29. Rozprawa - cz. I.

6.9K 391 14
                                    

Dni, które pozostały do rozprawy minęły szybciej niż podejrzewałam. Zanim się obejrzałam był piątek rano i jechaliśmy do sądu.

Dylan i Nathan musieli stawić się szybciej, więc ja, Julie, Robert i Mary dojechaliśmy do nich później.

- Denerwujesz się ? – zapytała Julie, gdy byliśmy w samochodzie.

- Tak. – uśmiechnęłam się niepewnie - Boję się, że coś jeszcze się wydarzy.

- Nie martw się, wszystko dobrze się ułoży. – ścisnęła mi pocieszająco rękę – Za parę godzin ty i Nate będziecie mogli skupić się na sobie i na waszym nienarodzonym dziecku.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz. – odetchnęłam głęboko.



Pół godziny później dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do gmachu sądu i znaleźliśmy numer sali, w której miała odbyć się rozprawa.

Gdy zobaczyłam, kto czeka przed wejściem, krew się we mnie zagotowała.

Oparci o ścianę, roześmiani stali Sophie i Robert. Widocznie cieszyła ich ta cała sytuacja.

- Proszę, proszę... - zaczęłam, zbliżając się do nich – Kogo to moje oczy widzą ? Ją spodziewałam się tutaj zobaczyć, ale ciebie, Robert ? Myślałam, że poszedłeś po rozum do głowy i zrezygnowałeś z tej całej szopki.

- Mówiłem ci: nie odpuszczę mojemu kuzynowi. – z jego oczu ciskały iskry.

- Jesteście oboje siebie warci. – prychnęłam – Wariatka i kreatura z niską samooceną. Żałosne.

- Daj spokój, Mel. – wtrąciła Mary, stając obok mnie z Julie i Robertem – Nie trać na nich czasu.

Posłuchałam jej i nic już nie mówiąc, zostawiłam Sophie i Roberta samych sobie. Ona jeszcze tego nie wie, ale na tej rozprawie ją upokorzę.

Nagle zauważyłam, że w naszym kierunku zmierzają trzy dobrze znane mi osoby.

- A co wy tutaj robicie ?! – zapytałam zaskoczona.

- Jak myślisz ? – Karen spojrzała na mnie z pobłażaniem – Będziemy zeznawać. Nie pozwolimy, żeby tej jędzy uszło to wszystko na sucho.

- Jesteście pewni ? – popatrzyłam na nią, Johna i Kate z powątpieniem – To nie będzie miłe przeżycie.

- Tak, jesteśmy pewni. – wtrącił John, a Kate i Karen mu przytaknęły – Nie będziemy stać z boku i spokojnie się wszystkiemu przyglądać.

- Ok. – uśmiechnęłam się do nich – W sumie to cieszę się, że tutaj jesteście.

Karen podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.

- Chyba nie myślałaś, że was z tym wszystkim zostawimy, co ?



Gdy wybiła dziesiąta poproszono wszystkich o wejście na salę. Po wejściu od razu zauważyłam Dylana i Nathana, którzy siedzieli z przodu po lewej stronie. Na mój widok mój mąż uśmiechnął się do mnie i puścił oczko. Po prawej stronie siedział jak mniemam prokurator, a obok niego, odwróceni tyłem do okna znajdowali się przysięgli.

Wzięłam głęboki oddech i zajęłam miejsce w trzeciej ławce w z rzędu po lewej stronie.


********


Proces trwał już od ponad godziny. Do tej pory na świadków powołano rodziców, Kate, Mary i wielu znajomych Nate'a (w tym Julie i jej męża), którzy zgodnie twierdzili, że jest on niewinny.

Teraz nadeszła kolej na ,,świadków" Sophie. Na pierwszy ogień poszedł Robert. Na sam jego widok mnie mdliło.

Po złożeniu przez niego przysięgi, nadeszła pora na złożenie zeznań.

- Co może pan powiedzieć w tej sprawie ? – zapytał prokurator.

- Ja i Sophie znamy się prawie dziesięć lat. – zaczął swoją wyssaną z palca opowieść Robert – Któregoś wieczoru przyszła do mnie do mieszkania cała zapłakana i ze śladami pobicia na ramionach i twarzy. Powiedziała, że jest w ciąży z Nate'em. Gdy zapytałem się jej, kto ją tak urządził, powiedziała, że właśnie Nathan. Podobno na początku wszystko było dobrze, on cieszył się z tego dziecka i razem planowali przyszłość. Ale tego wieczoru coś mu odbiło: nawrzeszczał na Sophie, mówiąc że to nie jego dziecko i że go nie chce, po czym ją pobił. Ledwie udało się jej uciec i przyjechała prosto do mnie.

Nie wierzyłam w to co słyszę. To znaczy wiedziałam, że ta kanalia będzie łgać jak najęta, ale nie podejrzewałam, że zmyśli taką historię. Należał mu się Oscar za talenty aktorskie, naprawdę.

- Czy chce pan dodać coś jeszcze ? – zapytał prokurator.

- Nie, to wszystko. – zaprzeczył.

- Czy obrona ma jakieś pytania ? – wtrącił sędzia.

- Tak, wysoki sądzie. – przyznał mój brat, po czym zwrócił się do Roberta – Pamięta pan, około której godziny przyjechała do pana pokrzywdzona ?

- Było gdzieś po dwudziestej pierwszej. – powiedział po chwili zastanowienia.

Mój brat pokiwał głową z zamyśleniu i kontynuował swoje przesłuchanie.

- Czy wiedział pan wcześniej, że pokrzywdzona jest w ciąży z Nathanem Clarkiem ?

- Nie, nie wiedziałem tego. – odparł.

- To skąd ta wiara, że to akurat pan Clark pobił ciężarną panią Marson ?

- Bo Sophie mi to powiedziała.

- I uwierzył pan tak bez zastanowienia ? – drążył Dylan.

- Tak. – pokiwał głową Robert.

- Dziękuję, nie mam więcej pytań. – skierował swoje słowa do sądu mój brat.

- Jeśli nikt nie ma już żadnych pytań, świadek jest wolny. – rozporządził wysoki sąd.

- Jeśli wysoki sąd pozwoli, chciałbym powołać na świadka Melanie Clark, żonę oskarżonego. – poprosił Dylan.

- Oczywiście. – zgodził się – Proszę, żeby pani Clark tutaj podeszła.

Odetchnęłam głęboko i wstałam z ławki, kierując się na miejsce dla świadków. Czułam, że wszystkie oczy są zwrócone na mnie. Aż przeszły mi ciarki po plecach. 


__________________________________


Robert to gnida...

Co jeszcze się wydarzy ? I jaki zapadnie wyrok ? 

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon