36. To chyba sen.

7.1K 383 12
                                    

Nate wyszedł do pracy dwie godziny temu, a ja czułam się koszmarnie.

Od świtu miałam okropne mdłości i nie mogłam długo ustać, bo zaraz kręciło mi się w głowie i musiałam się położyć.

Przez prawie godzinę musiałam przekonywać mojego męża żeby poszedł do pracy i zostawił mnie samą w domu, bo sama sobie doskonale dam radę.

Zgodził się pod jednym warunkiem – że zostanie ze mną Mary i mnie przypilnuje.

Nie chciałam wykorzystywać mojej przyjaciółki, ale przystałam na prośbę mojego męża. Jeszcze doszłoby między nami do awantury, a tego nie chcę.

- Potrzebujesz czegoś ? – spytała Mary, wchodząc do salonu. Leżałam właśnie na sofie i oglądałam program śniadaniowy, podjadając chrupki kukurydziane.

- Nie, dzięki. – uśmiechnęłam się do niej – Chodź, usiądź obok mnie.

- Sorry, ale jeśli to nie problem to wyskoczyłabym do marketu na małe zakupy. – popatrzyła na mnie przepraszająco.

- No co ty, zajmę się sobą sama. – zapewniłam ją, machając ręką.

- Na pewno ? – dopytywała.

- Tak, na pewno. – zirytowałam się – A teraz już idź i daj mi się nacieszyć samotnością.

- Okej, okej. – zaśmiała się – Już idę. Wrócę w ciągu godziny.

- Dobra. To do później ! – krzyknęłam za nią, gdy była już w drzwiach.



Czterdzieści minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Mary już wróciła ? Dziwne. Poza tym, czemu nie otworzy sobie drzwi kluczem, tylko puka ?

Wzruszyłam ramionami i powoli wstałam z kanapy, żeby otworzyć.

Gdy zobaczyłam, kto stoi na progu mojego domu, aż mnie wmurowało. Przede mną stał mój najgorszy koszmar. Sophie.

Już chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem, ale dziewczyna wstawiła stopę w drzwi i powiedziała błagającym tonem:

- Wysłuchaj mnie, proszę cię. Nie zajmę ci wiele czasu.

- Dlaczego miałabym słuchać czegokolwiek, co masz mi do powiedzenia ? – skrzyżowałam ręce na piersi, czekając na dobry powód, by nie wytargać jej za kudły. Po tym wszystkim co nam zrobiła, jeszcze ma czelność tutaj przychodzić ?!

- Chcę tylko żebyś mnie wysłuchała, błagam. – kontynuowała.

- Dobra, wchodź. – zgodziłam się niechętnie i odsunęłam się, by wpuścić ją do domu. Weszłyśmy do kuchni i usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy stole.

Dopiero teraz jej się dobrze przyjrzałam i muszę powiedzieć, że nie wyglądała najlepiej. Miała sińce pod oczami, była blada, bez grama makijażu, włosy miała zebrane w niedbały węzeł na karku i była ubrana w szare dresy, biały T – shirt bez rękawów, a na to narzuciła szary, wyciągnięty sweter.

- Więc mów. – rzuciłam wyczekująco.

- Ja chciałam was przeprosić. – zaczęła, ale jej przerwałam:

- Ha ! Daruj sobie, nie nabiorę się już na twoje sztuczki.

- To żadne sztuczki, naprawdę. – tłumaczyła – Chcę szczerze przeprosić. Zachowałam się jak ostatnia suka. I zapłaciłam za to najwyższą cenę: straciłam moje dziecko. Nie potrafię wyobrazić sobie gorszej kary.

- Wiem, słyszałam o twoim dziecku. – złagodniałam – Przykro mi.

Pokręciła głową i uśmiechnęła się niewesoło.

- Należało mi się. – stwierdziła cicho.

- Nie mów tak. Nikt nie zasługuje na to, przez co przeszłaś. I w dodatku musiałaś zmierzyć się z tym wszystkim sama.

- Nie było łatwo. – szepnęła – Wciąż nie jest. Nie potrafię otrząsnąć się z tej straty. Dlatego chcę was przeprosić. Chociaż tyle mogę zrobić. Dopiero gdy straciłam moje dziecko, uświadomiłam sobie, jakie piekło wam urządziłam. Wszystko przez moją chorą chęć odzyskania Nate'a. Od początku wiedziałam, że jestem na straconej pozycji, bo widziałam, jak on na ciebie patrzy. A to wywołało we mnie jeszcze większą złość i nienawiść do was. To, co zrobiłam...nigdy sobie tego nie wybaczę. Dlatego proszę ciebie o wybaczenie. Wiem, że nie mam do tego prawa, a jednak to robię.

- Ja... - zatkało mnie. Najnormalniej w świecie mnie zatkało. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że po tym wszystkim Sophie przyjdzie do mnie i będzie błagać o wybaczenie. – wybaczam ci. I tak już zapłaciłaś za swoje winy.

- Dziękuję. – jej cała twarz się rozświetliła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Nie będę was więcej niepokoić.

Odprowadziłam ją do wyjścia i powiedziałam jeszcze:

- Mam nadzieję, że w końcu znajdziesz szczęście.

Sophie uśmiechnęła się do mnie słabo i odpowiedziała:

- Ja też mam taką nadzieję. Tobie i Nate'owi też życzę, żebyście byli szczęśliwi.

Uśmiechnęłam się do niej, po czym zamknęłam drzwi. To był dziwny poranek. Chyba muszę się uszczypnąć, żeby uwierzyć, że to nie sen. 


______________________________________________________


I jak myślicie, Sophie rzeczywiście zniknęła z życia Melanie i Nathana na dobre ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Where stories live. Discover now