Rozdział 42

10.9K 519 8
                                    

Pov. Simon

Gdy zobaczyłem jak ludzie Roberta rzucają na ziemię związana Ane, miałem ochotę zastrzelić go na miejscu, ale wolałem nie ryzykować życia rudej. Szczerze powiedziawszy, to ta dziewczyna mnie nie obchodziła, ale wiedziałem ile ona znaczy dla Mayi, a ta blondynka była już dla mnie cholernie ważna. Widziałem jak Luke, obok którego stałem wysyłał wiadomość do szefa, że potrzebujemy wsparcia, a w tym czasie dziewczyna wykłócała się z Robem, próbując zyskać na czasie. I nie powiem całkiem dobrze jej to wychodziło, bo przez jakieś 20 minut się wykłócali.
W pewnej chwili zaczęli prowadzić Ane do auta, a wtedy zaczęła się strzelanina. Schowaliśmy się za ścigaczami, co chwilę oddając strzały w stronę wrogiego gangu, kilku z nich padło trupem, ale nikt nie zwrócił na nich większej uwagi. U nas obyło się bez większych rannych, a przynajmniej do czasu. Na kilka sekund przed wejściem do samochodów, Mike, jeden z ludzi Roba, oddał strzał, trafiając w bok Asha. Chłopak upadł, tracąc przy tym sporo krwi. Podszedłem do przyjaciela i przez głowę szybko zdjąłem koszulę, każąc mu uciskać ranę. Strzały ucichły, ale po chwili było słychać jeszcze jeden, a po nim zduszony jęk.

- Maya. - krzyknął Tom, a ja momentalnie znalazłem się przy dziewczynie, biorąc ją na ręce zanim opadła.

Blondynka oderwała w brzuch, a cały przód jej bluzki był zakrwawiony.

- Simon! Mark przyjechał.- krzyknął Luke.

- Wezmę Mayę. Pomóżcie Ashowi.-  odkrzyknąłem i z dziewczyną na rękach pobiegłem w stronę tak dobrze znanego mi samochodu.

Gdy tylko z blondynką wsiedliśmy nasz szef ruszył do prywatnej kliniki, mówiąc, że Asha zawiozą innym autem. Po kilku minutach byliśmy już pod szpitalem, do którego wbiegłem trzymając Maye na rękach. 

Szybko skierowałem się na OIOM, gdzie zawsze był nasz lekarz. Gdy tylko nas zobaczył szybko kazał mi położyć dziewczynę na łóżku, co też uczyniłem.

 - Co się stało?

- Została postrzelona w brzuch. - powiedziałem szybko, a lekarz wrócił na salę każąc mi czekać.

***
Krążyłem w kółko już koło godziny. Co chwile ktoś wchodził, lub wychodził z sali, ale gdy chciałem jakieś informacje słyszałem tylko jedno zdanie:

- Proszę czekać.

Jakieś pół godziny temu widziałem Ash'a. Dowiedziałem się, że poza szyciem, nic nie trzeba robić. Zostanie trochę na obserwacji. Chłopaka jednak to w ogóle nie obchodziło. Dla niego liczył się tylko stan Mayi i Any.

W końcu z sali wyszedł Taylor Krauze, nasz lekarz.

- Co z nią?- zapytałem

- Jej stan jest dobry, ale wprowadziliśmy ją w śpiączkę, ponieważ straciła sporo krwi. Narządy wewnętrzne nie zostały uszkodzone.

- Kiedy się obudzi?

- W ciągu kilku dni, a teraz przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów, jak coś będzie nie tak, to mnie wołaj.

- Jasne, dzięki.

Po skończonej rozmowie z lekarzem, od razu skierowałem się do sali, w której leży Maya.

Usiadłem koło jej łóżka i czekałem.

***

Minęły już 4 dni odkąd Maya została postrzelona, a blondynka jest dalej w śpiączce. Z Ashem jest podobnie, tylko że on jest przytomny, kula nie uszkodziła nic ważnego, więc teraz leży w szpitalu z bandażem, odpoczywając. Kilka godzin po wypadku zrobił ogromną aferę, ale dzięki temu leży na jednej sali z kuzynką, mając ją 24 godziny na dobę na oku. Mimo, że ja też jej nie opuszczam, ani na krok, no z wyjątkiem wizyt w toalecie.

Nasi ludzie cały czas próbują namierzyć Ane, ale jak na razie bez rezultatu. Ale nie ma się czemu dziwić, Maya mimo, że jest z nami dopiero od miesiąca, jest już jednym z naszych najlepszych hackerów... Co ja pieprzę... jest najlepsza i nie tylko w hackerstwie. Jest piękna, zabawna, pewna siebie, mądra i w ogóle zajebista. I tak, cholernie mi się podoba, a ja nie wiem co mam z tym zrobić. Zawsze byłem pewnym siebie dupkiem, który kocha tylko siebie, a dziewczyny traktuje jak zabawki. Ale przy tej blondynce staję się jakąś cholerną ciotą!

- Simon... - usłyszałem cichy głos Mayi i skierowałam wzrok na dziewczynę.

- Jestem tutaj. - powiedziałem łapiąc mnie za rękę.

- Daj mi wodę. - wyszeptała, a ja szybko spełniłem jej prośbę. - Dzięki. Co się...- przerwała, a w jej oczach, zobaczyłam zrozumienie. - Co z Aną?

- Nie możemy jej znaleźć. Ale jeszcze nic nie jest stracone. W końcu nasz najlepszy hacker odzyskał przytomność.

- Ktoś jeszcze został ranny?- zapytała zdziwiona

- Tak. Oberwałem w bok, ale jest dobrze.- odezwał się Ash, a blondynka spojrzała w tamtą stronę.

- Boże, Ash. Wszystko ok? Jak się czujesz?- zasypywała go pytaniami, na co chłopak się cicho zaśmiał.

- Wyluzuj, mała. Wszystko ok. Z naszej dwójki to ty byłaś gorzej ranna.

- A właśnie co mi było?

- Dostałaś rykoszetem w brzuch. Narządy wewnętrzne nie uszkodzone, ale z powodu sporej utraty krwi, wprowadziliśmy cię w stan śpiączki farmakologicznej na okres jak się teraz okazało czterech dni, chociaż miałaś się obudzić trochę później.- odezwał się lekarz, który właśnie wszedł do pomieszczenia. - Jestem doktor Krauze. Jak się czujesz Mayu.

- Wszystko dobrze.

- Pozwolisz, że Cię zbadam?- zapytał, a dziewczyna skinęła głową.- Wiem, że Ash to twój kuzyn, ale jak chcesz, to możemy wyprosić ich obydwu.

- Nie trzeba. - powiedziała

- Dobrze, to Ash może zostać, ale Simona, prosiłbym o opuszczenie sali.

Kurwa. Cicho westchnąłem, bo serio chciałem zostać.

- Niech zostanie. - poprosiła dziewczyna, a ja uśmiechnąłem się lekko.

- No dobrze. Ale niech nie przeszkadzają.- zgodził się lekarz i podszedł do blondynki. - Podnieś koszulkę.

Dziewczyna wykonała polecenie, a ja spojrzałem na odsłonięta skórę. Pod opatrunkiem, który lekarz zdjął, znajdowała się zszyta rana, wokół której uformował się lekki siniak. Widziałem w życiu poważniejsze rany, ale nie wiedzieć czemu ta była z nich najgorsza. Mężczyzna zaczął delikatnie uciskać brzuch nastolatki i pytać czy boli, ale dziewczyna zaprzeczała. Dopiero gdy dotknął siniaka lekko się skrzywiła, ale gdy dotknął rany, znów nie reagowała.

- Okey. Wygląda na to, że wszystko dobrze. Wstań jeszcze. - poprosił odsuwając się, a Maya bez żadnego problemu wykonała polecenia. - Dobra. Widzę, że jesteś silna i uparta, bo to nie możliwe, że przy wstawaniu, ani trochę cię nie bolało, ale skoro należysz do Mark'a, to się nie ma czego dziwić. - zaśmiał się lekko, a dziewczyna posłała mu mały uśmiech.

- Będę żyć.

- Wierzę. Zostaniesz do jutra na obserwacji, jeśli wszystko będzie dobrze, to przepiszę ci tylko maść na szybsze gojenie i wypuszczę do domu, zgoda?

- Jasne.

- Zaraz przyślę pielęgniarkę, żeby zmieniła opatrunek i podała środki przeciwbólowe, a teraz się połóż i odpocznij.

___________________________________________________________________

Dla niecierpliwych :D

_plucio_ zakleta018

Do końca zostało 7 rozdziałów i epilog, więc jeszcze tydzień z pierwszą częścią, a po krótkiej przerwie napiszę drugą

Buziaki :*

Vera__18

Nowe ŻycieTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon