Rozdział 40

5.3K 374 19
                                    

Wszyscy dotarliśmy do miejsca gdzie przetrzymywana była moja miłość. Każdy był żądny krwi. 

Wszyscy chcieli odzyskać swoją Lunę. 

Jestem gotowy zrobić wszystko, aby ja odzyskać i móc znowu trzymać w ramionach. Zdecydowałem się okrążyć cały obiekt dla pewności, że nikt się nie wyślizgnie i nie ucieknie. Wszyscy obecni dostali rozkaz pojmania tej zdradzieckiej trójki żywcem.

Chciałem osobiście dokonać zemsty.

Widziałem część moich ludzi pod postaciami wilków. Część była w ludzkiej, lecz dzierżyli broń będącą w stanie zabić wilkołaka. Noże nasączone były śmiercionośną trucizną - podobnie jak każdy jeden nabój we wszystkich pistoletach czy karabinach. 

Tamci nie mają szans ze mną i moją watahą. 

Na mój rozkaz wszyscy ruszyli. Ja ruszyłem. Czas odzyskać moją małą, słodką Lunę. 

Szeregi moich ludzi starły się z szeregami ludzi tego  zapchlonego kundla. Szedłem na przód torując sobie drogę zatrutymi sztyletami podrzynając gardła każdemu wilkowi, który pojawił się na mojejej drodze. Zarówno ja, jak i moi ludzie zostawialiśmy za sobą szlak martwych ciał.

Nie mieliśmy litości. 

Nie braliśmy jeńców. 

Nie słuchaliśmy wymówek. 

Parłem nie przerwanie do przodu, aż natknąłem się na słaby zapach Leny. Szedłem jego szlakiem zabijając kolejno nadbiegające wilki. Z każdym krokiem zapach Leny wzmacniał się. 

Przedrzeliśmy się do środka domu. 
W środku zostaliśmy wujka, który był zaskoczony moim widokiem, ale o dziwo nie stawiał oporu.

Wydawał się nawet pogodzony ze swoim losem.

- Byłeś dla mnie jak ojciec - zwróciłem się do niego. Złapałem za jego ubranie i w napadzie złości pomieszanej z bólem rzuciłem jego ciałem o ścianę.

Zdrada wujka bolała najbardziej. 

- Ale teraz będę twoim Alfą i potraktuje cię tak, jak alfy traktują zdrajców - mój głos był twardy i lodowaty. Wręcz ociekał jadem.

- Udawałeś kalekę, więc nim będziesz. - spojrzałem na niego i na wilka obok. Ten wiedział co robić. 

Śpieszyło mi się do Leny bo jako jej mate, czułem jej cierpienie i ogromny ból. Co oni jej zrobili?!

Odchodząc usłyszałem chrzęst łamanego kręgosłupa. Jeden z jego ludzi dokonał zemsty. Bardzo dobrze. 

Kiedy byłem koło ciężkich, metalowych drzwi zapach Leny był bardzo silny. Jednak moją uwagę zwrócił także zapach krwi wymieszany z zapachem który tak kocham. Bałem się, że już może być za późno na ratunek mojej maleńkiej. 

Jednak wilk wewnątrz mnie twierdził inaczej mówiąc, że nic nie jest stracone.

Druga w łapy wpadła mi Izabela, która jak gdyby nigdy nic z uśmiechem wyszła z pokoju. 

Na mój widok zbladła i krzyknęła z przerażenia. 

Bez wachania wbiłem jej nóż w brzuch i w pół żywą kazałem zabrać swoim ludziom. Jeszcze z nią nie skończyłem, to dopiero króciutki wstęp.

Jej krzyk wybawił Krisa, który wpadł prosto w ramiona Toma. Widziałem furię w jego oczach, która rosła z każdym mocniejszym uciśnięciem. Mięśnie spięły się do maksimum, a przerażające warczenie uciekło z jego ust.

- Zrób z nim co zechcesz, ale ma żyć kiedy ja się nim zajmę. - Zwróciłem się do chłopaka .

Od razu odparł, że nie trzeba mu dwa razy powtarzać.

Teraz liczyła się tylko Luna. 

Na zemstę i tortury przyjdzie czas. A wtedy będą błagać, aby jak najszybciej się zakończył. 

Nie miałem wątpliwości co do chłopaka, bo od kiedy zorientowali się, że mogą być rodzeństwem, rozwinął się w nim instynkt opiekuńczy.

Luna leżała skulona ma drewnianej podłodze z nożem wbitym w jej delikatne plecy. Wokół niej rozlewała się kałuża krwi, która z każdym momentem robiła się coraz większa. Zauważyłem, że była sama

Ten skurwiel musiał uciec, ale nie na długo.

- Leno kochanie. Skarbie.. - przemawiałem do niej. Moje oczy rozszerzyły się ze strachu, a do oczy napłynęły łzy bólu i złości. Klęknąłem przy swoim maleństwie i wziąłem w swoje ramiona. 

Ze zgrozą zauważyłem, w jakim stanie jest jej twarz. Była cała sina i opuchnięta, a pod okiem widniało ogromne  limo. Na rękach miała głębokie i liczne cięcia. 
No i kurwa miała tylko tę koszulkę. 

Na szczęście żyła, chociaż jej stan był bardzo poważny. 

Przeciąłem swoją skórę zębami i przyłożyłem nadgarstek do jej ust tak, by jak najwięcej krwi wpłynęło do jej buzi.

- Pij kochana, pij - cicho mruknąłem. W myślach dziękowałem stwórcy, że jej rana od noża nie jest poważna i nóż utkwił w obojczyku. Można temu zaradzić , dobrze że nie przeleciał na wylot. 

Kiedy poczułem, że krew zaczyna działać i puls zaczyna się wyrównywać, ciaśniej ją przycisnąłem do klatki piersiowej i delikatnie przekazałem pod opiekę będącego z nami lekarza. Tom, który obserwował całą sytuację od razu podszedł lekko dotykając za jej chłodny nadgarstek

 - Nie spuszczaj z niej oka - nakazałem mu na wszelki wypadek. 

W oczach miałem żądze mordu. Na całej trójce. 

Nigdy już nie spuszczę mojej kruszynki z oka, jednak teraz muszę odopłacić Krisowi  osobiście dopilnować, aby  zapłacił za wszystkie wyrządzone krzywdy. 

Muszę go zabić a zanim to zrobię będzie długo cierpiał.

Wszyscy!

************************

Jusz tradycyjnie dziękuję tym co mi pomagali, za pomoc przy rozdziale

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz