Rozdział 14

252 26 17
                                    

Hej! Wattpad nie chce ze mną dziś współpracować i poszatkował mi rozdział.
Poprawię to, jak tylko będzie się dało :)
Przepraszam za nieudogodnienia i zapraszam do czytania!

_____

O równej 23 stawiłam się przed wejściem do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.

Zerknęłam w prawo i zobaczyłam nadchodzącą Liv, jednak nie była sama. Obok niej szedł Blaise we własnej osobie.
- Chciałyście iść się zabawić beze mnie? – Diabeł zrobił smutną minę.
- Och, to nie o to chodzi. Po prostu myślałam, że jak nas będzie mniej, to będzie prościej – uśmiechnęłam się do niego, tym samym sygnalizując mu, że jest tu mile widziany.
- Opowiedziałam Blaise'owi wszystko po drodze, także możemy iść – Liv wyglądała na zdeterminowaną.
Nie zwlekając, ruszyliśmy. W ciszy mijaliśmy korytarze lochów, które zdawały się nie mieć końca.
Nie miałam pojęcia gdzie znajduje się schowek Snape'a, jednak wiedziałam, że strzegą go ogromne dębowe drzwi z wygrawerowanym wężem w lewym górnym rogu.
Kiedy myśleliśmy, że zaraz dotrzemy do celu, pojawił się problem. Stanęliśmy na rozwidleniu dróg.
Wspólnie zdecydowaliśmy, że Liv pójdzie w prawo, Blaise prosto, a ja w lewo. Po paru minutach marszu stanęłam przed kamienną ścianą. Przez myśl przeszło mi, że to ślepy zaułek, jednak nie zamierzałam się tak łatwo poddać. Wycelowałam różdżką w ścianę i szepnęłam „Dissendium".
Tak jak podejrzewałam, ściana rozsunęła się, ukazując wąskie przejście. Po przekroczeniu go znalazłam się w niedużym, zaciemnionym pomieszczeniu. Wiedziałam, że nie znajdę tu tego, czego szukam, jednak pchnięta ciekawością, ruszyłam w głąb pokoju. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nie ma tu nic oprócz jednego, wysokiego przedmiotu przykrytego białym prześcieradłem. Niepewnie podeszłam do niego i jednym, sprawnym ruchem zsunęłam biały materiał, przez co kurz, który się na nim znajdował, trafił do moich dróg oddechowych, drażniąc je i wywołując u mnie kaszel. Gdy kurz opadł, wreszcie mogłam zobaczyć, co skrywało prześcieradło. Było to najzwyklejsze... Lustro. Podeszłam bliżej, aby móc mu się lepiej przyjrzeć. Było wielkie, pięknie zdobione i zapewne bardzo stare. „Po co ktoś miałby chować zwykłe lustro za magicznym przejściem?" – przeszło mi przez myśl. W odbiciu ujrzałam siebie i... Moich rodziców? Odwróciłam się, jednak nikt za mną nie stał. Spojrzałam ponownie w lustro. Rodzice nadal tam stali, a pomiędzy nimi stałam... Ja. Nic z tego nie rozumiałam. Przecież ich tu nie ma. Moja mama... Ona przecież nie żyje...

- O co tu chodzi? – rzuciłam pytanie w przestrzeń, jednak pozostało ono bez odpowiedzi. Postanowiłam przyjrzeć się dokładniej odbiciu. Mama wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałam. Długie blond włosy okalały jej twarz, o delikatnych rysach. W jej dużych, niebieskich oczach dostrzegłam prawdziwą miłość. Była taka piękna... Spojrzałam na mojego ojca, lecz to, co zobaczyłam, sprawiło, że oniemiałam. Mój rodziciel obejmował swoją żonę z uśmiechem. Uśmiechem. On się nigdy nie uśmiecha. Zawsze ma bardzo poważny i ponury wyraz twarzy. Zerknęłam na jego lewe przedramię i nie zauważyłam mrocznego znaku. Wtedy zrozumiałam.
W lustrze zobaczyłam to, o czym zawsze marzyłam. Szczęśliwą rodzinę. Poczułam, jak po moim policzku spływa łza wzruszenia i tęsknoty, jednak nie starłam jej, tym samym pozwalając sobie na chwilę słabości.
Stałam tak przed lustrem, patrząc w odbicie, podświadomie starając się zapamiętać ten obraz na zawsze.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że czas wracać, chociaż tak bardzo pragnęłam tu zostać. Byłam pewna, że jeszcze odwiedzę to miejsce...

Z ogromnym żalem opuściłam pomieszczenie, a ściana za którą było ono ukryte sama się zasunęła. Postanowiłam wrócić i pójść za Liv w prawo. Gdy doszłam do rozwidlenia korytarzy usłyszałam hałas. Po chwili moim oczom ukazała się biegnąca Ślizgonka. W duchu skarciłam ją za to, że zachowuje się tak głośno. Przecież ktoś mógł nas usłyszeć!

- Olivia co ty...

- Norris. Kotka. Filcha. Mnie. Zauważyła. – szatynka ledwo co wydusiła z siebie słowa.

- Musimy spadać – spanikowałam. Spacery po lochach, w dodatku o północy grożą poważnym szlabanem.

- A Blaise? – Liv tak samo, jak ja panikowała.

- Dobra... Za mną – pociągnęłam przyjaciółkę w środkowy korytarz. Czując na karku oddech kotki, biegłyśmy ile sił w nogach, starając się przy tym nie narobić hałasu. Przed nami pojawił się zdezorientowany Diabeł. Zaciągnęłyśmy go do najbliższego pomieszczenia, które otworzyłam za pomocą zaklęcia Sezam Materio.
- O co...
- Ciii – Liv uciszyła Ślizgona i rzuciła zaklęcie Colloportus na drzwi. Ja w tej samej chwili niewerbalnie wyciszyłam pomieszczenie.

- Kotka Filcha mnie zauważyła – Liv bardzo się tym przejęła.

- Cholera... I co teraz? – Diabeł nareszcie zrozumiał powagę sytuacji.
- Poczekajmy tu z godzinę, a potem wrócimy do Pokoju Wspólnego pod wpływem zaklęcia kameleona. Co wy na to? – Szarooka wpadła na genialny pomysł. Teraz wystarczyło tylko trochę poczekać.
- Moja inteligenta siostrzyczka – uśmiechnęłam się do niej.

- Nie dość, że inteligenta, to jeszcze przebojowa – Liv wyjęła z kieszeni flakonik i podała mi go.

- Udało ci się! – rzuciłam się dziewczynie na szyję.

- Mi by się nie udało? – szarooka zaśmiała się.

Po dwóch godzinach czekania bezpiecznie wróciliśmy do swoich dormitoriów.

***

Sobota minęła mi głównie na leniuchowaniu. Większość Ślizgonów przez cały dzień nie wychodziła z lochów. Cieszyłam się, że odpuściłam sobie tę imprezę. Nie wiadomo co mogłoby się stać.
Po obiedzie poszłam na siódme piętro i przed dobre dwie godziny próbowałam dostać się do środka tajemniczego pomieszczenia. Używałam najróżniejszych zaklęć, jednak żadne z nich nie zadziałało. Chodziłam wzdłuż tej ściany w te i z powrotem. Bezskutecznie. Cała ta sytuacja mnie irytowała. Praktycznie w niczym nie posunęłam się dalej. No, może i mam gotowy eliksir wielosokowy, ale teraz muszę zdobyć włos Grenger, co wcale nie będzie proste. W dodatku to całe lustro w lochach nie dawało mi spokoju. Tak samo jak myśl co zrobię jutro. Zastanawiałam się, dlaczego moje życie musi być tak pokręcone. Dlaczego nie mogłoby być tak jakbym chciała?
Wracając do lochów, natrafiłam na osobę, którą najmniej bym chciała spotkać. O ile można ją nazwać osobą.
- O, Rose. Długo się nie widziałyśmy. Czyżbyś mnie unikała? – Marta zaśmiała się.
- A mam powód? – starałam się mówić pewnie, jednak nie byłam pewna, czy wyszło mi tak, jak chciałam.
- Rose, Rose, Rose... Ja nie wydam twojego... Sekretu – duch przeleciał przeze mnie, a ja poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.
- Nie? – zapytałam zdziwiona. Byłam pewna, że chce to zrobić.
- Nie. Nie miałabym w tym żadnych korzyści. – Marta rozejrzała się wokół. Byłyśmy same – Nie dołączaj do nich Rose. To droga do nikąd.
- Ja... - patrzyłam na nią zdziwiona. Nic z tego nie rozumiałam – Ja nie chcę być jedną z nich... Nie chcę... - szepnęłam.
- Widzę to. Musisz być silna i nie dać się. Nie powiem nikomu, ale jesteś mi winna przysługę,
zgoda? – Marta wpatrywała się we mnie.
- Zgoda – to było najlepsze, co mogłam wtedy zrobić. Zresztą... O co taki duch mógłby mnie poprosić?
- Świetnie – duch dziewczyny uśmiechnął się – To do zobaczenia – Marta odleciała i zostałam sama. Postanowiłam wyjść na błonia i zaczerpnąć świeżego powietrza.

***

Niedziela. Od samego ranka czułam dziwne ssanie w żołądku, jakby... Poczucie winy? Ale przecież nie zrobię nic złego... Tak sobie wmawiałam. Postanowiłam zrobić to szybko i w miarę bezboleśnie. Miałam nadzieję, że na śniadaniu będzie niewielka liczba uczniów. Liv, Diabeł i Smok czekali na mnie w Pokoju Wspólnym. Razem ruszyliśmy na śniadanie. Po drodze cała trójka rzucała tekstami, z których (według nich) mogłabym skorzystać. Gdy byliśmy niedaleko wejścia do Wielkiej Sali zauważyłam, że bliźniacy już tam wchodzą. Blaise popchnął mnie, mówiąc „Powodzenia"


___________________________
Hej... Ponownie :)
Wiecie, że do końca wakacji zostały już TYLKO 2 tygodnie? 
To przerażające, jak ten czas szybko leci...

Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :) 
Macie jakieś uwagi? Piszcie śmiało!

Gwiazdka? Komentarz?To bardzo motywuje ♥

Do następnego!


Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now