15. Nareszcie.

7.7K 416 4
                                    

Odłożyłyśmy wszystko na miejsce, zgasiłyśmy światło, po czym uchyliłyśmy drzwi, by upewnić się, że droga wolna.

- Idziemy. – szepnęłam do przyjaciółki i tak, jak weszłyśmy do pomieszczenia, tak teraz przemknęłyśmy niezauważone. Jakby to kogoś zdziwiło, Kate wciąż stała przy biurku niczego nieświadomego policjanta i go zagadywała.

Dyskretnie dałyśmy jej znać, że może już skończyć tę szopkę, po czym wyszłyśmy z komisariatu na zewnątrz.

- Udało się ? – spytała Karen, jak tylko zobaczyła, że ja i Mary wyszłyśmy.

- Tak. – powiedziałam z uśmiechem – Okazało się, że lekarz, który wykonał obdukcję, nazywa się tak samo, jak kobieta, która zadzwoniła do nas ze szpitala, mówiąc, że musimy zająć się Sophie.

- To na pewno nie jest przypadek. – rzuciła moja teściowa.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, dołączył do nas Dylan.

- I co ? Udało ci się coś załatwić ? – doskoczyłam do niego.

- Tak, sama zobacz. – uśmiechnął się do mnie. Już miałam zapytać, o co mu chodzi, gdy na zewnątrz wyszedł mój mąż.

Niewiele myśląc, rzuciłam się biegiem w jego kierunku, a on zauważywszy mnie, otworzył ramiona, uśmiechając się szeroko.

Przytuliłam go mocno, a on podniósł mnie i okręcił się ze mną wokół własnej osi.

- Tak bardzo tęskniłam. – mówiłam, całując go po całej twarzy.

- Ja też. Tylko myśl o tobie trzymała mnie przy życiu. – wyszeptał, po czym pocałował mnie zachłannie. Świat wokół nas przestał istnieć – byłam tylko ja i Nate, mężczyzna którego kocham ponad wszystko i dla którego zrobię wszystko. Moje życie.

- Sorry, że wam przerywamy, ale może chodźmy już stąd, co ? – wtrąciła nieśmiało Mary. Niechętnie się od siebie oderwaliśmy, po czym Nathan powiedział:

- Racja. Póki co mam dość tego miejsca.


********


Niedługo potem wszyscy dojechaliśmy do nas do domu.

- To co dalej ? – zapytała Kate.

- Będę musiała odwiedzić tego lekarza i przekonać go, żeby wyznał prawdę. – powiedziałam, przygotowując nam wszystkim coś do picia, a Karen zajęła się obiadem.

W samochodzie opowiedziałam Nathanowi i reszcie, co udało mi się ustalić razem z Mary i powiedzieć, że byli źli to niedopowiedzenie. Oni po prostu wściekli się na maksa, w szczególności Nate. No ale co się dziwić – w końcu przez te oszczerstwa trafił do aresztu, a przed nim proces w sądzie.

- Pójdę tam z tobą. – oświadczył mój mąż, krzyżując ręce na piersi.

- Taaa i jeszcze czego ! – ofuknęłam go – Jeśli ktoś się dowie, że nachodzisz świadka oskarżenia, rozpęta się piekło. Poza tym, znając ciebie, jak tylko go zobaczysz, dasz mu w pysk. Nie ma mowy, zabiorę ze sobą Dylana.

- Ale... - zaczął Nate, ale ojciec wszedł mu w słowo:

- Posłuchaj swojej żony, synu. Ona ma rację. Masz wystarczająco dużo problemów, nie dokładaj sobie więcej.

Nathan westchnął i rzucił niechętnie:

- Dobrze już, dobrze. A kiedy chcecie tam iść ?

- Myślę, że jutro. – spojrzałam na Dylana, a on pokiwał głową na znak zgody.



Jeszcze trochę posiedzieliśmy wszyscy razem, po czym Karen stwierdziła:

- Zostawimy was samych. Na pewno chcecie spędzić trochę czasu tylko we dwoje.

- Dziękujemy. – uśmiechnęłam się do nich z wdzięcznością.

- Zadzwońcie jutro, dobrze ? – poprosiła – Chcemy być na bieżąco.

- Jasne. – obiecałam – Jak tylko czegoś się dowiem, dam znać.

- Trzymajcie się, dzieciaki. – rzucił John.

Mary i Kate uściskały mnie na pożegnanie, a Dylan pocałował w czoło, mówiąc:

- Jutro rano przyjadę do ciebie i pojedziemy do tego szpitala.

- Dobra, będę czekać. – uśmiechnęłam się do niego i się pożegnaliśmy.

- Pójdę wziąć prysznic i zaraz do ciebie wrócę. – powiedział Nate, gdy wszyscy wyszli.

- Okej, ja wezmę się za przygotowywanie obiadu. – stwierdziłam i poszłam do kuchni.

Całe szczęście, wszystko wróciło do normy. No – prawie wszystko. Najważniejsze, że Nate jest już w domu, a nie w tym przeklętym areszcie.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo się za nim stęskniłam. Spanie w łóżku bez niego, niemożliwość spędzenia razem dnia była dla mnie torturą.

Może brzmię jak jakaś słaba kobieta uzależniona od swojego męża, ale nie obchodzi mnie to. Bo po części tak jest – nie potrafię funkcjonować bez mężczyzny, którego kocham nad życie. A co ważniejsze, wiem, że on czuje tak samo. Dla siebie nawzajem jesteśmy w stanie poświęcić wszystko. Bo tak postępują ludzie, którzy szczerze się kochają – robią dla siebie wszystko, nie bacząc na konsekwencje.


__________________________


Nate'a w końcu wypuszczono do domu ;-). Tylko co dalej ? Czy uda się udowodnić jego niewinność ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie :-D. 

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz