Rozdział 21

202 29 8
                                    

- Hasło? - Gruba Dama patrzyła na nas wyczekująco.
- Odwaga - odpowiedział posłusznie Longbottom, a obraz odsunął się, ukazując przejście do Pokoju Wspólnego Gryffyndoru.
Dopiero teraz miałam chwilę, by przyjrzeć mu się dokładnie. Było to okrągłe pomieszczenie, wielkością przypominające Pokój Wspólny Ślizgonów. Szkarłatno-złoty wystrój idealnie oddawał ducha uczniów Domu Lwa. W całym Pokoju mieściło się mnóstwo kanap i foteli, na których siedzieli Gryffoni, wesoło rozmawiając. Ognisko, w którym buchał ogień, oraz trzy stoliki znajdowały się na prawo od wejścia. Niedaleko zaś mieściły się drzwi, którymi można było dojść do dormitoriów. Ściany zdobiły ornamenty lwów. Na lewo dwie młode dziewczyny oblegały biblioteczkę. Zapewne powinnam tam podejść i wziąć coś, by zachować wiarygodny wizerunek, jednak od razu z tego zrezygnowałam.
- Ja idę do sypialni. Pa - Neville uśmiechnął się i odszedł.
- Pa! - krzyknęłam za nim, zwracając uwagę wszystkich tu zgromadzonych. - No co? - zapytałam na głos. Uczniowie po sekundzie wrócili do swoich zajęć. Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał 14:20, co oznaczało, że, mimo iż wiedziałam już wszystko, musiałam grać dalej aż do godziny 19:00. Westchnęłam, siadając na pierwszym z brzegu fotelu. Był wygodniejszy niż te w lochach. A może tylko mi się wydawało?
- Musisz o niej zapomnieć.
- Tyle że nie potrafię... - usłyszałam urywek intrygującej rozmowy. Rozejrzałam się w celu zlokalizowania rozmówców. Na lewo siedzieli... jakże by inaczej... Fred i George Weasleyowie.
- To się naucz - George wyglądał na niezadowolonego. Poczułam, jak serce wali mi w piersi, a w żołądku zawiązuje się wielki supeł. Pchnięta impulsem zareagowałam.
- Cześć chłopaki - uśmiechnęłam się, siadając naprzeciwko. - Coś się stało Fred? - zapytałam, spoglądając na chłopaka. Jego oczy wyrażały bezsilność i smutek. Supeł w żołądku zacieśnił się jeszcze bardziej.
- Hej.
- Och... hej Miona - Fred uśmiechnął się smutno. - Tylko sprawy sercowe... nie zrozumiesz...
- O ile mi dobrze wiadomo, to gejem nie jesteś, więc skoro masz problem z dziewczyną, to kto inny jak dziewczyna będzie wiedziała jak ci pomóc? - nie miałam pojęcia, skąd wzięło się we mnie tyle odwagi. Chłopcy spojrzeli na mnie wyraźnie zaskoczeni.
- Nie wiedziałem, że znasz się na związkach - zaczął George.
„Myśl Rose, myśl!" - krzyczałam do siebie w myślach, nerwowo przygryzając dolną wargę.
- Chodziłam z Krumem - odpowiedziałam po chwili.
„Kurde... nawet ja nie chodziłam z kimś tak przystojnym"
- I jak o nim zapomniałaś? - Fred oparł łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Wyglądał przy tym tak uroczo... „Chwila... jakie zapomnieć?"
- Nie zapomniałam. Utrzymujemy naszą znajomość przez listy - jedna z wielu informacji przygotowanych przez Liv. Dziewczyna nieźle się spisała.
- Aha... - chłopak wyraźnie posmutniał.
- Porozmawiaj z nią - „Czy ja to serio powiedziałam? OMG. Przecież ja nawet nie wiem, o kogo chodzi...Ale za to wiem, o kogo chciałabym, żeby chodziło..."
- Jeszcze czego - prychnął George. Fred spuścił wzrok na swoje dłonie.
- Fred? - zagadnęłam rudzielca.
- Tylko się ośmieszę - westchnął. - Zresztą... ja nawet nie wiem, co dokładnie czuję... - zerknął na mnie, zapewne sprawdzając, czy nadal go słucham. Kiwnęłam głową na zachętę. George przewrócił oczami.
- Jest ładna - kontynuował - Ba, jest śliczna. Wygląda jak ze snów...
- Chyba koszmarów - wtrącił się drugi bliźniak. Fred zlekceważył jego komentarz i ciągnął dalej.
- Nie jest jak te wszystkie puste dziewczyny z jej domu. Jest inteligenta i bardzo bystra, przy czym zabawna. Słodka i silna. Niezależna i delikatna. Przyciąga mnie niczym magnes. Jej piękne, niebieskie oczy widzę za każdym razem, gdy zamykam swoje, a wizja ponownego pocałunku nie daje mi spać po nocach. Jej śmiech jest niczym lekarstwo na każde zło, a uśmiech... Ma najcudowniejszy na świecie. - Z każdym jego słowem czułam, jak serce bije mi coraz mocniej. Wpatrywałam się w niego jak urzeczona, nie dowierzając w to, co właśnie powiedział. On natomiast uśmiechał się lekko.
- Wow... nie wiedziałam, że taki z ciebie poeta.
- Gdy mówi się o miłości, słowa same płyną z naszych ust. Prosto z serca.
Miałam szczerą nadzieję, że chodziło mu o mnie. Niby wszystko by się zgadzało ale... Właśnie. Zawsze było jakieś "ale".
- Proszę cię Fred, ogarnij się - bliźniak był wyraźnie zdenerwowany - Ośmieszyła cię na oczach całej szkoły! Ma cię totalnie gdzieś. Chłopie, patrzysz na nią przez różowe okulary. To wredna, kłamliwa i przebiegła suka. Nie zasłużyła sobie na kogoś takiego jak ty! - Fred chciał mu przerwać, jednak brat nie pozwolił mu dojść do słowa. - Dobrze ci radzę, weź się za jakąś Gryfonkę, Puchonkę czy Krukonkę, a Ślizgonki to ty zostaw w spokoju! Nigdy, w historii Hogwartu żaden Gryfon nie był ze Ślizgonką i tak na zawsze pozostanie. Nie zmienisz tego. Skąd wiesz, czy ona nie zostanie Śmierciożercą?!
Zabolało. Cholernie zabolało. A więc tak wszyscy o mnie myślą? Jako o wrednej, okropnej i przyszłej Śmierciożerczyni? Jego wypowiedź mocno mną wstrząsnęła. Cóż... przynajmniej teraz miałam pewność, że chodziło im o mnie...
Wzięłam parę głębokich oddechów, by choć trochę się uspokoić.
- Nic o niej nie wiesz - wycedził Fred.
- Tak samo, jak ty braciszku.
- Uspokójcie się, proszę - mimo bolącego serca starałam się opanować sytuację. Chociaż o wiele bardziej wolałabym stąd uciec i gdzieś się schować... By płakać. - Nie można oceniać po pozorach.
- A od kiedy to ty bronisz tych durnych arystokratów, co? - George patrzył na mnie ze złością.
- Ja... um... Po prostu ona jest tu nowa.
- I? - chłopak wyraźnie tracił cierpliwość.
- I to, że nie wiemy jaka ona jest.
- Proszę się! - prychnął. - Ostatnio pokazała, jaka jest. Idealna w każdym calu z milionami galeonów na koncie. Myśli, że jest taka świetna. Głupia arystokratka. Tak naprawdę to jest nikim. Nic w życiu sama nie osiągnie. Kochany tatuś będzie za nią wszystko załatwiał, tak jak do tej pory - ponownie prychnął. Freda zamurowało.
- A skąd wiesz, że tak naprawdę to jest tylko maska? Że jej życie wcale nie jest takie idealne, jak myślisz? Może ukrywa to, kim tak naprawdę jest?! Nie wiesz tego! Nikt z Was nie wie! Nie wszyscy do cholery muszą mieć tak idealne życie, jak ty! Kochającą się rodzinę! Można ona wolałaby być na twoim miejscu!? W ogóle jej nie znasz Weasley! - wybuchłam, zwracając tym uwagę wszystkich tu zgromadzonych. Bliźniacy spojrzeli na mnie, nie kryjąc szoku. Nie patrząc na innych, szybkim krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Co jej odbiło? - usłyszałam na odchodnym.
Trzasnęłam portretem, budząc Grubą Damę, która nie była zadowolona z moich poczynań.
- Uspokój się - powiedziała łagodnie. W odpowiedzi prychnęłam niczym rozjuszona kotka i pobiegłam na błonia. Czułam, jak krew gotuje mi się w żyłach. "Jak on śmiał? Jak on do cholery śmiał mnie tak nazwać! Pieprzony zdrajca własnej krwi..."
Po chwili znalazłam się na miejscu, gdzie przywołałam swoją miotłę i wzbiłam się w powietrze.
W tamtej chwili nie obchodziło mnie to, że Hermiona Granger nie ma bladego pojęcia jak się lata...

____________
Hej, jest i nowy rozdział!
Krótki, ale skoncentrowany na jednym wątku i ważnej dla historii postaci :D
No, to jak Wam się podoba takie wydanie Freda? A George? Nie za ostro zareagował?
I gdzie do licha poleci nasza Rose?
Piszcie w komentarzach co myślicie ♥
Nie zapomnijcie zostawić gwiazdki! Wasza aktywność bardzo motywuje ♥

Nominację dodam już niedługo ^^

Do następnego!



Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum