Rozdział 10

284 32 12
                                    

Rozdział dedykuję Patka2277, która dobrze zgadła, kogo spotka nasza główka bohaterka ^^ 

A teraz zapraszam do czytania! 

***

- A więc jednak masz serce? – odwróciwszy się ujrzałam Weasley'a, nonszalancko opierającego się o ścianę.
- Co? A, to. Chciałam im pokazać, kto tu teraz rządzi. Myślisz, że ta mała Gryfonka cokolwiek mnie obchodziła? – Poniekąd była to prawda, rudzielec nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Tak. Tak właśnie sądzę. – powolnym krokiem ruszył w moim kierunku.
- Czego chcesz Weasley? – patrzyłam na niego podejrzliwie.
- Nie spodziewałem się, że stać cię na empatię – zaczęłam powoli się cofać.
- Ja nie znam takiego słowa. Jestem Ślizgonką nie pamiętasz?
- Oj pamiętam doskonale. – coraz bardziej zmniejszał odległość między nami.
- Do czego zmierzasz? – przeszły mnie dreszcze, gdy plecami dotknęłam zimnej ściany.
- Kim tak naprawdę jesteś? – swoimi słowami zbił mnie z tropu.
- Słucham?
- Pytałem, kim tak naprawdę jesteś. – mówiąc to, zaczął powoli się nade mną nachylać. Poczułam się niepewnie. „Cholera... Znowu..." Patrzyłam w jego brązowe oczy, starając się zrozumieć o co mu chodzi i nie myśleć o tym, jak bardzo intensywną mają barwę. Prawą rękę oparł na ścianie tuż obok mojej głowy, tym samym blokując mi możliwość ucieczki.
- Czyżbym był tak przystojny, że zapomniałaś, jak się mówi? – głos chłopaka wyrwał mnie z zamyśleń.
- Chyba w twoich snach – nie wiedząc czemu, ściszyłam głos. Nasze twarze dzieliły centymetry.
- Kto wie – szepnął – Jesteś jedną, wielką zagadką Midnight. – Czułam, jak serce wali mi w piersi. Przełknęłam ślinę. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Przed chwilą powaliłam trójkę rosłych Ślizgonów, a nie potrafię poradzić sobie z jednym Gryfonem...
- Za to z ciebie można czytać jak z otwartej księgi – starałam się, aby mój głos brzmiał naturalne, z nutką kpiny, jednak chyba mi się nie udało, bo chłopak tylko się zaśmiał.
- Rose, Rose, Rose... -  przygryzłam wargę, w duchu modląc się, by już sobie poszedł – Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz .– szepnął wprost do mojego ucha, drażniąc go swoim gorącym oddechem, po czym odszedł bez słowa, zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.

***

Kolejny dzień zaczął się tak jak wszystkie. No, może z małym wyjątkiem. Obudziłam się na kanapie w Pokoju Wspólnym. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak ja się tu znalazłam – wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy była impreza. Razem z Liv poszłyśmy na nią bez większego przygotowania, więc miałam na sobie jedynie czerwoną kieckę i czarne szpilki. To znaczy, miałam czarne szpilki, a gdzie teraz są, to tylko Bóg jeden wie. Gwałtownie wstałam z kanapy, czego od razu pożałowałam. Ból w skroniach strasznie mi doskwierał, a gardło suszyło tak, jakbym nie piła od kilku dni. Mimo to cieszyłam się, że dzisiaj sobota. Przynajmniej będę mogła trochę odsapnąć. Zerknęłam na żyrandol. Chwilę musiało zająć, zanim do mojego mózgu dotarła informacja, że materiał wiszący na nim jest czyimś stanikiem. Westchnęłam i powolnym krokiem, co chwilę przytrzymując się ściany, dodatkowo uważając na śpiących na ziemi Ślizgonów, ruszyłam w kierunku schodów. Po dotarciu do dormitorium wreszcie mogłam położyć się w moim wygodnym łóżku.
Zwróciłam wzrok na kalendarz, by upewnić się, że nie przespałam więcej, niż powinnam. Wtedy spostrzegłam to. Dzisiaj był dzień, otoczony kółkiem. Dzień eliminacji do drużyny Quiditch'a.
- Cholera – zaklęłam pod nosem. Zerknęłam na zegarek – wpół do dziesiątej. Eliminacje trwają od pięciu minut. „Podwójna cholera" Ledwo żywa przeczołgałam się do kufra, szukając drogocennego płynu. Niestety, na moje nieszczęście, nie znalazłam go. Byłam bardzo
ciekawa, jak poradzę sobie z tak ogromnym kacem...

***

Po trzydziestu minutach, z nadal bolącą głową znalazłam się na boisku. Zauważyłam, że osób starających się o posadę w drużynie została ledwie garstka. Trzy, może cztery. Zdążyłam w ostatniej chwili.
- Rose! Rose wreszcie jesteś. Gdzie ty byłaś? – Przede mną stanął Malfoy z nietęgą miną.
- Smoku nie tak głośno – skrzywiłam się, gdy ból się nasilił – Zaspałam.
Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
 – Jak mogłaś zapomnieć o dzisiejszym dniu i wziąć udział w imprezie? – teraz jego wzrok zmienił się na oskarżycielski. 
- Ej, to już nie moja wina, że organizujecie je co piątek – podniosłam ręce w geście obrony.
- Dziewczyno... gdzie ty masz głowę? – westchnął – No nic. Wsiadaj na miotłę i pokaż im, jak się gra.
- Noo... I tu jest pies pogrzebany – spuściłam wzrok.
- Kac? – prawa brew Dracona uniosła się.
- Tak. Widzisz, los mi nie sprzyja. To siła wyższa, której potęgi nie możemy nawet sobie wyobrazić, nie chce,  abym dołączyła do drużyny.
- Siła mogiła. – spojrzałam na niego z niezrozumieniem, on natomiast machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę, sygnalizując tym samym, że to, co powiedział nie miało najmniejszego sensu. – Masz spróbować jasne? – to nie było pytanie. To był rozkaz.
- No... Okej... - nie chciałam robić z siebie pośmiewiska. Oprócz Ślizgonów trybuny zajmowali także uczniowie pozostałych domów. W tym także on.
Draco uśmiechnął się tryumfalnie, wręczył mi Nimbusa 2001, po czym zwrócił się do kapitana drużyny – Drake'a.
Chcąc nie chcąc dosiadłam mojej miotły i wyleciałam w powietrze.

Moim pierwszym zadaniem było oblecenie paru kółek – banał. Następne było trudniejsze. Gdybym była w „normalnym" stanie, to mogłabym to zrobić z zamkniętymi oczami, jednak teraz moja koordynacja i spostrzegawczość były w nie najlepszej formie. Pierwszy kafel wyleciał mi z rąk. Drugiego w ogóle nie złapałam. Trzeciego chwyciłam, jednak przy pierwszym spotkaniu z tłuczkiem wypuściłam. Byłam mocno wkurzona, a fakt, że uczniowie na trybunach mieli ze mnie niezły ubaw i z takiej odległości mogłam usłyszeć wyzwiska na mój temat, nie pomagał. Łapiąc kolejnego kafla, ruszyłam w stronę bramek. Gdy lada chwila miałam wykonać rzut, poczułam, jak coś uderza mnie tył głowy. Później pamiętałam już tylko ciemność...

________

Cześć ^^
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Macie jakieś uwagi? Piszcie w komentarzu!

Gwiazdka? Komentarz? To bardzo motywuje ♥
Nie zapomnijcie też, śledzić moje profilu, by być na bieżąco ;)

Kolejny rozdział już w niedzielę! 

Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now