8. Chyba powariowaliście !

7.9K 411 3
                                    

Gdy wróciliśmy do domu, światła były pogaszone, co znaczy, że Sophie poszła już spać.

- Posłuchaj, muszę ci o czymś powiedzieć... - zaczęłam, gdy weszliśmy do sypialni. Wiem, że miałam utrzymać to przed nim w tajemnicy, ale nie potrafię. Za bardzo mnie to męczy.

- Stało się coś ? – zaniepokoił się mój mąż.

- Dzisiaj rano podsłuchałam rozmowę telefoniczną Sophie, a że wydała mi się podejrzana, postanowiłam ją śledzić. I wychodzi na to, że dobrze zrobiłam. Dojechałyśmy do kawiarni, w której spotkała się z twoim kuzynem, Robertem. – uważnie przyglądałam się jego twarzy. Zauważyłam, że Nate zacisnął szczęki, a dłonie miał zwinięte w pięści.

- Wiesz o czym rozmawiali ? – zapytał spokojnie, jak dla mnie zbyt spokojnie.

- Nie, bałam się, że mnie zauważą, więc szybko stamtąd wyszłam. – odpowiedziałam, gładząc go po ramieniu – Hej, co jest ?

- Zaraz wyrzucę ją z domu, w ciąży czy nie w ciąży, nie obchodzi mnie to. – warknął.

- Nie możesz ! – zaprzeczyłam – Nie możemy dać po sobie poznać, że czegokolwiek się domyślamy. Poczekamy kilka dni i zobaczymy, co się stanie.

- Okej. – zgodził się Nathan niechętnie i mocno mnie do siebie przytulił.


********


Następnego dnia była sobota, więc Nate był w domu.

- Pomóc ci w czymś ? – zapytał popołudniu, gdy przygotowałam kolację.

- Nie, dzięki. – uśmiechnęłam się do niego – Gdzie Sophie ?

- Bierze prysznic na górze. – mruknął – Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby siadała z nami do stołu. Moich rodziców szlag trafi.

- Wiem, ale przecież nie możemy kazać jej siedzieć na górze, zamknięta w pokoju. – stwierdziłam.

- Jasne, ale...- pokręcił głową z rezygnacją – czuję, że ta kolacja to będzie katastrofa.



Dwie godziny później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Mój mąż westchnął i poszedł otworzyć.

Sophie siedziała przy stole w kuchni i trochę pomagała mi przygotować kolację.

- Witaj, synku. – usłyszałam głos Karen. No to zaraz się zacznie – A gdzie Melanie ?

- W kuchni. – odpowiedział Nate – Wchodźcie, nie stójmy w przejściu.

Po chwili w pomieszczeniu pojawili się uśmiechnięci Karen i John, ale gdy zauważyli kto siedzi przy stole, mina natychmiast im zrzedła.

- Co ona tutaj robi ?! – praktycznie wydarł się John.

- Kochanie, uspokój się. – powiedziała jego żona kojąco, kładąc dłoń na jego piersi – O co w tym wszystkim chodzi ?

- Może ja lepiej pójdę do siebie. To nie był dobry pomysł. – wyszeptała Sophie i wstała od stołu.

- Nie, nie musisz... - zaczęłam, ale weszła mi w słowo:

- Nic nie szkodzi, naprawdę. Na ich miejscu zachowałabym się tak samo. – posłała mi słaby uśmiech – A poza tym, to rodzinna kolacja, a ja do niej nie należę.

Nie czekając na moją reakcję, wyszła z kuchni i poszła na górę, do swojej sypialni.

- Chyba powariowaliście ! – zaczęła Karen, gdy zostaliśmy w kuchni sami – Co ta dziewczyna tutaj robi ?

- Przyszła do nas pewnego wieczoru i powiedziała, że nie ma gdzie się podziać. – wytłumaczyłam – Z początku została tylko na jedną noc, ale gdy trafiła do szpitala i okazało się, że ciąża jest zagrożona, ktoś musiał się nią zająć. Sophie ma tylko ciotkę w Ohio, a w tym stanie nie może podróżować. Dlatego wypadło nas. Wierzcie mi, ani ja ani Nate nie jesteśmy zadowoleni z tej całej sytuacji.

Moja teściowa westchnęła i usiadła przy stole obok swojego męża.

- Oj, dzieci... - pokręciła głową załamana – W co wyście się wpakowali ?

Podeszłam do niej i się przytuliłam, a ona natychmiast odwzajemniła mój uścisk.

- Nie martwcie się. – powiedziałam, zerkając na Johna – Mamy wszystko pod kontrolą.

- Jakby tylko coś się działo, to macie nas powiadomić. Zrozumiano ? – zastrzegł surowo mój teść.

- Tak, tato. – odpowiedzieliśmy ja i Nathan równocześnie.

Na chwilę zaległa cisza, po czym Karen westchnęła głośno i zaproponowała:

- Może zjemy kolację zanim całkiem wystygnie ? Melanie na pewno się napracowała. 

Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i odpowiedziałam:

- Jasne. Siadajcie, a ja już podaję. 


********


- Wszystko było bardzo pyszne, skarbie. - powiedziała moja teściowa, gdy skończyliśmy jeść. 

- Dziękuję. - poczułam, że się rumienię. Karen była doskonałą kucharką i to, że tak smakowało jej to, co ugotowałam, mile połechtało moje ego. 

- Będziemy się już zbierać. - rzucił John, wstając od stołu - Robi się późno. Pamiętajcie, w razie kłopotów, dzwońcie. 

- Pamiętamy. - zapewniłam go. 

Uściskaliśmy się jeszcze na pożegnanie, po czym nasi goście wyszli. 

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Where stories live. Discover now