♥ Rozdział 3 ♥

16.7K 747 57
                                    

Kiedy wyszedł zastanawiałam się co tu kurwa się dzieje i kim jest on.

Dotychczas coś takiego oglądam tylko w filmach o wampirach i wilkołakach.

Ale do cholery wiedziałam, że to fikcja tak jak ufo czy duchy. Przecież takie rzeczy nie mogą się dziać w XXI wieku.

Bałam się, musiałam coś zrobić. Musiałam uciec.

Rozejrzałam się po pokoju był duży i przestronny, połączony z łazienką *zdjęcie na górze*

Urządzony w kolorze jasnego beżu. W pokoju było wszystko co niezbędne do funkcjonowania Ewidentnie było tu widać rękę kobiety, bo przyozdobiony był kwiatami w doniczkach z upiętymi zasłonami, obrazkami na ścianach a na nocnym stoliku stały świeżo ścięte kwiaty. Nie sądziłam, że bestia może mieć taki gust

Ledwo zdążyłam podejść do okna a usłyszałam dźwięk przekręcającego klucza w zamku. Szybko skoczyłam na łóżko. 

Skuliłam nogi pod brodę, zakopując się w kołdrze. Nie chciałam mieć z nim do czynienia.

Odetchnęłam, do pokoju weszła jakaś starsza kobieta w wieku około sześćdziesięciu lat, niosąc tacę z jedzeniem. 

- Witaj pani przyniosłam jedzenie - przywitała się nie patrząc na mnie.

Nie myślałam o jedzeniu. W pierwszym odruchu podeszłam do niej i poprosiłam o pomoc. Gdy ta położyła tacę na stoliku zignorowała mnie i chodź z łzami w oczach błagałam ją o pomoc nawet nie raczyła zaszczycić mnie spojrzeniem. Szybko podeszła do wyjścia, przy drzwiach jednak odwróciła się i spojrzała na mnie.

- Przepraszam Luno, nie mogę ci pomóc. Mam nadzieje, że pan zdoła poskromić swoją drugą naturę i okażesz się dość silna by to znieść – moje plecy oblał zimny pot, bo jej głos pełen był współczucia dla mojej osoby. Ale, dlaczego? 

Tym bardziej zależało mi na ucieczce. Podeszłam do dużych balkonowych drzwi, otworzyłam jedno i wyszłam na taras z którego rozciągał się piękny widok na ogród. W oddali widać było majestatyczne, stare góry.

Pomimo niezaprzeczalnie pięknych widoków wiedziałam, że tędy nie zejdę i prędzej spadnę  przy okazji skręcając sobie kark. Zdołowana wróciłam do środka, zastanawiając się co robić.

Taca z pachnącym jedzeniem kusiła, a mi doskwierał głód więc postanowiłam zjeść to co przyniosła. W końcu nie wiadomo kiedy następnym razem będę miała taką okazję.

Wówczas wpadłam na pomysł jak stąd uciec.

Przypomniało mi się jak on mówił do chłopaka za drzwiami, że ma mnie pilnować by mi włos z głowy nie spadł. A gdyby myślał inaczej?

Rzuciłam tacę na podłogę potoczyłam się z brzegiem, robiąc dużo hałasu, bo oto mi przecież chodziło. Dodatkowo zaczęłam wzywać pomocy po czym schowałam się za drzwiami. 

I stało się tak jak przewidziałam - do pokoju wpadł młody chłopak. Niewiele myśląc walnęłam go szklanym wazonem w głowę. Chłopak upadł na podłogę a ja przeskoczywszy przez jego ciało rzuciłam się do ucieczki. I teraz uwaga, zgadnijcie co się stało! Tak jest: wpadłam prosto w ramiona bestii. Tak… takie szczęście to mam tylko ja.

- A ty dokąd się wybierasz - zapytał wściekle przyciągając mnie do siebie, zadrżałam w jego ramionach. Tymczasem ogłuszony chłopak podniósł się z podłogi. - Nie posłuchałaś mnie kochanie mówiłem, żebyś ode mnie nigdy nie uciekała. Teraz spotka cię kara - spojrzał na mnie złowrogo i zanim się spostrzegłam puścił mnie i podszedł do wystraszonego chłopaka.

- Wybacz mi panie. Myślałam, że coś się stało się Lunie – tłumaczył, ale on nie zamierzał go słuchać. Jego twarz była zdeterminowana a oczy zrobiły się żółte jak wtedy w lesie. Chwilę później podniósł chłopaka za szyję i zaczął dusić przygniatając do ściany. Strażnik zaczął się miotać i szarpać ale brunet był niesamowicie silny i widać było, że nie ma on z nim najmniejszych szans.

Patrzyłam jak z tego młodego chłopaka uchodzi życie, jak łapczywie walczy o każdy oddech oraz jak słabnie z sekundy na sekundę. Bałam się, że on go zamorduje. Miał może piętnaście-szesnaście lat przecież, przecież to jeszcze dziecko.

- Zostaw go proszę to nie jego wina - zaczęłam go błagać uczepiając się jego ramion.

Bestia, bo tak go nazwałam, zwolnił uścisk lecz nadal trzymał chłopaka nad podłogą.

- Nie posłuchałaś mnie - spojrzał na mnie. 

- Obiecujesz zrobię wszystko co ze chcesz - spojrzałam na niego spanikowana bo znowu zwiększył nacisk na szyję tego biedaka. 

- Wszystko?

 -Wszystko. Tylko błagam zostaw go już w spokoju – powiedziałam z wyczuwalną w głosie paniką.

- Pocałuj mnie – rzekł No tak. I to jest genialny przykład na to, że zanim pomyślę, to zdążę zrobić trzy głupoty. No dobra. Raz kozie śmierć. Dopiero, gdy kiwnęłam głową puścił nieszczęśnika. Okej, jego życie uratowane, ale co z moim!?




Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz