17. Jacob Strandson - cz.II.

7.6K 416 9
                                    

- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym rozmawiać. – odpowiedział twardo.

- Chcę wiedzieć, dlaczego sfałszował pan obdukcję Sophie Marson. – ciągnęłam niezrażona.

- Myśli pani, że pani powiem ? – prychnął – Poza tym, dlaczego zakłada pani, że obdukcja została sfałszowana ?

- Bo ja i mój mąż mamy z nią problemy nie od dziś. – poinformowałam go – I doskonale wiemy, że zeznania, które złożyła na policji były fałszywe. A pan pomógł jej to zrobić. I jeśli, zaraz nie powie mi pan, o co w tym wszystkim chodzi, złożę na pana doniesienie o niedopełnieniu obowiązków lekarskich. A wtedy: żegnaj ciepła posadko w szpitalu. Sprawię, że odbiorą panu prawa do wykonywania zawodu.

Z każdym moim słowem Jacob Strandson coraz bardziej bladł i patrzył na mnie z przerażeniem w oczach.

- To jak będzie ? – skrzyżowałam ręce na piersi.

Mężczyzna westchnął głośno, po czym powiedział ledwie słyszalnie:

- Dobrze, powiem prawdę.

- Więc słucham. – spojrzałam na niego wyczekująco.

- Ta cała Sophie Marson ma na mnie haka. Dlatego zgodziłem się jej pomóc.

- Co takiego ma na pana ? – spytałam, nic nie rozumiejąc.

- Trzy miesiące temu wracałem do domu z przyjęcia u znajomych. Wypiłem parę kieliszków wina, ale i tak wsiadłem za kółko. Na drodze było pusto i ciemno, nawet nie zauważyłem, gdy on wbiegł mi pod koła.

- On ?

- Tamtej nocy potrąciłem młodego mężczyznę i uciekłem z miejsca wypadku, nie udzielając mu pomocy.

- Skąd Sophie o tym wie ? – dopytywałam, wciąż nie wiedząc, o co w tym chodzi. Ta sprawa jest coraz bardziej zawiła.

- Ta dziewczyna widziała całe zajście. Okazało się, że ten, którego potrąciłem, to jakiś jej krewny. Zapamiętała numery rejestracyjne samochodu i ustaliła, do kogo należy. A teraz postanowiła z tego skorzystać. Musiałem się zgodzić. Gdyby ta sprawa wyciekła, poszedłbym siedzieć i straciłbym prawo do wykonywania zawodu. Niech pani mnie zrozumie: jestem lekarzem, podstawowa zasada mojego zawodu to ,,po pierwsze nie szkodzić". A ja co zrobiłem ? Zostawiłem nieszczęśnika na poboczu drogi, nawet nie wysiadając z auta, by sprawdzić czy żyje.

- A kim jest dla pana Meryl ? – zapytałam jeszcze.

- To moja żona. – westchnął z rezygnacją – Kiedy dowiedziała się o szantażu tej całej Sophie, postanowiła, że jej pomoże.

- Rozumiem pana położenie, ale musi pan powiedzieć prawdę na rozprawie. – powiedziałam po chwili ciszy – Jeśli pan tego nie zrobi, możliwe że niewinny człowiek trafi do więzienia. Tak jak pana żona, ja też kocham mojego męża ponad wszystko i jestem w stanie na każde poświęcenie, byle tylko go ochronić.

- Mam pięćdziesiąt sześć lat i nigdy nie miałem problemów, aż do teraz. – przetarł ręką oczy – Nie dam pani dzisiaj odpowiedzi. Nie wiem jeszcze co zrobię. Dla mnie powiedzenie prawdy równa się z trafieniem za kratki.

Byłam zawiedziona. Myślałam, że ten człowiek mnie zrozumie i pomoże. Ale co się dziwić ? On też nie chce iść siedzieć.

- Rozumiem. – szepnęłam, wstając – Zostawię panu mój numer telefonu. Gdy podejmie pan decyzję, to proszę do mnie zadzwonić.

- Dobrze. – usłyszałam, po czym wyszłam z gabinetu.



- I czego się dowiedziałaś ? – zagadnął mój brat, gdy wyszliśmy ze szpitala.

- Sophie ma na niego haka. – powiedziałam - Strandson trzy miesiące temu potrącił po pijaku jakiegoś mężczyznę, a ta to wszystko widziała. Zapamiętała numery rejestracyjne, dowiedziała się do kogo należy auto i teraz postanowiła to wykorzystać.

- Co za przebiegła żmija. – mruknął Dylan – A on nam w ogóle pomoże ?

- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami – Zostawiłam mu mój numer telefonu i ma zadzwonić, gdy podejmie decyzję. Jedźmy do domu, ok. ? Chyba mam na dzisiaj dość wrażeń.

- Jasne. – odpowiedział Dylan, uśmiechając się do mnie lekko, po czym ruszyliśmy spod szpitala. – A co powiesz Nate'owi ?

- Prawdę, a co innego ? – spojrzałam na niego zdziwiona – Oczekiwałeś, że go okłamię ?

- Nie. – zaprzeczył szybko – Ale wolałem się upewnić. Ukrywanie przed nim czegokolwiek nie ma sensu.

- Wiem. Nie jestem dzieckiem. – trochę się wkurzyłam. Czy mój brat uważa, że jestem jakaś głupia ? Wiem, że się o mnie troszczy, ale bez przesady. Mam dwadzieścia cztery lata, nie dziesięć.

- Przepraszam. Nie chciałem cię urazić.

- Nie mówmy już o tym. – na chwilę zapadła cisza, po czym powiedziałam – Możemy na chwilę wjechać do apteki.

- Jasne. A co potrzebujesz ? – zaciekawił się.

- Tabletki mi się skończyły, a czuję, że zaczyna mnie boleć głowa. – okłamałam go. Od kilku dni nie czułam się najlepiej i miałam mdłości. Poza tym, miesiączka mi się spóźnia, co nigdy do tej pory się nie zdarzało. Wystarczy dodać dwa do dwóch.

Na razie to nic pewnego, więc nie chcę bez potrzeby o tym rozpowiadać. Gdy już zrobię test i wyjdzie pozytywny, wtedy będzie co świętować. 


_________________________________________________


Jak myślicie, Jacob pomoże Nate'owi i Melanie ? I czy dziewczyna rzeczywiście jest w ciąży, czy to tylko fałszywy alarm ? 

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 



Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Where stories live. Discover now