5. Lokatorka.

8.7K 429 16
                                    

Następnego dnia rano Nate zadzwonił do pracy i powiedział, że dzisiaj musi wziąć wolne, po czym szybko zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szpitala.

- Nie podoba mi się to. – zaczął Nathan, gdy podjechaliśmy pod główne wejście.

- A myślisz, że mi się podoba ? – odpowiedziałam – W końcu będę mieszkała nie wiadomo jak długo z twoją byłą pod jednym dachem.

- Jesteś zazdrosna ? – mężczyzna uśmiechnął się do mnie głupkowato.

- Jak myślisz ? – warknęłam. Moje oczy ciskały gromy.

- Nie masz o co. – pochylił się w moją stronę i pocałował w czoło – Kocham tylko ciebie i żadna inna kobieta mi w głowie, a w szczególności Sophie.

Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego.

- Lepiej już chodźmy. – rzuciłam, wysiadając z auta.


Siedzieliśmy w holu, czekając aż zjawi się Sophie. Na całe szczęście, nie musieliśmy czekać długo – zjawiła się niecałe dwadzieścia minut później. Szła powoli, w prawej ręce niosąc torbę podróżną. Ogólnie nie wyglądała najlepiej – była blada na twarzy i miała sińce pod oczami.

- Cześć. – powiedziała niepewnie – Ja nie chcę wam robić kłopotu. Nie zdziwię się, jeśli mnie odeślecie. Poradzę sobie sama.

Już miałam coś powiedzieć, gdy Nate westchnął głośno, podszedł do niej i niechętnie wziął jej torbę, bez słowa kierując się do wyjścia ze szpitala.

- To chyba znaczy, że jedziesz z nami. – starałam się posłać jej jak najszczerszy uśmiech. Dziewczyna odwzajemniła mój gest i razem ruszyłyśmy za moim mężem.

Podczas podróży powrotnej do domu, w samochodzie panowała cisza jak makiem zasiał. Ja siedziałam z przodu, obok Nathana, a Sophie zajęła miejsce z tyłu.

Gdy w końcu dojechaliśmy, mój mąż wysiadł bez słowa i poszedł do domu. Westchnęłam głośno, wysiadłam z auta i pomogłam dziewczynie.

Mam tylko nadzieję, że cała ta sytuacja nie odbije się na naszym małżeństwie.


********


Było popołudnie. Nate siedział w salonie i oglądał coś w telewizji, Sophie odpoczywała w pokoju gościnnym, a ja zajęłam się przygotowywaniem obiadu.

- Pomóc ci ? – usłyszałam od progu kobiecy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Sophie.

- Nie, dam sobie radę. – posłałam jej słaby uśmiech – Ty powinnaś odpoczywać.

Dziewczyna przewróciła oczami i odpowiedziała:

- Błagam cię, ciąża to nie choroba. Leżąc cały dzień na łóżku, zwariuję. Nie jestem typem leniucha.

- Rozumiem cię. Ja też nie potrafię wytrzymać w łóżku dłużej niż pół dnia, nawet gdy jestem chora.

Na chwilę zaległa między nami cisza. Sophie usiadła na krześle przy stole i podkuliła pod siebie nogi.

- Przepraszam za to wszystko. – szepnęła nagle – Sprawiam wam same kłopoty. Na dodatek Nate nie może na mnie nawet patrzeć. Wiem, że wyrządziłam mu w przeszłości wiele złego, ale minęło ładnych parę lat i się zmieniłam, naprawdę.

- Nie mnie cię osądzać. – zapewniłam ją, patrząc na nią uważnie – Każdy w życiu popełnia błędy. Ważne, żeby potrafić je naprawić.

Kobieta pokiwała w zamyśleniu głową i nic więcej już nie powiedziała.

- Nate, obiad ! – krzyknęłam pół godziny później. Sophie siedziała cały czas przy stole, milcząc jak zaklęta.

- Idę ! – usłyszałam, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się mój mąż. Widać było, że spiął się, gdy ujrzał swoją byłą. W sumie nie ma co się dziwić: ja i Brad to może inna historia, ale nie wyobrażam sobie, że za kilka lat siadamy przy jednym stole i jemy obiad jak starzy znajomi.


Jak można było się spodziewać, posiłek zjedliśmy w milczeniu.

- Pojadę na chwilę do Dylana i Mary. – stwierdził, gdy skończyliśmy jeść – Dzwonił do mnie, że jest jakaś ciężka sprawa i potrzebuje mojej pomocy. Wrócę wieczorem. – pocałował mnie w czubek głowy i już go nie było.

Super, pomyślałam. Jeśli tak teraz będą wyglądać najbliższe miesiące naszego małżeństwa, to czarno to widzę.


********


Jakiś czas potem postanowiłam, że zadzwonię do mamy. Musiałam się komuś wygadać.

- Uważaj na nią, córeczko. – powiedziała, gdy opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami – Z tego co mówisz, nie podoba mi się ta dziewczyna. Skoro w przeszłości odstawiała takie akcje, Bóg jeden raczy wiedzieć, do czego jeszcze jest zdolna.

- A może rzeczywiście się zmieniła ? – spytałam z nadzieją.

- Proszę cię, Mel. – odpowiedziała z politowaniem – Nikt aż tak się nie zmienia.

W sumie to zgadzałam się z moją mamą. Nie wierzę w jej czyste intencje.

- Dobrze, mamo. Będę na nią uważać. Kocham was.

- My ciebie też, skarbie. Dzwoń w razie czego. – skwitowała, po czym się rozłączyłyśmy.

Jedno jest pewne – ja i Sophie na pewno się nie zaprzyjaźnimy. Nie mogę dać się zwieść i jej zaufać. Czuję, że za tym wszystkim kryje się coś grubszego.


___________________________________________________________


Jak myślicie, Sophie rzeczywiście coś kombinuje czy zwyczajnie  potrzebuje pomocy ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-).

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Where stories live. Discover now