Rozdział 27

183 25 9
                                    

Severus Snape kroczył dumnie w moją stronę, a jego czarna peleryna powiewała za nim, zapewne poruszana mroźnym wiatrem, który wdarł się do środka. Błyskawicznie zarzuciłam kaptur na głowę i wskoczyłam za blat, niemo błagając gosposię, by mnie nie wydała. Ta spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, jednak tuż po chwili pokazała kciuk w górę, co uznałam za zgodę.
- Witaj Severusie. - usłyszałam głos mojego wuja.
- Dobry wieczór Madame. Jak interes?
- Doskonale, mimo środy mam spory ruch. - kobieta zaśmiała się.
- A to piwo kremowe to czyje? - w głosie Snape wyczułam, że coś podejrzewa. Byłam niemal pewna, że teraz dyskretnie rozgląda się po pubie. A co jeśli mnie widział? Całe szczęście, że Liv wybiła nam z głowy przyjście tu w szatach szkolnych.
- Moje - odpowiedziała pewnie. Usłyszałam, jak siorbie napój do końca, po czym odkłada kufel do zlewu, jednocześnie pokazując mi, że droga wolna. Gdy ułożyłam idealny plan ewakuacji i już zabierałam się za jego wykonanie, padło pytanie, które całkowicie zmieniło moją decyzję.
- Czy Kingsley Shacklebolt już jest? - Nietoperz wyraźnie ściszył głos.
- Tak, czeka na ciebie przy tamtym stoliku.
„Shacklebolt... Shacklebolt... Skądś znam to nazwisko... Tylko skąd?" - myślałam gorączkowo. Postanowiłam zaryzykować, gdyż taka okazja mogła się więcej razy nie zdarzyć. Niewerbalnie rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona, po czym podeszłam do najbardziej oddalonego stolika, przy którym siedzieli Snape i ten drugi. Dopiero gdy zobaczyłam jego twarz, zrozumiałam, że mój ojciec chrzestny spotkał się tu z aurorem. Tylko po co? Być może chciał zapewnić szkole dodatkową ochronę... To by miało nawet jakiś sens, jednak ja czułam, że to wcale nie o to chodzi. Podeszłam jeszcze bliżej, w pełni spokojna, gdyż nikt nie mógł mnie teraz zobaczyć. Jednak nie mogło być zbyt prosto. Okazało się, że czarodzieje rzucili na siebie zaklęcie wyciszające, co uniemożliwiło mi podsłuchanie czegokolwiek. Ja jednak nie zamierzałam się poddać. Usilnie próbowałam zdjąć to zaklęcie, co wcale nie było takie proste, na jakie mogło się wydawać. Usłyszałam zaledwie kilka słów, wyrwanych z kontekstu. Dumbledore. Weasley. Zakon. Londyn. Feniks. Grimund Place. Black. Dwanaście. Syriusz.
„Aha! Miałam rację!" zawołałam w myślach. Tuż po napadzie euforii poczułam ogromną potrzebę, by kichnąć. Zrobiłam to, najciszej jak się dało, jednak najwyraźniej nie dość cicho, albowiem dwie głowy zwróciły się w moim kierunku. Wyleciałam z pubu niczym błyskawica i zaczęłam gorączkowo szukać moich przyjaciół. Zniżyłam się nawet do tego, by zapytać o pomoc przechodniów, którzy okazali się niezwykle pomocni. Co ten Weasley ze mną robi! Po dziesięciu minutach biegliśmy tunelem, prowadzącym do Hogwartu.
- Widać go? - zapytałam przerażona.
- Tak - wydyszał Blaise - Właśnie wszedł na błonia.
- Myślicie, że zdążymy? - wysapała Liv.
- Miejmy nadzieję!
Po chwili wybiegliśmy na korytarz. Szarooka przekręciła lewe ucho czarownicy, a posąg wrócił do swojego pierwotnego stanu.
- Gdzie Snape? - zapytałam, próbując odzyskać oddech.
- Zaraz wejdzie do zamku. Dziewczyny, nie ma szans, żebyśmy zdążyli dostać się do lochów przed nim... - stwierdził zawiedziony i jednocześnie zdenerwowany Diabeł.
- Patrzcie! - wskazałam na mapę - Z szóstego piętra można bezpośrednio wyjść tuż obok wejścia do kuchni, a z tam tąd do lochów tylko kawałeczek!
- Racja, ale Filch jest na siódmym piętrze, zobacz - ta okoliczność niezwykle utrudniała sprawę.
- To, co robimy? - zapytał Blaise - Snape właśnie wszedł do Zamku.
- Idziemy tym tajnym przejściem - zadecydowałam.
Po chwili znaleźliśmy się przed obrazem, przedstawiającym lwa. Pamiętając, że aby dostać się do Pokoju Wspólnego Hufflepufu, należało połaskotać gruszkę, ja zaczęłam łaskotać zwierzę. Przyjaciele spojrzeli na mnie zdziwieni, jednak przyłączyli się do mnie, tuż po tym, gdy zrozumieli mój pomysł.
Gdy Blaise podrapał lwa pod brodą, ten zaryczał, a obraz odsunął się, ukazując sekretne przejście. Przebiegliśmy przez nie w okamgnieniu i po bardzo krótkim czasie wyszliśmy tuż obok kuchni.
- Snape dwie minuty drogi od naszego Pokoju Wspólnego! Na pewno chce sprawdzić, czy jesteśmy w łóżkach! - zakomunikował Blaise - W dodatku Filch tu idzie!
- W nogi! - zawołałam, ciągnąc za sobą przyjaciół.
- Azkaban. Azkaban. Azkaban! - powtarzałam hasło tak szybko i długo, dopóki ściana nie rozsunęła się. Do pomieszczenia wpadliśmy niczym burza. Na schodach ja z Liv kręciłyśmy w prawo, a Blaise w lewo. Tuż po przekroczeniu progu dormitorium, rzuciłyśmy się na łóżka, szczelnie okrywając kołdrą, by ukryć fakt, że nie jesteśmy w pidżamach.
Po niespełna minucie drzwi do dormitorium otworzyły się, a ja doskonale wiedziałam, kto wszedł do sypialni. Usłyszałam jak Snape odsuwa kotary mojego łóżka. Żałuję, że nie widziałam jego miny, gdy spostrzegł, że słodko sobie śpię, gdyż musiała być bezcenna. Po chwili Nietoperz wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.
- Udało się - szepnęła radośnie Olivia.
- Nam by miało się nie udać? - zapytałam, po czym zaśmiałam się radośnie.
- Dobra wiesz co, ja idę spać, dobraaaaanoc.
- Dobranoc śpiochu. - tej nocy wyjątkowo szybko zasnęłam.

***

Piątkowy poranek zaczął się tak jak wszystkie. Wstałam, wyszykowałam się na zajęcia, po czym razem z przyjaciółmi ruszyliśmy na śniadanie. Droga minęła nam na analizowaniu słów Snape'a, które usłyszałam w środowy wieczór w Hogsmaede, oraz wspominaniu naszej epickiej ucieczki. Diabeł strasznie chciał pochwalić się tym przed znajomymi, jednak z Liv wybiłyśmy mu to z głowy, gdyż wtedy wydałoby się istnienie Mapy Huncwotów, a tego chcieliśmy uniknąć.
Po wejściu do Wielkiej Sali pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to ciemne, zachmurzone niebo, które nadawało ponurego charakteru temu pomieszczeniu. Westchnęłam, po czym ruszyłam do stołu Ślizgonów, gdzie tym razem usiadłam tyłem do uczniów pozostałych domów.
- Mmm, ale pyszności! - zawołał Blaise, nakładając sobie jajecznicę na bekonie.
Ja postawiłam na tosty z serem i mocną kawę.
- Chcę już święta... Mam dość tej szkoły - mruknęła Liv - Stanowczo za dużo nam zadają.
- Mhm. - Diabeł był zbyt zajęty konsumpcją, by ułożyć zdanie. Natychmiast skojarzyło mi się to z zachowaniem Rona, podczas śniadania, gdy byłam Hermioną.
- Ej wiecie co? - zagadnęła szarooka.
- Nom, co? - mruknęliśmy ze Ślizgonem w tej samej chwili.
- Zapomniałam wam powiedzieć, że Ant ma dziewczynę!
- Żartujesz? Ten nieśmiały Ślizgon znalazł sobie dziewczynę, przede mną? - zapytałam, niedowierzając.
- Um... Rose. Nie wiedziałem, że gustujesz w dziewczynach. Liv, lepiej miej się na baczności - zażartował Blaise, a ja zarumieniłam się ze wstydu. Jak mogłam palnąć taką gafę?!
- Wiecie, że nie o to mi chodziło!
Przyjaciele wymienili między sobą spojrzenia, a ja prychnęłam w geście udawanego obrażenia.
Ślizgoni zaśmiali się.
- Oj no dobra... Wiemy, w kim gustujesz. - Zabini puścił mi perskie oczko, a ja w odpowiedzi pokazałam mu język, chociaż tak serio wcale nie miałam nastroju na żarty. Czyżby dowiedział się o szlabanie?
Naszą wymianę zdań przerwało przybycie sów.
- Nareszcie jest! - krzyknęła radośnie Olivia, gdy w jej ręce wpadł nowiutki egzemplarz magazynu „Czarownica". Niezbyt za nim przepadałam, aczkolwiek i tak zamierzałam go przejrzeć, tak dla zabicia czasu. Podczas gdy Liv już pochłaniała wywiad z solistą Fatalnych Jędz, ja studiowałam „Proroka Codziennego" Fakt, że nie było żadnego nowego ataku Śmierciożerców, bardzo mnie ucieszył. Pozostałe artykuły i tak niewiele mnie obchodziły, gdyż był to stek bzdur wyssanych z palca.
- Yyy... Rose? - słysząc głos przyjaciela, podniosłam wzrok znad gazety i ujrzałam sowę wpatrująca się we mnie. Czarne pióra i przenikliwe zielone oczy nie były charakterystyczną cechą brytyjskich sów. Zauważyłam, że w dziobie trzyma kawałek pergaminu. Zerknęłam na moich przyjaciół, którzy z nie małym zdziwieniem przyglądali się stworzeniu. Ostrożnie wzięłam wiadomość, a sowa nie czekając na odpowiedź, odleciała. Rozwinęłam liścik, na którym ktoś napisał tylko jedno słowo...

______
No witam! Wybaczcie mi opóźnienie.
Dobra... To zgadujemy kto i co mógł napisać na tej kartce :D
Jak myślicie... tylko głupi żart, czy coś poważniejszego...?
Powodzenia ;*

Kolejny rozdział pojawi się w weekend :*

Gwiazdka? Komentarz? To bardzo motywuje!
Jeśli jeszcze nie śledzisz mojego profilu, zrób to jak najszybciej, by zawsze być na bieżąco!
Obserwuje cię... (Taki żarcik kosmonaucik. Wiem. Nie śmieszne :(( )

Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now