Rozdział 3

444 32 7
                                    


-Yhym, yhym - usłyszałam ciche kaszlnięcie, po którym szybko odwróciłam się w „dobrą" stronę i spojrzałam przepraszająco na Snape'a, który stał tuż obok, niewzruszony moim spojrzeniem.
- A więc... - zaczął swoim nudnym głosem. - Znaleźliśmy się tutaj w bardzo okrojonym składzie.
Tylko nieliczni będą mieli okazję zagłębić się w sztukę, jaką jest ważenie eliksirów. Jednak mam wrażenie, że nie wszyscy na to zasłużyli - tu zrobił pauzę i spojrzał wymownie na bliźniaków - Zrobimy małą powtórkę. Jaki eliksir możemy uwarzyć używając wody z rzeki Lete, jagód z jemioły oraz gałązki waleriany?- Cisza. - Może.... Panna Johnson?
Spojrzałam na nią. Jej mina wyrażała totalny brak wiedzy na temat tego eliksiru. Naprawdę? To taki banał... jak ona w ogóle dostała się na zajęcia zawaansowane? No cóż, przynajmniej wiem jak się nazywa.
- J-ja... ja nie wiem panie profesorze - jąkała się, a słowa wychodzące z jej ust były ciche i niewyraźne.
- Cóż... nie dziwi mnie to - Snape chodził po klasie a jego czarna jak noc peleryna powiewała jakby poruszana wiatrem. Właśnie w tej chwili zrozumiałam, dlaczego niektórzy mówią na niego „Nietoperz". - Może panienka Thirlwall? - brunetka w okularach siedząca w pierwszej ławce po drugiej stronie Sali spojrzała na nauczyciela.
- Eliksir zapomnienia? - opowiedziała po chwili namysłu.
- Pytasz się mnie czy odpowiadasz? - brunetka skuliła się w sobie pod naciskiem jego spojrzenia. - Jednak masz rację. - Snape dalej krążył po klasie niczym wygłodniały wilk szukający ofiary. - A kto odpowie mi jaki eliksir powstanie po dodaniu rdestu ptasiego, pijawek, sproszkowanego rogu dwurożca, ślazu, much siatkoskrzydłych oraz skórki boomslanga?
Dwurożec, muchy siatkoskrzydłe, pijawki... a no tak! Eliksir wieloskokowy. Rozejrzałam się po klasie. Najwyraźniej oprócz mnie nikt nie miał pojęcia o co chodzi.
Profesor wrócił na środek Sali i omiótł nas swoim spojrzeniem.
- Nikt nie wie? - wszyscy uczniowie siedzieli z nosem w książkach, bojąc się, że to właśnie ich poprosi o odpowiedź. Profesor widząc moją rękę uniesioną w górze udzielił mi głosu.
- Eliksir wieloskokowy.
- Doskonale.. wiesz coś może o nim więcej? - Czy wiedziałam? No ba, jak można nie wiedzieć czegoś o eliksirze, który sam się przyrządzało?
- Eliksir wielosokowy pozwala zmienić nam się w dowolną postać na określony czas, jednak nie pozwala na zmianę gatunku. Przyrządza się go miesiąc, a ostatnim składnikiem jest cząstka tego, w kogo chcemy się zmienić, na przykład włos. Jego smak i wygląd zależą od charakteru danej osoby. Te o dobrym sercu mają atrakcyjne kolory i smak, natomiast złe ukazują odwrotny efekt. Dobre uwarzenie go jest trudne, gdyż jest to zaawansowana magia. - Mówiłam głosem pewnym siebie. Kątem oka zauważyłam, że chłopak z dredami przygląda mi się z lekko otwartą buzią. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Jestem pod wrażeniem - Widziałam po nim, że naprawdę jest, chociaż nie wiedziałam czemu. Przecież sam uczył mnie eliksirów. Może to przez to, że na jego lekcjach nikt nie odpowiada mądrze? - 10 punktów dla Slytherinu za dobrą odpowiedź ustną.
Byłam z siebie bardzo zadowolona.

***

Reszta lekcji minęła spokojnie. Nikt nie zarobił punktów i nikomu owe punkty nie zostały odjęte.
Na lekcji z profesorem Flitwickiem poznawaliśmy zaklęcie Avis, za którego pomocą można wyczarować stado małych ptaszków. Nie mam zielonego pojęcia kiedy podczas walki lub innej ważnej sytuacji życiowej przyda mi się takie zaklęcie, jednak dzięki moim wybitnym umiejętnościom ( wyczuj ten sarkazm ) jako jedna z nielicznych potrafiłam wyczarować je na końcu lekcji. Oprócz mnie udało się to jeszcze jednej Krukonce, której imienia nie znałam, oraz Olivii... no, prawie. Jej ptaszki po chwili zmieniły się w latające piórka, zmieniły kolor na czarny i zniknęły w płomieniach. Profesor przydzielił Ślizgonom i Krukonom po 5 punktów. Stwierdził, że mimo zamiany ptaszków w piórka a następnie w ogień, Liv nie może dostać punktów, bo nie to było celem zaklęcia. Uważam jednak, że powinna je otrzymać, w końcu nikomu poza naszą trójką nie udało się nic wyczarować.
Po skończonych zaklęciach wszyscy udali się na obiad, jednak ja najpierw musiałam „zwiedzić" toaletę. Właśnie zajęłam się dokładnym myciem rąk, gdy tą czynność przerwał mi tajemniczy głos.
- Kogo moje piękne oczy widzą?
Pisnęłam ze strachu i obróciłam się w kierunku, z którego wydobył się głos. Moim oczom ukazała się półprzeźroczysta postać, która zdawała się lewitować tuż nad ziemią. To, jak duchy wyglądają wiedziałam tylko z ksiąg i opowieści, ponieważ w mojej poprzedniej szkole, żaden z nich nie miał tam prawa wstępu.
- Oh.. nie chciałam cię przestraszyć... - Zjawa zaśmiała się, podleciała bliżej i zaczęła mi się przyglądać.
- Yyyy... to ty jesteś Jęcząca Marta? - zapytałam dość niepewnie, gdyż nie miałam pojęcia, jak duch zareaguje na moje słowa.
- HA! Jęcząca Marta oczywiście! Nawet ty tylko tak mnie znasz? Jako bezradnego ducha, zagubionego w tym świecie i zakłócającego spokój uczniom Hogwartu! - jej ton głosu od wkurzonego zmienił się do płaczliwego. Zrobiło mi się trochę głupio... ale tylko trochę, bo to w końcu duch. Ona nie ma uczuć... co nie?
- To nie tak. - starałam się ją uspokoić. Jej jęczenie było nie do wytrzymania.
- A jak? - patrzyła na mnie wyczekująco. Nic nie odpowiedziałam. Po chwili znów zabrała głos.- Czego ty tu szukasz?
- Przyszłam tu z przyczyn fizjologicznych. - Nie miałam bladego pojęcia o co jej chodzi. Marta na moje słowa westchnęła.
- Nie to. Czego szukasz tu, w Hogwarcie.... córko Śmierciożercy.
Zamarłam. Czułam, że serce wali mi, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Skąd ona to wiedziała? To nie jest tak, że jak jesteś ze Slytherinu to każdy wie, że twoi rodzice to zwolennicy Sami Wiecie Kogo. Tylko nieliczni nimi są. W tym mój ojciec. Nie dałam po sobie poznać, jak bardzo przeraził mnie fakt, że ona zna prawdę.
- Córko kogo? Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliłaś - kłamstwo gładko przeszło mi przez gardło.
- Oj nie Midnight, z nikim cię nie pomyliłam. Znałam twojego ojca, widziałam kim się staje, jednak on nie chciał mnie słuchać. Mówiłam mu wiele razy, aby wziął sprawy w swoje ręce i się zbuntował jednak... nie posłuchał mnie. Natomiast Twoja matka była bardzo dobrą kobietą. Może jednak Tiara popełniła błąd? Ale wracając do niego... Kim jest? Ile ludzi zdążył już zabić? - Nie mogłam tego słuchać. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, łącząc wszystko w jedną, spójną całość.
- Nie! - krzyknęłam tracąc panowanie nad sobą - Przestań, nie mogę tego słuchać!
- Prawda boli? Mówię ci to, abyś i ty nie popełniła błędu swojego oj...
- Zamknij się - warknęłam przerywając jej. - Nie waż się nikomu wspomnieć o tym co wiesz, bo inaczej... - wycedziłam przez zęby.
- Bo inaczej co? - tym razem to ona mi przerwała. - Zabijesz mnie? - Marta zaśmiała się - Ja już jestem martwa.
Wybiegłam z łazienki pozostając głuchą na wołania ducha. Mijałam korytarze w zawrotnym tempie, starając się poukładać sobie w głowie wszystko co powiedziała Marta.

Marta wie kim jestem.
Marta znała mojego ojca.
Chciała mu pomóc.
Nie udało jej się to.
Marta wie, że jest Śmierciożercą.
Marta znała moją matkę.
Marta zna mój sekret.
Marta może go wykorzystać przeciwko mnie.
Cholerna Marta.

_______________________________

Hej wszystkim ^^
Jak tam po zakończeniu roku? Pasek na świadectwie czy gdzie indziej? :D
Przepraszam, że tak długo czekaliście na kolejny rozdział. Postaram się dodawać je regularniej, jednak teraz wyjeżdżam i jeszcze nie wiem jak to wszystko zorganizuje.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i że zdobędę stałych czytelników ^^
Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania -to bardzo motywuje ;*
Za wszelkie błędy przepraszam.
Do następnego :)

Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz