25. List

3.7K 221 31
                                    

***Hermiona***

  Jak na złość obudziłam się bardzo wcześnie, mimo że wreszcie mogłam się wyspać. Całkiem rozbudzona po prysznicu ubrałam się i zeszłam zrobić sobie śniadanie. Rodziców nie było w domu. Pojechali do pracy, więc byłam sama w domu. Zjadłam płatki z mlekiem i nie wiedziałam co ze sobą począć. Sięgnęłam po moją ulubioną książkę, ale szybko mi się znudziła, no bo ile można czytać to samo..? Wiem, sama jestem zaskoczona, że doszłam do takich wniosków, ale taka prawda.

 Włączyłam więc telewizor. Skakałam po kanałach jak oszalała, ale nic ciekawego nie leciało. Co może począć Hermiona sama w domu, której znudziła się jej ulubiona książka? Hmm... Wzięłam do ręki komórkę i poszperałam w aplikacjach. Postanowiłam posłuchać muzyki. Podłączyłam słuchawki i puściłam utwory z mojej playlisty.

Wybrałam się na spacer. Szłam przed siebie i wpatrywałam się w chodniczek. Poczułam zapach świeżo skoszonej trawy u sąsiada. Usłyszałam szczekanie psa u pana Waldka. Zobaczyłam wypielęgnowany ogródek u pani Kisielowej. I wtedy poczułam ogromne krople deszczu na głowie. Zarzuciłam kaptur na głowę i biegłam ile sił w nogach. Gdy byłam już blisko domu ujrzałam kilka listów w skrzynce pocztowej. Nie chcąc, żeby zmokły, szybko złapałam je w rękę i zaczęłam szukać klucze w kieszeniach. Znalazłam i otworzyłam drzwi. Zdjęłam buty oraz mokrą bluzę i usiadłam przy kominku. Wreszcie w ciepłym. Aż mnie dziwi, że pan Waldek skosił trawę o takiej porze roku. Co prawda nie ma śniegu i nie jest AŻ tak zimno, ale zawsze.

Ogrzało mnie gorąco płynące z kominka i zabrałam się za listy.

 Pierwszy to rachunek. Można było się spodziewać.

 Drugi zaadresowany do taty nie miał wpisanego nadawcę, ale po znaczku śmiało można by sądzić, że jest z taty pracy

 Trzeci poznałam od razu. Zaróżowiona koperta z kotkiem na bank jest od ciotki Cylii. Sądząc po zapachu, jest na wakacjach nad morzem. Otworzyłam. W środku była pocztówka z pozdrowieniami z Włoch. Miłe z jej strony, ale miałam takich już ze sto.

 Ostatni list był do mnie. Zaskoczona obejrzałam go z wszystkich stron. Był znaczek i został przysłany mugolską pocztą, więc nie był od przyjaciół z Hogwartu. Z rodziny nikt do nas nie pisał a co dopiero do mnie (oprócz ciotki Cylii). Z koleżankami z mugolskiej szkoły nie utrzymuję już kontaktów od 5 lat, więc mało prawdopodobne jest to, że którejś nagle zachciało się napisać. Obraziły się na mnie kiedy nie chciałam im powiedzieć gdzie aktualnie przebywam i co robię. Chciały mnie odwiedzić, więc nie mogłam im nakłamać.

 Koperta była bardzo ozdobna. Chyba z jakiejś bogatej rodziny. Tu też nadawca nie ujawnił swojej tożsamości. Powoli i starannie otworzyłam list szykując się na najgorsze. Wyjęłam z koperty małą karteczkę. Wpatrywałam się w nią zastanawiając się kogo to pismo. Było napisane Zadzwoń  i pod spodem nieznany mi numer telefonu. Sięgnęłam po komórkę i wykręciłam numer. Wzięłam głęboki wdech i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo?- zamarłam.- Ojcze, ta komora nie działa!!

- KOMÓRKA synu...- rozległ się głos ojca mojego rozmówcy. Zadzwoniłam do... Draco'na! Gdy się zorientowałam kto mówi, od razu się odezwałam.

 - Cześć...- powiedziałam i w słuchawce rozległ się krzyk. Roześmiałam się. Wystraszyłam go!- Nie bój się Draco! - uspokoiłam go przez łzy śmiechu.

- Kto mówi i skąd wiesz, że to ja?- spytał podejrzanie jak na przesłuchaniu.

- Nie poznajesz? To ja Hermiona...

- Czyli jednak list dotarł! Już się bałem, że nie dotrze!- powiedział uradowany, bardziej do Lucjusza niż do mnie.

- To dlatego się ze mną nie pożegnałeś na peronie 9 i 3/4..?

- Tak... Pewnie było ci przykro..?- spytał Draco ze współczuciem.

- Niee...- skłamałam.

- Aha...- wymamrotał z nutką smutku w głosie.- Chciałem się z tobą spotkać...

- Ale... Ty zdajesz sobie sprawę, że nie mogę teraz do magicznej części...

- Wiem.. Dlatego ja odwiedzę ciebie w niemagicznym świece.- zaskoczył mnie bardzo. On, Malfoy, osobnik czystej krwi, chce odwiedzić szlamę Granger w niemagicznej części Londynu. W sumie byliśmy razem, ale nigdy nie pomyślałabym, że zdobędzie się na coś takiego...- Chcę pożyć przez jakiś czas po mugolsku. Spędzimy razem ten czas, czy masz coś innego w planach?- spytał, jakby chodziło co najmniej o zaręczyny. 

- Skąd wiesz gdzie mieszkam?- odpowiedziałam pytaniem. Był nieco zbity z tropu.

- Pierwszy zadałem pytanie!- oburzył się jak małe dziecko.

-  Nie mam nic w planach...- powiedziałam niepewnie. Boję się, że nie uda mi się ukryć to, że jesteśmy czarodziejami. Ja jestem przyzwyczajona, w końcu pochodzę z mugolskiej rodziny. Ale on..? Nie jestem pewna...

Ostatecznie aię umówiliśmy o 20:00 przy moim domu. Stąd ma mnie zabrać na randkę. Nie wiem gdzie, bo to ma być niespodzianka. Lubię niespodzianki, ale nienawidzę długo czekać, a w tej sytuacji, 4 godziny to wieczność.

Postanowiłam spędzić ten czas na warzeniu eliksiru. Będę spędzać czas z moim chłopakiem o czystej krwi po raz pierwszy w mugolskim świecie, więc pewno przyda się eliksir energii. Wiem, niby mam ferie, ale jeśli choć RAZ obudzę się później niż w południe i już przestawia mi się mój tryb spania. Muszę iść później spać, przez co później wstaję. Trudno mi się od tego odzwyczaić...

Po skończeniu z eliksirem, wlałam go do fiolki i schowałam w szufladzie od toaletki. Teraz zabieram się do szykowania na randkę. Pomalowałam paznokcie na czerwono, ubrałam bordową bluzkę z rękawami 3/4 i czarne, skórzane spodnie. Do tego kozaki i zimowa kurtka, bo właśnie zaczął padać pierwszy śnieg w tym roku. Nieco spóźniony... I chyba ostatni. Jeśli do tej pory nie padał to... To raczej już nie będzie śniegu...

Wyszłam na zewnątrz. Było zimniej niż się spodziewałam. Już miałam się wrócić po jakąś czapkę lub szalik, ale w tym momencie... [...] Oniemiałam...

Kto ma dziś zakończenie roku? Ja właśnie mam i do tego jeszcze idę na imprezę, a jakby tego było mało to mama ma urodziny...
Obym się wyrobiła...
Pozdrawiam!

Dramione - Nić PorozumieniaWhere stories live. Discover now