Rozdział 23

204 32 19
                                    

Rozdział dedykuję yebyemnyetho oraz Eweciosz, które odgadły, że chodzi o Hagrida ♥

Zerknęłam na mojego wybawcę, który okazał się... Hagridem! Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na jego widok, jak w tej chwili.

- Hagrid! - pisnęłam i ruszyłam w jego kierunku, jednak dwa inne centaury - gniady i srokaty - zastąpiły mi drogę.
- To uczennica Hogwartu i podopieczna samego Dumbledore'a, a ja już zabieram ją ze sobą. - szedł w moją stronę, w rękach dzierżąc kuszę. Towarzyszył mu Kieł.
- Na to pozwolimy ci. Celestynie, Piołunie odsuńcie się - centaury posłusznie wykonały polecenie, a ja podbiegłam do gajowego - Lecz ostrzegam cię ja. Uczniów pilnuj swych. Niebezpiecznie w lesie jest... I poza nim również. - skinął głową na pozostałych, a tamci odgalopowali w głąb lasu.
- Dziękuję się Tristanie - mówiąc to pół-olbrzym skinął głową, a ja poszłam w jego ślady.
- Za co nie ma. Pójdę już ja, lecz o moich słowach nie zapominaj Hagridzie. Żegnajcie. - ruszył kłusem w stronę, gdzie przed chwilą zniknęli jego towarzysze.
- Nawet nie wiem co powiedzieć - pół-olbrzym spojrzał na mnie karcąco.
- To nie moja wina, że miotła przestała lecieć. - starałam się bronić, lecz przez zmęczenie, które dopiero teraz, gdy adrenalina zaczęła puszczać moje ciało, zaczęłam odczuwać, nie szło mi to najlepiej.
Hagrid westchnął i pokręcił głową w geście załamania nad moją skromną osobą.
- Masz szczęście, że cię lubię Rose, inaczej zapewne już mogłabyś się pakować.
- Naprawdę mnie nie wydasz? - zapytałam, niedowierzając.
- Pewnie, że nie. Ale, żeby mi to było pierwszy i ostatni raz, jasne? Cholibka... Co ci strzeliło do głowy? Mogło ci się coś stać. Centaury czasem są nieprzewidywalne. - mamrotał pod nosem, torując mi drogę z dziwnych, dwumetrowych roślin.
- Hagrid? - zagadnęłam gajowego.
- Mhm.
- Co to są przepowiednie? - zapytałam zaintrygowana, po czym ziewnęłam przeciągle.
Pół - olbrzym zerknął na mnie zdziwiony, lecz po chwili wrócił do poprzedniego zajęcia. Zauważyłam, że spiął się lekko. A może tylko mi się wydawało?
- Taka stara, prymitywna magia. Nie warto nawet o tym gadać - Hagrid machnął ręką - Zwykłe brednie. Nie będę się zagłębiał w temat, bo widzę, że odpływasz, a przed nami jeszcze dobra godzina marszu. Cholibka, mam nadzieję, że mi tu nie pagibniesz - stwierdził, drapiąc się po głowie. Zbył mnie... Jednak z jednym miał rację. Byłam potwornie zmęczona...
- Tak w ogóle, to dlaczego masz na sobie szatę Gryfonów? - zapytał zdziwiony.
- Taki zaaaakład - odpowiedziałam, ponownie ziewając.
Hagrid w odpowiedzi mruknął coś o nieodpowiedzialnych uczniach i ich głupich zakładach.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, no, prawie w ciszy. Mój towarzysz co jakiś czas rzucam sucharem, zapewne po to, bym nie zasnęła na stojąco.
W końcu po około siedemdziesięciu minutach marszu, który dla mnie ciągły się w nieskończoność, wyłoniliśmy się z Lasu, a naszym oczom ukazał się Zamek Hogwart.
- Jest przed 21, także nawet sprawnie nam to poszło. Zmykaj szybko do lochów i proszę cię, żebyś nie rozpowiadała na prawo i lewo gdzie byłaś, ani tym bardziej o tej sytuacji z centaurami. To tego... dozobaczyska na kolejnej lekcji. Pokażę wam coś fajnego - zawołał dziarsko, po czym skierował się w stronę swojej chatki, ja natomiast podpierając się na Błyskawicy, ruszyłam w kierunku lochów.
- Rose! - przyjaciele dopadli mnie, gdy ledwo przekroczyłam próg szkoły.
- Gdzie byłaś?!
- Martwiliśmy się o ciebie!
- Co się stało?!
- Czy to krew?!
- Jak ty wyglądasz?!
Zostałam zbombardowana pytaniami. Nagle poczułam, jak nogi się pode mną uginają. Ktoś - zapewne Diabeł - wziął mnie na ręce.
- Jutro wam opowiem... Jutro... To był długi dzień... - wymamrotałam, po zetknięciu z przyjemnie chłodną pościelą.
- Masz rację. - usłyszałam nad sobą. Nie minęła sekunda, a oddałam się w Objęcia Morfeusza.
***
Powoli otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zielono - srebrny wystrój oznaczał, że znajduję się w dormitorium Ślizgonów.
Wspomnienia wczorajszego dnia zaczęły wracać do mnie w zawrotnym tempie.
Eliksir. Śniadanie. Golden Trio. Gwardia Dumbledore'a. Bliźniacy. Miotła. Zakazany Las. Centaury. Hagrid... Jednak za Chiny nie mogłam przypomnieć sobie, jak ja się tu znalazłam. Czułam się trochę jak po wielkiej imprezie, gdzie od nadmiaru alkoholu urywa ci się film. Usłyszałam burczenie w brzuchu. No tak, przecież nie jadam wczoraj kolacji. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku, czując, jak strzelają mi wszystkie kości. Zerknęłam na ręce, na których o dziwno nie zauważyłam żadnych zadrapań i siniaków. Rana na policzku również zniknęła. Domyśliłam się, że to za sprawą moich cudownych przyjaciół. Zwróciłam uwagę na swoją prowizoryczną pidżamę, która okazała się być szatą Gryfonów.
- Nareszcie wstała nasza Śpiąca Królewna. - zawołał Blaise po wejściu do dormitorium. Towarzyszyła mu Olivia.
- Ile spałam? - zapytałam, siadając i ponownie się przeciągając.
- Piętnaście godzin, jest dwunasta. Rose, powiesz nam teraz, co się stało? - zapytała zatroskana dziewczyna. Oboje usiedli na łóżku, które ugięło się pod ich ciężarem. Liv wręczyła mi tacę pysznie wyglądających kanapek. - I jedz, na pewno jesteś głodna. - Jakby na potwierdzenie jej słów, ponownie głośno zaburczało mi w brzuchu, na co wszyscy zaśmialiśmy się.
- Dziękuję. To, od czego zacząć? - zapytałam już bardziej poważna, po czym zatopiłam zęby w pysznej kanapce z szynką.
- Od początku. - odpowiedzieli zgodnie.
Opowiedziałam im wszystko, pomijając jedynie parę szczegółów, m.in. o tym, czego dowiedziałam się na temat Gwardii Dumbldore'a i tematu rozmowy z bliźniakami. Nie mogłam przypomnieć sobie natomiast, o czym rozmawiały centaury... Najwyraźniej nie było to zbyt istotne.
Nagle coś sobie uświadomiłam.
- O Boże! - krzyknęłam, zrywając się na nogi.
- Co jest? - zapytała przerażona Liv.
- Grenger! Co z Grenger? Przecież zapomniałam zmodyfikować jej pamięć! O Boże. Na Merlina. Jezus Maria... Wszystko się teraz wyda! Będziemy mieli przechlapane! Wyleją nas ze szkoły! - maszerowałam w kółko po pokoju, panikując i żywo gestykulując.
- Spokojnie, nie musisz wzywać wszystkich poważnych bóstw i nie bóstw - zaśmiałam się Diabeł - Sytuacja opanowana.
- Jak to? - stanęłam na środku, gapiąc się na niego, jakby był z innej planety.
- Nie było cię, więc musieliśmy dać sobie jakoś radę. Wcieliliśmy w życie mój przebojowy plan „B" - Zabini wypiął dumnie pierś i uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów, które nawiasem mówiąc, idealnie kontrastowały z jego ciemną karnacją.
- Mój był lepszy... - mruknęła niezadowolona Ślizgonka.
- Wcale nie.
- Wcale tak!
- Wcale nie!
Wywróciłam oczami. Kłócili się jak stare, dobre małżeństwo.
- Dobra, ogar ludzie. Więc, co to za przebojowy plan?
- Stwierdziłem, że upijemy Grenger.
- Co proszę? - zapytałam z nadzieją, że tylko się przesłyszałam.
- No co no - zaśmiał się - Upiliśmy ją Ognistą, więc będzie gadać, że nic nie pamięta z poprzedniego dnia, a te wszystkie dziwne rzeczy, które palnęła, były spowodowane ilością promili w jej krwi.
- I to jest ten „przebojowy" plan? - parsknęłam śmiechem.
- A ty miałabyś lepszy? - zapytał lekko urażony.
- Hello! Ja miałam! - szarooka machała rękami, żebyśmy ją zauważyli. - Chciałam zrzucić ją ze schodów, czy coś podobnego, żeby trafiła do Skrzydła Szpitalnego. Pomfrey wmówiłaby jej, że ma amnezję. Gdyby nie chciała, użyło, by się na niej Imperio i po sprawie. - na koniec wzruszyła ramionami, jakby to, co powiedziała, było czymś oczywistym i w stu procentach normalnym.
- No tak, genialny plan. Banalny do wykonania - Diabeł mruknął z przekąsem.
- Nie ważne - machnęłam ręką.
- Ej, ale szkoda, że nic nie dowiedziałaś się o tym ich stowarzyszeniu. A miałem taką ochotę ich wydać i patrzeć jak po kolei wylatują ze szkoły - na ustach Blaise'a pojawił się chytry uśmieszek.
Już miałam odpowiedzieć, że mi również przykro z tego powodu, gdy drzwi z głośnym trzaskiem otworzyły się, a w nich stanęło dwóch, na pozór, tak bardzo różniących się od siebie chłopaków.

Hej!
Tak w ogóle jak Wam się podoba cała historia?
Zmienilibyście coś? ;*

Gwiazdka? Komentarz? To bardzo motywuje ♥

Not My Choice/hp [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now