37. Przeczucie.

7.5K 371 10
                                    

- Ej, co się stało ? – zapytała Mary, gdy pół godziny później wróciła do domu – Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

- Sophie tutaj była. – wyszeptałam, siedząc na kanapie w salonie, z rękami złożonymi na kolanach.

- Że co proszę ?! – spytała moja przyjaciółka z niedowierzaniem – Jak to tu była ? Czego chciała ?

- Tak to. – powiedziałam, otrząsając się z otępienia – Nie chciałam jej wpuścić, ale mnie o to praktycznie błagała.

- I co mówiła ?

- Chciała przeprosić. – wyjaśniłam.

- Pfff... - prychnęła Mary – Swoje przeprosiny to sobie może wsadzić wiadomo gdzie.

- Czekaj, nie strosz się tak. – przerwałam jej – Wyglądała okropnie. Chyba rzeczywiście żałuje tego, co zrobiła.

- Błagam cię, Mel ! – krzyknęła dziewczyna, podchodząc do mnie – Chyba jej nie uwierzyłaś ?! Po tym wszystkim, co zrobiła, tak nagle jej się odwidziało i żałuje ?! Szczerze wątpię. Już prędzej uwierzę w to, że ona znowu coś kombinuje, a nie chce wybaczenia.

- Ale...- zaczęłam, jednak przyjaciółka weszła mi w słowo:

- Nie ma żadnego ,,ale", Melanie. Nie możesz być naiwna i jej tak łatwo uwierzyć, bo wpadniesz w jakąś jej kolejną pułapkę.

- Może masz rację. - mruknęłam po chwili.

- Nie ,,może", ale na pewno. – skwitowała – Ta dziewczyna to przebiegła żmija. W życiu nie uwierzę, że tak nagle jej przeszło i odezwało się jej sumienie.

- Przecież straciła dziecko. – nie wiem czemu, ale zaczęłam ją bronić – To może zmienić człowieka.

- A ty co, adwokat diabła ? – zdziwiła się Mary.

- Nie ! – oburzyłam się – Po prostu staram się ją zrozumieć.

- To lepiej się nie staraj, bo nic z tego nie wyjdzie. – pouczyła mnie i wyszła do kuchni.

Westchnęłam i przejechałam dłonią po włosach. Może Mary ma rację ? Może przeprosiny Sophie wcale nie były szczere, a ja głupia, dałam się nabrać ?


********


Kiedy popołudniu Dylan i mój mąż wrócili do domu, powiedziałam im o porannej wizycie Sophie. Wiedziałam, że jeśli ja tego nie zrobię, wyręczy mnie w tym Mary. Jeszcze Nate miałby do mnie pretensje, że coś przed nim ukrywam, a nie chciałam powodować kolejnej awantury.

- Jak to Sophie tu była ?! – jak można było się spodziewać, Nathan nieźle się wkurzył. Dylan z resztą też. Obaj zaczęli chodzić po kuchni w te i z powrotem, irytując mnie i Mary.

- Tak to. – powiedziałam – I usiądźcie obaj, bo tym maszerowaniem w te i nazad tylko nas wkurzacie.

- Czego ona w ogóle tutaj szukała ? – zapytał Dylan.

- Już wam mówiłam, nie będę powtarzać w nieskończoność. – wkurzyłam się.

- Jakoś mi się nie chce wierzyć w jej cudowne nawrócenie. – burknął Nate.

- Żadne z nas w to nie wierzy, ale zostawmy na razie ten temat. – wtrąciła Mary – Nie ma co tego roztrząsać. Była to była. Miejmy nadzieję, że więcej jej nie zobaczymy. Chociaż po niej można się wszystkiego spodziewać. 

- Właśnie, nie rozmawiajmy już o tym. – poparłam dziewczynę – Lepiej powiedzcie, jak było w pracy.

- Dzień jak co dzień. – wzruszył ramionami Dylan – Ale tak sobie pomyśleliśmy z Nate'em, że może wzięlibyśmy urlop i w czwórkę wyjechali na jakieś wakacje ? Odpoczęlibyśmy po tym wszystkim, co ostatnio się działo.

Na chwilę zapadła cisza, po czym ja wskoczyłam w ramiona Nate'owi, a Mary – Dylanowi.

- To super pomysł ! – pisnęłam, oplatając go nogami w pasie – Od dawna marzyłam, żebyśmy gdzieś wyjechali !

- Cieszę się, że jesteście za. – uśmiechnął się Nate - Może za dwa tygodnie ? Zdążymy wybrać miejsce, a ja i Dylan złożymy podanie o urlop wystarczająco wcześniej.

- Super. – zgodziłyśmy się z Mary.

Może teraz rzeczywiście wszystko wyjdzie na prostą i nasze problemy skończą się raz na zawsze ?


_________________________________


Jak myślicie, ich problemy rzeczywiście się skończyły raz na zawsze ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 

  

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz