym, którzy pisali motywujące do działania komentarze. Dziękuję tym, którzy wspierali mnie podczas powstawania tego ff. Dziękuję wszystkim za wszystko. Jesteście wspaniali.

~Julia

Dramione - Nić PorozumieniaWhere stories live. Discover now