Nadszedł wreszcie najbardziej przesłodzony i wkurwiający większość singli dzień - walentynki. Gdziekolwiek by się nie spojrzało na osiedlu widać było tylko zadowolone karyny z różami i biegających za nimi frajerów, którzy z takim samym zawzięciem za 9 miesięcy będą spierdalać przed płaceniem alimentów.
Ale nawet w żabce wszystkie słodycze, chwasty i inne ujebane w serduszka pierdoły były widoczne zaraz po wejściu do sklepu, co Cielowi jeszcze bardziej przeszkadzało w 'normalnym' pracowniu.
- E, daj Pan trochę więcej tego sosu - westchnął jakiś dzieciak, który niemrawo zerkał na zamówionego hot doga.
- A co ty se kurwa myślisz, że ten jebany sklep na to stać? Już trzeci miesiąc jedziemy na tej samej butelce sosu, więc zamknij ryj i wypierdalaj! - wkurwił się Ciel, przez co biedny Brajanek po zabraniu hot doga od razu rzucił się do wyjścia.
- A gdzie szacunek do klientów? - westchnął Seba, który ustawiał przy kasie czerwone lizaki w kształcie serc.
- A gdzie szacunek do podłogi, którą wczoraj szorowałem trzy razy? Widziałeś jakie miał upierdolone śniegiem buty?
- Jak wszyscy. Każdego będziesz stąd wypierdalać?
- Dopiero jak zapłacą.
- Lizzy idzie... Chyba pierwszy raz cieszę się, że ją widzę - westchnął Sebastian, patrząc przez okno na widoczną już z daleka różową postać, która wkurwiona zapierdalała w stronę sklepu.
- Super... - przewrócił oczami Ciel - Ale dzisiaj zostajemy z nią do 18, wiesz o tym?
- Co? To my nie idziemy już na chatę? - zawył dres, gdy blondynka wbiła do sklepu, obrzucając ich nienawistnym spojrzeniem.
- Nie, bo odwalamy robotę za Alana i Kevina, a za to będziemy mieć wolne w Piątek...
- O nie, już wolę być w pracy niż na urodzinach Marty - jęknął Seba, przypominając sobie, że Marta ma za tydzień osiemnastkę.
- Ja też, ale gorzej byłoby gdybyśmy tam nie przyszli - westchnął Ciel, patrząc z wkurwieniem na kolejną w zajebaną w sobie parę, która przyszła do sklepu po czekoladki lub prezerwatywy.
- No i co się obijasz, nie masz co robić? - prychnęła Lizzy, która ubrała się już w sklepowy uniform i pojawiła za Cielem.
- No właśnie jakbyś kurwa nie zauważyła to nie mam, jak chcesz to sama stań sobie przy kasie.
- Stanę, bo nie dziwię się, że nikt nie przychodzi. Jak widzą ten twój głupi ryj, to...
Sebastian westchnął, obserwując niemal syczących na siebie za ladą Ciela i Lizzy. Dwójka zakochanych, która dopiero co weszła do sklepu, śmiała się głośno i wygłupiała, wybierając żarcie na wieczór kilka regałów dalej, a on musiał ogarnąć skaczącą sobie do gardeł patologie, żeby nie mieli później jakichś problemów.
- Kurwa, nie przybliżaj do mnie tak blisko tej wytapetowanej mordy, bo pobrudzisz mi koszulkę tą zaprawą!
- Nie wiem jak ja kurwa mogłam kiedyś z Tobą być, jak Cię teraz widzę, to mam ochotę się zrzygać...
- Ej! - warknął Seba, przerywając im kłótnie. Wkurwiona dwójka odpuściła widząc jeszcze bardziej wkurwionego Sebastiana, który przyłożył sobie palec do ust, dając im do zrozumienia by się przymknęli.
- Chuj... - szepnęła jeszcze Lizzy, zastępując na kasie Ciela.
- Suka... - odpowiedział Ciel, podchodząc do stojącego w dalszej części sklepu dresa, który ogarniał półki.
- Gorzej niż dzieci - stwierdził Sebastian, widząc wkurzonego Ciela, który z skrzyżowanymi na piersi rękami, starał się zabić wzrokiem Lizzy.
- A jak ty w parku lejesz każdego lepszego pijaka, to jest dobrze? - prychnął Ciel, zerkając tym razem na dresa.
- Ale to dla dobra narodu - uśmiechnął się Sebastian - Chodź ze mną na zaplecze, to rozpakujemy tą nową dostawę - westchnął i wraz z równie niezadowolonym Cielem skierował się do drzwi przy kasie.
