29. Święta, święta i po świętach (część 1)

3.3K 191 29
                                    

 ***Hermiona***

Właśnie pomagałam mamie w kuchni, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

- Ja otworzę...- powiedziałam do mamy, która już myła ręce.

Śmiało podeszłam do drzwi wejściowych. Wzięłam głęboki wdech. Chciałam się już jak najszybciej zobaczyć z ukochanym. Mam nadzieję, że reszta rodziny zmieni plany i w tym roku nie dojedzie na jutrzejsze święta...

Otworzyłam drzwi i niechętnie wpuściłam do środka gości, którzy byli z mojej strony dość niemile widziani.

- Ależ ty wyrosłaś!!- zachwycała się babcia.- Już prawdziwa panna!! Niech cię wyściskam!

Zbliżyła swoje usta do mojego policzka, lecz go nie dotknęła, bo uważa całowanie za niehigieniczne. Cmoknęła tylko głośno na znak buziaka. To samo zrobiła z drugim policzkiem i ustąpiła miejsca dziadkowi. Staruszek jest wysoki, więc przytulił jedynie moją głowę i poszedł w ślady babci.

Ostatnia w kolejce była ciotka. Z wysoko uniesioną głową wkroczyła do mieszkania. Rozejrzała się, i jak co roku przejechała swoją białą rękawiczką po segmencie. Przekonując się, że w domu jest czysto, opuściła głowę i zasypała mnie buziakami, zostawiając liczne ślady czerwonej szminki. Ciotka wkroczyła z prawie niewidocznym uśmiechem na twarzy w stronę kuchni.

Zamknęłam drzwi, ale zanim zdążyłam puścić klamkę, znów zadzwonił dzwonek. Z entuzjazmem i pełnym przekonaniem, że to mój chłopak z ojczulkiem, energicznie szarpnęłam za klamkę. Ujrzałam Draco'na i Lucjusza, który się rozglądał po ogrodzie nie zauważywszy, że już otworzyłam drzwi. Draco w koszuli wyglądał cudownie i ten zapach... Ach...

- Masz tu coś...- powiedział Draco, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Lucjusz skarcił go wzrokiem, ale zaraz spostrzegł się o co chodziło synowi. Uśmiechnął się lekko, ale oczy pozostały smutne. Zrobiło mi się go żal.

 Spojrzałam w lustro. Rzeczywiście... Na twarzy miałam pełno szminki ciotki Cylii! Zawstydzona i z ogniście czerwonymi polikami, zaprosiłam do środka tak długo oczekiwanych gości. Stanęli nie wiedząc gdzie iść. Poszłam, więc przodem zaprowadzając ich do kuchni, aby się ze wszystkimi przywitali.

 W kuchni zastałam śmiejącą się rodzinkę. Zapewne wszystkich rozbawił jakiś żart dziadka, bo przez łzy wywołane śmiechem powtarzał ciągle: ,,Tak było, dokładnie tak!". Jednakże, gdy tylko rodzice zauważyli obecność Malfoy'ów, miny im zrzedły. Zimnym wzrokiem zmierzyli od góry, do dołu zaproszonych przeze mnie gości. Tata opamiętał się i spróbował udawać miłego.

- Witamy w naszych skromnych progach! Czujcie się jak w domu!- przywitał ich, siląc się na uśmiech. Uścisnął dłonie mężczyznom i spojrzał na mnie. Wiedziałam, że robi to tylko dla mnie. Prosiłam rodziców, żeby byli dla nich mili.

Lucjusz podszedł do mojej mamy, która nadal złowrogo na niego patrzyła.

- Zacznijmy od początku...- wyciągnął dłoń w stronę mojej mamy. Nadal miał ten smutek w oczach.- Malfoy...- Pocałował mamę w rękę.- Lucjusz Malfoy...

Obaj zdobyli się na uśmiech. Podszedł też Draco i beż słów również pocałował mamę w rękę.

- Cóż za maniery... Młody dżentelmen...- usłyszałam szept babci a dziadek skinął głową.

 Czując, że atmosfera jest już rozładowana poszłam umyć twarz. Z nadzieją, że moja rodzina zaakceptuje Draco'na, zostawiłam ich samych.

***Draco***

Jestem lekko poddenerwowany, ale i pewny siebie. Chcę, aby mnie zaakceptowali i... No cóż... Chciałbym, aby Hermiona powiedziała wreszcie wszystkim, że jesteśmy razem. Mój ojciec wie. W końcu od dawna podejrzewał, że coś do niej czuję, i to dzięki niemu, moje uczucie wyszło na światło dzienne, za co jestem mu stokroć wdzięczny. To on uświadomił mi, jak ważna jest miłość, i że nie można jej lekceważyć. Oczywiście Hermiona również odgrywa w tym bardzo ważną rolę, ale po moim ojcu, trudno było się czegoś takiego spodziewać. Wiadomo, że gdyby nie Hermiona, to ojciec nie miałby te czego mi uświadamiać, bo to ona, właśnie ona jest tą jedyną... Bez niej, nigdy bym się nie zmienił. Nadal byłbym zimnym draniem. A ja nie chcę takim być. Potrzebuję jej miłości i gdyby coś jej się stało... Nigdy bym sobie nie wybaczył. Widzę ten ból w oczach ojca po stracie ukochanej. Już mam przedsmak tortur, jakie musiałbym przeżywać po jej stracie. Tortur gorszych od jakiegoś ,,crucio". Dlatego cieszę się każdą chwilą spędzoną z nią. Wykorzystuję każdą okazję, kiedy mogę choć na nią spojrzeć. Myślę o niej nieustannie, kiedy tylko jest to możliwe. Zwariowałem na jej punkcie. Ona jest dla mnie jak najcudowniejszy narkotyk, od którego jestem uzależniony i nie mam zamiaru tego zmieniać. Dbam o nią, chronię, zapewniam bezpieczeństwo, opiekuję się nią, a przynajmniej się staram...

Dramione - Nić PorozumieniaWhere stories live. Discover now