Rozdział 45

12.2K 562 7
                                    

- A czy mam jakiś wybór? Przecież jak się nie zgodzę, to będziesz mi tak długo truł, aż zmienię zdanie. - oznajmiłam, a mężczyzna się zaśmiał. - Tak myślałam.

- Potraktuję to jako zgodę. - oznajmił i chwycił telefon, uderzając w ekran kilka razy.

- Chodź tu. - powiedział do aparatu i nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.

Kilka minut czekaliśmy w ciszy, a potem do pomieszczenia wszedł Luke.

- Stało się coś?- zapytał patrząc na zmianę to na mnie, to na Mark'a.

- Nie. - stwierdził szef. - Siadaj. - polecił, a gdy chłopak wykonał polecenie, kontynuował. - Chciałem ci przedstawić mojego drugiego zastępcę .

- Maya? - zdziwił się. - Czy ja o czymś nie wiem?

- Teraz już wiesz wszystko. - oznajmiłam wzruszając ramionami, a Mark zachichotał.

- Może ja wyjaśnię. Maya zgodziła się zostać moim drugim zastępcą, a ty ją we wszystko wprowadzisz, jasne?

- No spoko.

- Dobrze. To wszystko. Możesz iść, ale przyślij tu jeszcze Ash'a.

Szatyn skinął głową i bez słowa opuścił pomieszczenie, a jego miejsce po chwili zajął Ash.

- Usiądź. - polecił Mark. - A teraz szczerze. Jak się czujecie?

- Ja pierdole. - jęknęłam.

- Co jest?- zdziwił się mój kuzyn.

- Zostawiłam spluwę w sali narad.- na moje słowa oboje spojrzeli zdziwieni.

- Po co ci spluwa?

- Do zastrzelenia tego tu. - oznajmiłam, wskazując Mark'a na co razem zaczęli się śmiać.

Nawet Ashowi, odkąd dowiedział się, że namierzyłam Ane, polepszył się humor.

- A tak na poważnie. Maya, kłóciłaś się, że chcesz jechać na tą akcję, ale ja muszę wiedzieć, czy dasz radę. To jest świeża rana, ma ledwie 4 dni. Ja wiem, że dostałaś rykoszetem, ale to nie zmienia faktu, że jesteś ranna.

- Dam radę jechać. Czuję się dobrze.

- Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz.

Tak, tylko troszeczkę. Bo prawda jest taka, że przy gwałtowniejszych ruchach, jebie jak cholera. Ale nie odpuszczę sobie tej akcji.

- A ty Ash?- zapytał Mark

- Tak samo.

- No niech wam będzie. Idziemy planować akcję.

Tak też zrobiliśmy. I po kilku minutach byliśmy w sali narad.

- Maya, podaj ten numer. - polecił Sam, a ja podeszłam do głównego komputera i wpisałam odpowiedni ciąg liczb.

Kilka minut później na komputerze pokazały się współrzędne, które wprowadziliśmy na mapę.

- Musimy prześledzić monitoring, aby sprawdzić, czy na pewno tutaj ją przynieśli. - powiedział Sam, a ja razem z resztą chłopaków zaczęłam w przyśpieszonym tempie oglądać nagranie. - Przy okazji oszacujcie liczbę strażników.

- Mam ją. - powiedziałam po 5 minutach pracy i odpowiedni fragment wyświetliłam za pomocą rzutnika.

- Dobrze. Ile ich tam może być?

- 200-300 osób. - stwierdził jakiś chłopak, chyba Quin.

- Dobra. - oznajmił Mark. - Wiemy gdzie jest. Tom, Simon, powiadomcie WSZYSTKICH naszych ludzi stąd , że obowiązkowe zebranie za dwie godziny, w centrum.

Nowe ŻycieOnde histórias criam vida. Descubra agora