♥Rozdział 42♥

6.8K 362 26
                                    

Rozdział zawiera sceny (+18)

Przez kilka następnych dni wiele razy budziłam się w środku nocy z powodu koszmarów. Chociaż nic mi już nie zagrażało, bo cała trójka pożegnała się z życiem, to cały czas miałam wrażenie, że to wszystko się jeszcze nie skończyło.

Za każdym razem po przebudzeniu, silne ramiona Alana obejmowały mnie w delikatnym uścisku, a lekkie pocałunki w głowę dawały mi poczucie spokoju i bezpieczeństwa.

Chłopak trzymał mnie w ramionach tak długo, dopóki moje emocje nie opadły, a umysł wrócił do normalnego, spokojnego stanu. Przy okazji nie pozwalał mi się zbytnio wierzgać, dzięki czenu chronił mnie przed upadkiem z krawędzi łóżka, gdyż rana na plecach w dalszym ciągu była świeża i podatna na wszelkie ruchy, przez które czułam ogromny ból. Był wyrozumiały i cierpliwy, a z biegiem czasu namówił mnie na wizytę u psychologa, który pomógł mi się podnieść i wrócić w wielkiej mierze do codzienności.

Mimo wszystko odczuwałam lęk i trzymałam go na dystans. Wciąż nie powiedziałam mu wszystkiego z obawy przed jego reakcją. Każdy gwałtowny ruch z jego strony napawał mnie nieprzyjemnymi myślami.

Każdej nocy, tak jak i w tym momencie, Alan mocno trzymał mnie za dłoń, tak jakby się bał, że mu ucieknę.

Jest prawdziwym skarbem. Moim skarbem.

Lekko mrużąc oczy, spojrzałam na jego twarz, na którą padało światło księżyca przebijające się przez nie zasłoniętą część okna. Nadal nie mogłam się na niego napatrzeć - jest taki przystojny. Wygląda tak spokojnie i niewinnie, jest moją prawdziwą i jedyną oazą spokoju. Jego oczy były zamknięte, a oddech spokojny i równomierny. Wiedziałam, że napawał się moim zapachem i wyczekiwał momentu całkowicie unormowanego tętna.

W głębi siebie czułam radość, a moje serce biło mocniej że szczęścia, że nic mu się nie stało i mnie ocalił.

W pewnym sensie odczuwałam wyrzuty sumienia, że nie zasługuje na takie traktowanie z mojej strony, a on nie odpowiada za czyny wyrządzone przez innych. Nie ukrywam, jest to bardzo trudne, gdyż patrząc na niego przypominam sobie wszystkie złe sytuacje, przez które musiałam przejść z jego powodu.

W momencie, kiedy poczułam niewyobrażalny smutek oraz żal do samej siebie dostrzegłam, że jego ciemne tęczówki delikatnie przypatrują się mojej twarzy, a na twarzy zakwitł dziecięcy uśmiech. Lewą ręką lekko głaskał moją głowę, a prawą podparł głowę, przez co mógł mi się dobrze przyjrzeć.

- Długo nie śpisz? - zapytałam wyciągając rękę, aby dotknąć jego policzka, poczuć go, jego bliskość. Zauważyłam, że ten gest wywołał u niego większy uśmiech.

- Zrób to, jeśli chcesz. - nadzieja, jaka przesiąknęła jego głos była wyczuwalna na kilometr. Potrzebował tego tak samo mocno, hak ja. Chciał, a nawet potrzebował poczuć miłość z mojej strony, moją bliskość. Drgnęłam, co prawda wystraszona, a w myślach zapytałam sama siebie, czy aby na pewno mam go dotknąć. Przez jego przeszywający wskroś wzrok zapomniałam, że może czytać w moich myślach.

- Przecież cię nie ugryzę, kochanie. - jego wzrok stał się bardzo łagodny. Podniósł się wyżej, przez co miałam idealny widok na jego umięśniony tors.

Nie ukrywam, ale już na początku bardzo spodobało mi się jego ciało, jest takie silne i idealnie zbudowane. Zawsze pachnie żywicą i wiatrem, co daje niesamowite uczucie wolności. Przez ten ciepły zapach jego skóry moja ręka mimowolnie sięgnęła ku jego nieskazitelnej skórze.

- Boli? - lekko dotknęłam miejsce, gdzie widniała niewielka blizną po postrzale.

Poczułam, że jego ciało się natychmiast spięło a oddech przyśpieszył. Chciałam zabrać dłoń spowrotem, jednak jego ogromna ręka powstrzymała moje ruchy jeszcze bardziej przykładając do rozgrzanego ciała. Niepewnie spojrzałam na jego twarz, a on z błyszczącymi oczami pokręciło głową na znak, że wszystko jest okey, a on nie odczuwa żadnego bólu.

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang