Rozdział 8

303 33 7
                                    


- Ej ej ej! Koniec tego! Na chwilę nawet nie można się odwrócić. – Hagrid starał się opanować sytuację. – Różdżki zostawcie w pogotowiu, tylko nikomu o tym nie mówić! A co do zadania to macie pomóc mi w odnalezieniu Czerwonego Kapturka. Widziałem jak szwędał się tu ostatnio skurczybyk, jednak nie zdążyłem go złapać. Cholibka.
- Zaraz, zaraz, jaki znowu Czerwony Kapturek? – bliźniacy nie mieli zielonego pojęcia, o czym mowa.
- Czerwony Kapturek to karłowate stworzenie, podobne do Goblina. Żyje w miejscach, gdzie została przelana ludzka krew. Ich jedyną bronią jest drewniana pałka – odpowiedziałam znudzona.
- Czy jest w czym nie jesteś dobra? – zapytał kąśliwie jeden z rudzielców.
- Nie – dopowiedziałam, choć było to kłamstwo, jednak oni nie muszą o tym wiedzieć.
- No, no, jestem pod wrażeniem – Hagrid uśmiechnął się przyjaźnie. Wow! Pierwsza osoba spoza Slytherinu, która jest dla mnie miła.
- Tak więc, jak już wcześniej wspomniałem, będziemy szukać Czerwonego Kapturka. Podzielimy się na dwie grupy. Ja pójdę z Georgem w prawo, natomiast Wasza dwójka w lewo.
- Czemu ja mam iść z nią?
- Chyba raczej czemu ja mam iść z nim!
- Idziemy tak jak powiedziałem.- Odpowiedział gajowy. George uśmiechał się wrednie do brata, natomiast ten piorunował go wzrokiem – Gdyby coś się działo, to macie wystrzelić czerwone iskry w niebo, kapewu? – na znak zrozumienia pokiwaliśmy głowami – Świetnie! To dozobaczyska dzieciaki! – mówiąc to, razem z Georgem poszli w wyznaczonym kierunku, natomiast my ruszyliśmy w swoim. Przez 10 minut nikt do nikogo się nie odzywał. Nie wytrzymałam dopiero gdy zauważyłam, że bliźniak cały czas mi się przypatruje.
- No i co się gapisz? – zapytałam opryskliwie.
- Nie martw się, to nie dlatego, że uważam, że jesteś ładna. Po prostu wielki, włochaty pająk chodzi ci po głowie – mówił to ze stoickim spokojem.
- Co?! Aaaa! – zaczęłam krzyczeć i gwałtownie trzepać włosy, w nadziei, że ten rzekomy robal spadnie. Usłyszałam śmiech chłopaka. Zerknęłam na niego – zwijał się ze śmiechu. Opamiętałam się, rozumiejąc, że dałam się nabrać.
- Ale... haha... ty... haha... śmiesznie... haha... wyglądałaś... haha.
- Weasley! Przestań mnie w końcu doprowadzać do białej gorączki! – byłam wściekła. Znowu.
- Ojojoj, czyżby Ślizgoneczka bała się małego pajączka? – tłumił śmiech.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne pieprzony zdrajco krwi.
- Ajajaj, ale pojazd. – Najwyraźniej chłopak miał w głębokim poważaniu moją złość.
Nie patrząc na niego, szybkim krokiem zaczęłam przemierzać las.
- Hej! – zawołał za mną – Idziesz w złą stronę! Ugh... kobiety – zrezygnowany ruszył za mną.
Przez następne 15 minut Fred próbował nawiązać ze mną konwersację, jednak bezskutecznie.
Mijaliśmy po raz trzeci to samo drzewo, co oznaczało to tylko jedno – zgubiliśmy się. Jednak ja wcale tym się nie przejęłam. Szłam przed siebie, udając, że doskonale zdaję sobie sprawę, gdzie jesteśmy. Wtedy zobaczyłam je – parę białych, mrożących krew w żyłach ślepi. Przeszywały mnie wzrokiem, jakby wiedziały, że je widzę. Przeszedł mnie dreszcz. Powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się obrazy z przeszłości.
