♥Rozdział 44♥

8.3K 330 27
                                    

No, na razie się udało i Alan nie zdążył się zorientować, o czym rozmawiał z lekarzem. 
Ten nawet sprzedał mu bajeczkę o podejrzeniu u mnie anemii. Prosząc, by Alan jak najszybciej zabrał mnie na badania do miasta. 
Ten przejęty zgodził się to zrobić. 

Uśmiechnęła się do Christiana, bo wilk narażał się dla mnie.

Alan natychmiast to zauważył i przyciągnął mnie władczo do siebie, szepcząc bym tego nie robiła.
Westchnęła myśląc, że Alan nigdy nie przestanie być zazdrosny o mnie. Nie przeszkadzało mi to byle nie przesadzał.

- Chcesz by sfora miała ponurą Lune?  - spytałam się, obejmując go w pasie. Tom uśmiechnął się do mnie po tych słowach. 

Po ostatniej łóżkowej eskapadzie zapędziłam się trochę w kozi róg bo Alanowi tak się spodobało, że chciał mnie na wyłączności i  był zazdrosny  o każdego, kto na dłużej absorbował moje myśli.

Teraz chcąc go udobruchać, odwróciłam się do niego i mówiąc, że jest jedyny pocałowałam go wsadzając mu język w usta łapiąc go jednocześnie dłonią za krocze. Pierwszy musiał się ode mnie odsunąć  bo w oku nas kręcili się wilki ,była też Karolina i Tom, a Alan chciał uchodzić za poważnego Alfę
Z trudem panowała nad śmiechem. 
Odkąd odkryłam nad Alanem przewagę zamierzałam ją wykorzystywać ile się tylko dało.

~ No nieźle siostra~ zwrócił się do mnie w myślach rozbawiony całą sytuacją Tom chciał mnie pocałować w policzek, ale Alan odciągnął go ode mnie. 

Od kiedy potwierdziło się ,że jesteśmy rodzeństwem dla nas było to normalne zachowanie. Ale Alan musi mieć więcej czasu by się przyzwyczaić.

- Nie przeginaj. Wiem, że jesteś jej bratem ale zapach obcego wilka na mojej mate jest dla mnie zniewagą - spojrzał na niego, ale to raczej była delikatna sugestia.

- Musisz mi pozwolić na cieszyć się bratem - zwracam się do niego kiedy siadamy na kanapie. Alan władczo obejmuje mnie ramieniem, a jego dłoni pada na mój brzuch i masuje go okrągłymi ruchami. Zachowuje się tak jakby istotnie coś wyczuwa. Umierając z niepokoju zmieniam pozycję i oparła się o jego piersi. 

Wtedy do domu wpada podekscytowana Elwira.
Chciała podzielić się ze mną swoją radością. 

Alan chciał nas zostawić, chyba babskie plotki zbytnio go nie interesowały, ale Elwira pękają z radości ,nie wytrzymała i rzuciła:

- Jestem w ciąży 

W tej chwili momentalnie spojrzałam na Alana i zobaczyłam w jego oczach zazdrość pomieszaną z smutkiem.

Też chciał zostać ojcem. A ja tak bardzo chciałam mu powiedzieć. 
Walczyłam ze łzami, bo też pragnęłam dziecka i chciałam się nim cieszyć, tak jak Elwira.

Przeklęty Kris wszystko musiał popsuć. 

To Alan pierwszy pogratulował wilczycy. Ja nie potrafiłam. Myślałam tylko o swojej sytuacji. 

Chyba oboje pomyśleli, że myślę o swoim straconym dziecku. Teraz miałabym pewnie widoczny brzuch.

Zaczęli mnie na wzajem pocieszać ,że na pewno też nie długo zajdę w ciążę. 
Rozpłakałam się  na dobre.

Chłopak obwiniał się za mój stan i wszystko bierze na siebie obarczając się winną, że to przez niego straciłam nasze pierwsze dziecko. 
Winiłam go wtenczas o to, ale przecież  przyczyną poronienia mogło być wszystko.
Nawet Elwira czuła się nie swojo. Przeze mnie nie mogła się cieszyć swoim szczęściem.

Tego popołudnie Alan jeszcze wielokrotnie mnie pociesza. Jest taki kochany.

- Kochaj się ze mną - odsunęłam się od okna przez które razem obserwowaliśmy poszczególnych mieszkańców sfory, a Alan znowu trzymał dłonie na moim brzuchu. Po prostu gdy tak staliśmy obejmując mnie w pasie wkładał palce pod moją bluzkę.

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Où les histoires vivent. Découvrez maintenant