Rozdział 18

228 28 21
                                    

- Nie znajdziesz tu tego, czego szukasz. - usłyszałam za sobą tajemniczy głos...

Przerażona wydałam z siebie zduszony okrzyk. Nikogo się tu nie spodziewałam. Ba, byłam pewna, że nikogo tu nie zastanę! Obróciwszy się, ujrzałam... Dumbledore'a? Tak, to na pewno był on. Stał na środku pomieszczenia ubrany w długą, niebieską szatę i spoglądał na mnie łagodnie znad swoich słynnych okularów-połówek. Podobnie jak ja w prawej dłoni dzierżył różdżkę.
Nie mogłam wykrztusić słowa. Bałam się, że za zakradanie się do ukrytych pomieszczeń mogę wylecieć ze szkoły...
Dyrektor jakby rozumiejąc moje obawy, uśmiechnął się serdecznie i ponownie zabrał głos.
- Niech zgadnę. Przyszłaś tu, by móc lepiej przyjrzeć się tajemniczemu lustru, które znalazłaś jakiś czas temu?
Zszokowana kiwnęłam głową.
- Czy pan wie o wszystkim, co się dzieje w szkole? - zapytałam, odzyskawszy głos.
- Bardzo bym chciał. Czasami jednak coś umknie mojej uwadze. Czy wiesz, co pokazuje lustro?
Musiałam się chwilę zastanowić.
- Pokazuje to, o czym marzymy, tak? Czego bardzo chcemy? Mam rację? - Zerknęłam na spokojną twarz Dumbledore'a. Po raz kolejny tego wieczoru obdarzył mnie uśmiechem.
- W rzeczy samej. Jesteś bardzo bystra. Lustro Ein Eingarp pokazuje nie mniej, nie więcej, największe pragnienie naszych strapionych serc - tu zrobił pauzę - Powiem ci to, co kilka lat temu powiedziałem chłopcu, który tak jak ty odnalazł to wspaniałe lustro. No, dobrze. Może nie dokładnie to samo, ponieważ moja pamięć już mnie zawodzi, aczkolwiek zachowam sens. Nie możemy ciągle wracać do przeszłości i rozmyślać ''co by było, gdyby'' Taka droga prowadzi do nikąd. Bo jak brzmi stare, dobre mugolskie przysłowie. ''Nie spoglądaj w przeszłość, bo potkniesz się o teraźniejszość i zaprzepaścisz szansę na lepszą przyszłość". Także proszę cię, abyś nie szukała więcej tego lustra.
- Dobrze. I dziękuję - uśmiechnęłam się do dyrektora.
- Nie ma za co. Tak w ogóle, to do twarzy pani w rudym, panienko Midnight - mówiąc to, puścił do mnie oczko, a ja momentalnie się zaczerwieniłam. Miałam nadzieję, że Dumbledore tego nie zauważył.
- Ja...
- Rozumiem. Eliksir zmieniający kolor włosów - przerwał mi, śmiejąc się pod nosem. - Czy przyjmiesz jeszcze jedną radę od doświadczonego przez życie ponad stuletniego staruszka?
W odpowiedzi kiwnęłam głową.
- Pamiętaj, aby zawsze słuchać głosu swego serca i intuicji. To, co słuszne, nie zawsze jest dobre.
Słowa dyrektora zdziwiły mnie. Zastanawiałam się, o co mu chodziło.
- Na pewno zapamiętam. Jeszcze raz dziękuję panu - uśmiechnęłam się szczerze.
- A ja jeszcze raz powiem „Nie ma za co" No, a teraz zmykaj do dormitorium, póki nasz kochany woźny Filch jest w drugiej części zamku - tu ponownie mrugnął - Proszę cię też, abyś nikomu nie wspominała o tym, co tu znalazłaś.
- Nie ma sprawy. To tego... Do widzenia - powiedziałam, po czym opuściłam pomieszczenie.
Po dwudziestu minutach bezproblemowo dotarłam do dormitorium, gdzie szybko wskoczyłam w ulubioną pidżamkę i zmęczona oddałam się w Objęcia Morfeusza. Tej nocy przyśnił mi się pewien przystojny Gryfon...


***
Następnego ranka przy śniadaniu byłam nieco bardziej rozkojarzona niż zwykle, co nie uszło uwadze moim przyjaciołom.
- Hej, Rose. Co jest? - usłyszałam zmartwiony głos szarookiej.
- Um... Nic. A czemu pytasz?
- Bo właśnie posoliłaś kanapkę z nutellą - zdziwiona zerknęłam na swój posiłek. Cóż... Liv miała rację.
- Nie mogę się dzisiaj na niczym skupić - westchnęłam, z obrzydzeniem odłożyłam kanapkę na talerz. Długo jednak tam nie poleżała, gdyż Diabeł postanowił się nią zaopiekować.
- Fuj! - krzyknęłyśmy w momencie, w którym Blaise wziął gryza.
- No cho? - zapytał z ustami pełnymi... Słodko-słonej przekąski.
- Nic, nic - odpowiedziałyśmy razem, po czym się zaśmiałyśmy.
Nie minęła minuta, a do Wielkiej Sali wleciała chmara sów. Krążąc nad głowami uczniów, szukały swoich właścicieli, by wręczyć im to, co przyniosły. Nagle jeden egzemplarz Proroka Codziennego spadł na nasz stół, zahaczając o kawę brązowookiego, która znajdowała się teraz wszędzie, tylko nie w kubku.
- Cholerne sowy - warknął wkurzony Ślizgon, wycierając swój utracony, jakże drogocenny napój z szaty szkolnej.
Zaśmiałam się pod nosem, po czym zapłaciłam sowie odpowiednią kwotę i wzięłam do rąk gazetę.
Nagłówek brzmiał „Masowe ucieczki z Azkabanu" Poniżej widniało zdjęcie najbardziej poszukiwanej i najgroźniejszej osoby - Bellatriks Lestrange. Nerwowo przełknęłam ślinę, czując narastającą panikę. Bellatriks, Rudolf, Rookwood, Dołohow to tylko niektórzy z tych, którym udało się uciec.
Oznaczało to tylko jedno. Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać rośnie w siłę...
Westchnęłam, podsuwając przyjaciołom gazetę pod nos. ''Teraz rozumiem czemu w święta spotkają się wszyscy Śmierciożercy'' - przeszło mi przez myśl. Po minie Ślizgonów wywnioskowałam, że ich odczucia co do tej sprawy są takie same jak moje. Rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Na twarzach starszych uczniów malował się niepokój. Taką samą sytuację można było zaobserwować u grona pedagogicznego. Młodsze, niczego nieświadome roczniki gawędziły, wesoło popijając sok dyniowy. Zerknęłam na stół uczniów Domu Lwa, w tym na pewnego Gryfona. Tak jak większość tu zgromadzonych czytał Proroka, a jego mina wyrażała niezadowolenie. Nawet nie zauważyłam, kiedy jego wzrok podniósł się znad gazety, a nasze spojrzenia spotkały się. Trwało to o sekundę za długo. Zawstydzona, że ktoś przyłapał mnie na podglądaniu, odwróciłam wzrok czując, że moje policzki przybrały barwę Piwoni". „Co się ze mną dzieje?" - zapytałam siebie w myślach.
- Cieszysz się na powrót ciotki? - głos Diabła wyrwał mnie z zamyśleń i przywrócił do rzeczywistości.
- Słucham? - spojrzałam na przyjaciela. Na jego twarzy gościł uśmiech, jednak w tych brązowych oczach dostrzegłam cień strachu.
- Pytałem, czy cieszysz się na powrót ciotki. - powtórzył, patrząc na mnie.
- Daj spokój... Wolałabym, żeby zdechła w piekle.
- Hej, czytaliście? - Draco wepchnął się pomiędzy mnie a Blaise'a
- A kto nie czytał? - warknęła szatynka.
- Liv - spojrzałam na przyjaciółkę karcąco - Tak Smoku, czytaliśmy. Co o tym sądzisz?
- Myślę, że Sami Wiecie Kto, rośnie w siłę - blondyn ściszył głos do szeptu.
- Błyskotliwe spostrzeżenie - mruknęła Liv, a ja tylko przewróciłam oczami.
- My też tak uważamy stary - Blaise nie trudził się ze ściszaniem głosu.
- Zobaczymy, co z tego wyniknie - oznajmiłam, popijając kawę.


***
W drodze na pierwszą lekcję usłyszałam urywek bardzo intrygującej rozmowy.
- Jak to zgubiłeś ją? - ktoś był wyraźnie bardzo zdenerwowany.
- Cicho Ronald - tym razem odezwała się dziewczyna.
- Jak mam być cicho, skoro właśnie dowiedzieliśmy się, że Harry zgubił Mapę Huncwotów?!?
- Przepraszam, że Wam wcześniej tego nie powiedziałem... Sądziłem, że sam dam radę ją odnaleźć...

_____________

Dam dam dam... :D
Witajcie!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :3
Jakieś uwagi?

Gwiazdka? Komentarz?
To bardzo motywuje! ♥

Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now