Moja matka bierze mnie na ręce. Stara się mnie ukryć. Wchodzi mężczyzna. Ma na sobie czarną szatę. Jego twarz przykrywa złota maska. Matka coś krzyczy. Ja chyba płaczę. Błysk zielonego światła. Łomot upadającego ciała. Świst deportacji. I krzyk. Mój krzyk...
Słyszałam, że chłopak coś do mnie mówił, jednak nie zwracałam na to uwagi. Zwierzę wyłoniło się spomiędzy drzew, a dzięki światłu księżyca mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Na pierwszy rzut oka przypominało konia. Jego białe ślepia nie odrywały ode mnie wzroku. Wydawało się, że w ogóle nie ma mięśni. Czarna, połyskująca skóra pokrywała wystające kości. Testral rozprostował skrzydła, dzięki czemu mogłam ujrzeć go w całej okazałości. Był przerażający, ale jednocześnie piękny. Podeszłam jeszcze krok bliżej i powoli wyciągnęłam dłoń, w kierunku pyska stworzenia. Nie cofnęło się, co uznałam za zgodę. Delikatnie pogładziłam zwierzę. Pod opuszkami palców można było wyczuć każdą kosteczkę. Patrzyłam w jego oczy i byłam jak w transie.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego głaszczesz powietrze? – dopiero teraz przypomniałam sobie o istnieniu rudzielca.
- Ciesz się, że go nie widzisz – powiedziałam tajemniczo nieprzerwanie głaszcząc Testrala.
- Yyy chcesz mi powiedzieć, że ty coś widzisz, a ja nie i w dodatku ty to jeszcze głaszczesz? Okey... czego się nawdychałaś? Są tu jakieś grzyby halucynogenne? – chłopak zaczął rozglądać się w poszukiwaniu przyczyny mojego ''dziwnego'' stanu.
- Ahh Fred... jak ty mało wiesz o życiu... - zwierzę machnęło głową, jakby potwierdzając moje słowa.
- Tak, tak sądziłem, że będziesz mogła je zobaczyć – ni stąd, ni zowąd pojawił się Hagrid z Georgem.
- Co zobaczyć? – zapytali jednocześnie bliźniacy.
- Ciekawe – zerknęłam na olbrzyma zaprzestając głaskania zwierzęcia.
- Czyją śmierć widziałaś? – zapytał cicho. Chłopcy spojrzeli po sobie i zamilkli, przysłuchując się naszej rozmowie.
- Mojej matki – z powrotem odwróciłam się do zwierzęcia, ponownie je głaszcząc. – Miałam wtedy 5 lat. Doskonale pamiętam ten dzień, więc nie dziwie się, że moje je ujrzeć.
- Przykro mi – w jego głosie dało się wyczuć szczere współczucie.
- Nie trzeba – przełknęłam gorzkie łzy, który tak usilnie chciały się wydostać. Nie mogłam im na to pozwolić. Nie tu. Nie teraz. Nie przy nich.
Testral odsunął się ode mnie, ukłonił i odleciał. Hagrid uśmiechnął się.
- Wygląda na to, że Tenebrus cię polubił. Tylko nielicznym się kłania.
- Idziemy dalej szukać Czerwonego Kapturka? – chciałam jak najszybciej zmienić temat.
- Już nie musimy. Razem z Georgem znaleźliśmy go i wykurzyliśmy, także ogłaszam koniec szlabanu na dziś. Wracajmy.
W drodze powrotnej słyszałam jak gajowy tłumaczył bliźniakom co tam naprawdę się wydarzyło. Nie wiem czy nie chcieli, czy bali się odezwać do mnie, po tym wszystkim. Nie obchodziło mnie to.
Tamtej nocy nie mogłam zasnąć. Myślami wracałam do dnia sprzed 11 lat. Dnia, który zmienił całe moje życie...

_______________

Hej! 
Wow! Dziękuję Wam za 337 wyświetlenia i 49 gwiazdek :* Dla mnie to bardzo dużo :D
Co sądzicie? Lubicie w ogóle Rose? xD
Rozdział krótki, wiem, jednak kolejny będzie dłuższy ;)

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania. To bardzo motywuje ♥ 
Do następnego!

Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Onde histórias criam vida. Descubra agora