7. Jeszcze więcej problemów.

7.9K 406 10
                                    

Wyszłam z kawiarni przed nimi, bo wiedziałam, że i tak nie dowiem się, o czym rozmawiają.

- Hej, możemy się spotkać ? – postanowiłam, że zadzwonię do Mary i opowiem jej o wszystkim. Mam nadzieję, że coś mi doradzi.

- Jasne, a coś się stało ? – spytała zaniepokojona.

- To nie jest rozmowa na telefon.

- Okej... - zawahała się – to może za chwilę będę u ciebie ?

- Lepiej będzie jeśli to ja przyjadę do ciebie. – zaprzeczyłam – U mnie będzie Sophie, a nie chcę, żeby słyszała, o czym rozmawiamy.

- Dobra...trochę mnie przerażasz. – wyrzuciła z siebie – Będę czekać.

- Dzięki, pa. – stwierdziłam i się rozłączyłam.

Nie tracąc czasu, ruszyłam na przystanek i wsiadłam w autobus, który dojeżdża do domu mojego brata.

Dwadzieścia pięć minut później byłam na ulicy, przy której mieszkają Mary i Dylan.

Zapukałam do drzwi i chwilę później w przejściu stanęła moja przyjaciółka.

- Cześć, wejdź. – powiedziała, tuląc mnie do siebie.

- Dzięki, że miałaś dla mnie czas. – uśmiechnęłam się do niej niepewnie.

- No co ty, dla ciebie zawsze mam czas. – zaperzyła się i weszłyśmy do kuchni – Napijesz się czegoś ?

- Może herbaty. – stwierdziłam i Mary wstawiła wodę.

- No to teraz opowiadaj. – rzuciła i usiadła na krześle naprzeciwko mnie, podkulając pod siebie nogi.

Opowiedziałam jej wszystko, począwszy od dziwnej rozmowy telefonicznej Sophie rano, na jej spotkaniu z Robertem kończąc.

- Co za baba ! – krzyknęła, chodząc nerwowo po kuchni – I jeszcze ten gnojek, Robert ! Co im strzeliło do łba ?!

- Spokojnie, Mary. – powiedziałam – Póki co nic jeszcze się nie stało.

- Czy ty się słyszysz ?! – naskoczyła na mnie - ,,Póki co nic się jeszcze nie stało" ?! Jedno ci powiem, jeśli ta parka się potajemnie spotyka, to znaczy, że szykują grubsze świństwo.

Westchnęłam i odpowiedziałam:

- Wiem, Mary. Będę na nią uważać.

- Powiesz o tym Nate'owi ? – zapytała cicho.

- Chyba lepiej nie. – powiedziałam po chwili. Nie znosiłam oszukiwać własnego męża, ale w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Jeśli Nate dowiedziałby się o tym, że Sophie knuje coś z Robertem, wpadłby w szał.

- Może masz rację... - odparła moja przyjaciółka w zamyśleniu – Mój brat potrafi być czasami nieobliczalny.

********

Kiedy wróciłam do domu, Sophie już tam była.

- I jak spacer ? – spytałam, z pozoru zaciekawiona.

- W porządku. – uśmiechnęła się do mnie – Miło zaczerpnąć świeżego powietrza.

Nagle zadzwonił mój telefon.

- Tak ? – odezwałam się.

- Cześć, skarbie. – usłyszałam w słuchawce głos Karen, mojej teściowej – Co u was słychać ?

- Wszystko dobrze. – powiedziałam. Rodzice Nate'a nie mieli pojęcia o Sophie.

- Chciałam się zapytać, czy moglibyśmy wpaść do was jutro wieczorem ?

- Jasne. – starałam się zabrzmieć przekonująco – Zawsze jesteście u nas mile widziani.

- To super. – ucieszyła się – W takim razie do zobaczenia wieczorem.

Świetnie, pomyślałam. Zapowiada się cudowny wieczór. Jak rodzice Nate'a zobaczą Sophie, to chyba padną trupem.


******** 


- Wróciłem ! - powiedział Nate od progu, gdy  wieczorem wrócił do domu. 

- Hej, skarbie. - odpowiedziałam, całując go na powitanie w usta. Sophie siedziała obok mnie na kanapie i przyglądała się nam spod przymrużonych powiek. - Usiądź, a ja zaraz zawołam was na kolację. 

- Okej. - uśmiechnął się do mnie i usiadł naprzeciwko Sophie w fotelu. 

Weszłam do kuchni i szybko nastawiłam wody na herbatę i wzięłam się za odgrzewanie pieczeniu, którą przygotowałam popołudniu. 


Po chwili wszystko było gotowe, więc zawołałam mojego męża i Sophie do stołu. 

- Może gdzieś dzisiaj wyjdziemy ? - zaproponował nagle Nathan. 

Spojrzałam na niego zdziwiona. 

- Ale przecież dopiero co przyszedłeś z pracy. - wydusiłam z siebie - Nie jesteś zmęczony ?

- Nie. - puścił do mnie oczko - Chętnie cię gdzieś zabiorę. Poza tym, dawno razem nigdzie nie wychodziliśmy. Czas to nadrobić. 

- Okej. - odpowiedziałam - To zjedzmy i chodźmy. - po czym zwróciłam się do Sophie - Dasz sobie tutaj radę sama ?

- Oczywiście. - rzuciła z uśmiechem - Nie jestem dzieckiem ani inwalidką. Idźcie, a mną się nie przejmujcie. 

Uśmiechnęłam się do niej i reszta kolacji upłynęła nam w ciszy. 


********


- Karen i John przychodzą do nas jutro wieczorem. - powiedziałam w czasie naszego spaceru. 

- Co ? - wybałuszył na mnie oczy mój mąż. 

- Właśnie to. Boję się, jak zareagują na widok Sophie. 

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - przytulił mnie i pocałował w czubek głowy - Razem poradzimy sobie ze wszystkim. 




Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz