9. Nie wierzę.

8.3K 433 25
                                    


- Nie było tak źle. – westchnął Nate, patrząc na mnie z ulgą.

- Całe szczęście. – przytuliłam się do niego – Jednak dobrze, że Sophie poszła na górę. Nie wiem, jak wyglądałaby kolacja, gdyby jednak została na dole.

- Masz rację. Może my też pójdziemy się już położyć ? – zaproponował, chwytając mnie za rękę i ciągnąć na górę.

- Czekaj, trzeba posprzątać ze stołu. – zaprotestowałam ze śmiechem, zapierając się nogami.

- Jutro to zrobimy, chodź. – przekonywał.

- A co ty taki chętny, żeby pójść do sypialni ? – spytałam podejrzliwie.

- Oj, kobieto ! – westchnął, przewracając oczami, po czym zanim się zorientowałam, przerzucił mnie sobie przez ramię i popędził schodami na górę.

- Nate, postaw mnie ! – krzyknęłam, dusząc się ze śmiechu.

- Oczywiście, skarbie. – zamknął drzwi naszej sypialni kopniakiem i pocałował mnie zachłannie w usta, popychając w stronę łóżka.


********


Rano obudziłam się, leżąc na piersi Nate'a. Mężczyzna jedną rękę miał zgiętą pod głową, a drugą obejmował mnie ciasno w talii.

- Dzień dobry. – usłyszałam tuż przy uchu zachrypnięty głos mojego męża.

- Dzień dobry. – odpowiedziałam, szczerząc się do niego jak głupia – Wyspałeś się ?

- Mhm... - mruknął, przymykając oczy – Przy tobie zawsze.

Zaśmiałam się i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.

- Musimy wstawać. – jęknęłam po chwili.

- Nie chce mi się. – odpowiedział – Zostańmy w łóżku cały dzień.

- Chętnie bym to zrobiła, ale tymczasowo nie mieszkamy sami. – mruknęłam.

- Niech ona się wynosi. – rzucił z jadem.

- Już niedługo. – pogładziłam go uspokajająco po policzku – Za pięć tygodni ma termin. Wtedy będziemy ją mieć z głowy.

- Obyś miała rację. – westchnął.



-Ooo, wstaliście już. – gdy zeszliśmy na dół, Sophie krzątała się już po kuchni.

Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam:

- Tak, ale chętnie zostalibyśmy jeszcze w łóżku.

- Przygotowuję śniadanie, chcecie też ? – spytała po chwili.

- W sumie to czemu nie. Umieram z głodu.

Zadzwoniła moja komórka, więc przeprosiłam ich i wyszłam do pokoju odebrać.

- Tak ? – zapytałam.

- Cześć, Mel. Tu Julie. – odezwała się moja koleżanka.

- Hej, stało się coś, że dzwonisz tak wcześnie ? – zaniepokoiłam się.

- Nie, ale jak nie przyjedziesz, to się coś stanie. – powiedziała z przekąsem.

- Ej, zaczynam się bać. – rzuciłam nie na żarty.

- Po prostu za chwilę zwariuję z moim mężem. On mi już nawet nie pozwala wstać z łóżka. Uważa, że ciąża to śmiertelna choroba. Błagam cię, przyjedź i dotrzymaj mi towarzystwa. W innym razie jeszcze dzisiaj go zamorduję, a każdy sąd mnie uniewinni.

Zaśmiałam się i obiecałam:

- Spokojnie, przyjadę do ciebie. Może być tak koło południa ?

- Jasne. I tak nie mogę się ruszyć z domu na krok.

- Okej, to do zobaczenia. – powiedziałam i się rozłączyłam.

- Co się stało ? – spytał Nate, gdy wróciłam do kuchni.

- Robert wkurza Julie  i ta dzwoniła się zapytać, czy bym do niej nie wpadła.

- Aaa...w porządku. – pokiwał głową ze zrozumieniem – To porzucasz mnie na dzisiejsze popołudnie.

Podeszłam do niego i pocałowałam w usta, mówiąc:

- Dasz radę, zawsze możesz pojechać do Dylana.

- W sumie to niegłupi pomysł. – przytaknął mi.


********


- No to opowiadaj, co u was ? – zagadnęła Julie, gdy weszłam – Jak się mieszka z Sophie ?

- A daj spokój. – przewróciłam oczami – Chcę się jej jak najszybciej pozbyć z domu.

- Nie dziwię ci się. – popatrzyła na mnie ze zrozumieniem – Jakby obok mojego Roberta kręciła się jego ciężarna była, to bym jej chyba coś uszkodziła.

- Czekam tylko aż urodzi i wtedy się z nią pożegnamy. – westchnęłam, rozsiadając się na krześle – No ale nic. Lepiej opowiadaj, jakie to numery odstawia twój mężuś.

Julie przewróciła oczami i zaczęła godzinną opowieść o tym, jak to Robert od dwóch tygodni nie pozwala jej wychodzić z domu na krok, a kilka dni temu zabronił jej nawet chodzić po domu. Doszło nawet do tego, że zanosi ją do łazienki, gdy chce się umyć czy załatwić.

Zrobiło mi się żal mojej koleżanki, ale gdy słuchałam tego wszystkiego, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.



Posiedziałam u niej do szesnastej, po czym stwierdziłam, że czas wracać do domu.

Jak tylko przekroczyłam próg domu, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Światła były pogaszone i było nienaturalnie cicho.

Myślałam, że Sophie jest sama w domu, bo Nate miał iść do Dylana, więc postanowiłam, że zajrzę do jej sypialni i sprawdzę, czy wszystko ok.

Gdy tylko to zrobiłam, od razu tego pożałowałam.

W łóżku zastałam Sophie razem z moim mężem. Poczułam, że cały mój świat rozpada się na małe kawałeczki. 

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Where stories live. Discover now