Gdy ogarneli już mniej więcej co jutro będzie trzeba zrobić i przenieśli to, co mieli przenieść, skierowali się ponownie do sklepu, w którym jak na złość musiał pojawić się ich ulubiony blondyn. Aloes z bukietem róż, misiem oraz jakimiś przereklamowanymi czekoladkami tulił właśnie do siebie Lizzy i o dziwo nie było przy nim żadnego przydupasa.
- Ooo! Oni też tu pracują?! - zaczął się śmiać Alois, który zauważył ich dopiero po dokładnym wylizaniu mordy Lizzy.
- Ja bym się tak na Twoim miejscu nie cieszył. Przypominam Ci, że jeszcze musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić - warknął Sebastian, podchodząc do niego.
- I co? Przyjebiesz mi, nie sądzę - uśmiechnął się Alois, przez co Sebastianowi chęć wpierdolenia mu wzrosła z trzy razy.
- Nie martw się, za niedługo - uśmiechnął się również Ciel, odciągając dresa od pary tych idiotów.
~~~~~~~
Gdy skończyli wreszcie pracę było już ciemno, zimno i chujowo, ale to nie przeszkodziło im zbytnio w powrocie do domu. Zmęczony Ciel po wejściu do mieszkania natychmiast walnął się na łóżko i chyba nie miał już zamiaru z niego wychodzić, co niezbyt pasowało Sebastianowi, który chciał aby te walentynki były choć trochę romantyczne.
- Ludzie, jak można iść spać tak wcześnie - jęknął Sebastian, który nadal próbował siłą ściągnąć młodszego z łóżka - Chodź coś zjeść do cholery!
- Spierdalaj, nie jestem głodny, a zresztą i tak nie mam żadnych chęci do życia. Zostaw mnie i daj mi kurwa umrzeć w spokoju - westchnął Ciel, obracając się plecami do Sebastiana, który dopiero co ściągnął z niego kołdrę.
- Jasne kurwa. Trzeci dzień w pracy i już umierasz? - prychnął Seba - Chodź chociaż na swoją ostatnią wieczerzę jak masz już umierać.
- Nie.
- A na szluga?
- ... Nie.
- No wstawaj... - jęknął po raz chyba już dziesiąty Sebastian - Mam dla Ciebie prezent...
- Kurwa, nienawidzę tego chujowego święta i obiecuję, że jak wciśniesz mi jakieś jebane róże lub inne chwasty, to wypierdole je za okno... No chyba, że masz żarcie.
- Zamówiłem pizze - westchnął Sebastian, na co Ciel szybko się podniósł.
- Serio?
- Nie, ale jak już nie śpisz, to idziesz ze mną - uśmiechnął się dres, który mimo sprzeciwu wziął chłopaka na ręce i odłożył dopiero w kuchni
- Fajnie, że się dogadujemy w naszym związku - uśmiechnął się Sebastian, gdy Ciel wreszcie przestał go wyzywać.- No, tacy zgodni jesteśmy, że to aż kurwa niemożliwe żebyśmy się kiedyś pokłócili - prychnął Ciel.
- Ale dzisiaj są walentynki, więc może o tym zapomnijmy - zagadnął Seba, włączając radio, po czym skierował się do lodówki i ją otworzył - Co powiesz jajecznice prosto z serca - uśmiechnął się, a Ciel przewrócił oczami i westchnął.
- Może być, ale wolę żeby była z patelni - odpowiedział.
- A może... - szepnął Sebastian, zamykając lodówkę i przyciągając do siebie chłopaka - zatańczymy? - spytał, a Ciel dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że w radiu leci jakaś powolna piosenka.
- Może lepiej ni... - zaczął Ciel, ale przerwał mu chłopak, który wziął jego ręce i ułożył je na swoich barkach, a własne na jego tali i już bez żadnych słów zaczął kołysać się z nim w rytm muzyki.
Cielowi nie pozostało już nic innego jak pogodzić się z losem i bez sprzeciwu zatańczyć z chłopakiem, co jednak nie okazało się aż tak złe jak się spodziewał.
YOU ARE READING
'' Seba z Osiedla '' | SebaCiel | Yaoi
FanfictionOsiedla to niezwykłe miejsce, gdzie każdy może znaleźć miłość lub wpierdol. Czy Seba i Ciel będą tylko zwykłymi ziomkami? TO JEST TAKI DEBILIZM, W KTÓRYM JEST PEŁNO BŁĘDÓW, PISANE KILKA LAT TEMU W GIMBAZIE, NIE CZYTAJCIE DLA WŁASNEGO DOBRA XD