♥ Rozdział 10 ♥

12.6K 607 16
                                    

Zeszłam na dół i moim oczom ukazał się duży elegancko i bogato urządzony salon w raz z jadalnią.

Na środku przy syto zastawionym stole siedział on, na mój widok wstał westchnął i uśmiechnął się jakby to,że mnie więzi nie miało miejsca

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Na środku przy syto zastawionym stole siedział on, na mój widok wstał westchnął i uśmiechnął się jakby to,że mnie więzi nie miało miejsca.

Kiedy się uśmiechał z jego twarzy znikło okrucieństwa i zawzięcie i jego rysy łagodniały, był wtedy taki zniewalający,że na chwilę zapomniałam o swojej sytuacji.

Alan wyciągnął do mnie swoją dużą ciepłą dłoń. Nie chciałam czuć jego dotyku ale na moment utonęłam w jego oczach.

O przypomniałam gdy po chwyciłam jego spojrzenie.

- Pięknie wyglądasz w tym uczesaniu- spojrzał na mnie z podziwem i otwartymi ustami, uważnie studiując moją twarz a jego oczy przybrały znowu ten czerwony pożądliwy blask tak jak wtedy w lesie z tą tylko różnicą ,że teraz czułam motylki w brzuchu a nie strach.

- Usiądź - odezwał się ponownie i posadził mnie sobie na kolana wtedy poczułam coś więcej, jego nabrzmiałego członka. Siedziałam sztywno bojąc się choćby poruszyć bo nie wiedziałam co jeszcze mu wpadnie do głowy do salonu weszła Łala i Karolina niosąc aromatycznie pachnącą kawę a od tych smakowitości na stole zrobiłam się głodna.

Alan nie interesował się niczym innym niż mną. Na początku zaczął wąchać moje włosy potem zaczął głaskać mnie po szyi, kręgach szyjnych. Przyprawiając mnie w ten sposób o gęsią skórkę. Było mi trochę nie wygodnie więc poruszyłam się.

Mruknął a właściwie zawył udręczony.

- Na miłość Boską siedź spokojnie bo nie powstrzymam zwierzaka który chcę ciebie tak samo jak ja a nawet bardziej - po tych słowach wstałam przerażona na równe nogi ale pozwolił mi o dziwo, usiadłam na krzesło obok na co on wypuścił powietrze ulgi i dodał bym doceniła fakt ,że umie się powstrzymać bo jego zwierzak nie. Nie rozumiałam tego wszystkiego ale jeszcze bardziej niż Alana bałam się tego zwierzaka w którego się zamieniał. A sam Alan już tradycyjnie jak by przed chwilą nic się nie stało mrugnął do mnie okiem i kazał mi jeść karmił mnie nawet widelcem co rusz podsuwając mi do ust co innego. Po śniadaniu oznajmił nagle, że pójdziemy na spacer. Cieszyłam się już od kilku dni nie wychodziłam na zewnątrz chciałam poznać okolicę.

Alan miał zmiany i nieprzewidywalny charakter a wkrótce miałam się o tym przekonać.

Wyszliśmy przed dom,prezentujący się okazale i znakomicie otoczenie domu również. wszytko tu było zadbane i wypielęgnowane. Bardzo mi się tutaj podobało. Uważnie przyglądałam się kwiatkom, krzewom i posągom w pięknym ogrodzie. Ale najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziały moje oczy to była łąka pełna kwiatów jak oznajmił Alan dzieło jego matki i co roku dla upamiętnienia sieją na niej te same kwiaty. Byłam tak zauroczona widokiem a Alan mną że prawie dałam mu się pocałować a co gorsza chciałam tego. Wówczas wydarzyło się coś dziwnego

Alan coś usłyszał i bez uprzedzenia złapał mnie za rękę i brutalnie przyciągnął do siebie boleśnie ściskając moją dłoń.

- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.

- Ktoś obcy jest w pobliżu. - spojrzał na mnię i schował mnię za swoje plecy a cały się spioł i przybrał poze bojową.

Byłam przerażona bo czułam jego niepokój i realne niebezpiczęnistwo. Jeszcze bardziej bałam się gdy odwrócił się do mnię i powiedział.

- Posłuchaj mnię jeśli dam ci znać uciekaj co sił w nogach do domu. Nie rozumiałam co się tu dzieje ale tym razem zamierzałam go posłuchać kiwnełam głową. W odpowiedzi pocałował mnię w czoło i przemienił się na mojch oczach. Znowu doznałam szoku,nie wiedziałam czy kiedy kolwiek się do tego przyzwyczaje.

Rownoznacznie z przemianą, gardła czegoś co przed chwilą było Alanem wydobył się zwierzęcy ryk podobny do wycia.

Nie minęła minuta a na łące zaroiło się od wilków. Trzech na znak Alana pobiegło w las a Trzech pozostałych zostało w ludzkiej postać przy nas w tym jeden poturbowany przez Alana młody chłopak który na mój widok patrzył w ziemię reszta też unikała mojego wzroku.

- Alan wpadł w szał, gdy znowu przemienił się w człowieka i ubrał na powrót spodnie. Starałam się nie przejmować tym ,że jeszcze chwilę temu był goły.

Złapał jednego z tej trójki za ubranie i w ciekłe zapytał czemu go nieuprzedzili.

- Po to wysyłam was na zwiady -zaczął okładaci ich pięściami był rozjuszony, wciękły i zasilepiony. Nie słuchał nawęt ich wyjaśnień nieopchodziło go,że w większości młodzi chłopcy zapewnili go,że taki miali zamiar.

- Przestani proszę! - pisnęłam cicho bo było mi żal tych Boga ducha winnych chopców i chciałam żeby to wszystko się skończyło chciało mi się niemal wyci z bezradności.
Poskutkowało bo cała czwórka spojrzał na mnię a Alan przygarnoł mnię do siebię,oczywiście żaden z trójki mężczyzn nie patrzał mi w oczy

- Dobra mówcie! - Zwrócił się w końcu do nich ich przywódca

Mężczyźni popatrzeli na siebię tak jak by nie wiedzieli czy mogą mówić przy mnie, wycierając sobię z twarzy krew. W końcu Alan dał im znak by mówili

-Przepraszam Alfo mamy informacje,że twój kuzyn za tym stoj i tworzy własne stado i to on stał za atakiem tam w lesie na Lunę i teraz według naszego informatora chcę twojej kobiety.

Tego co usłyszałam było już ponad moje siły czułam jak nogi mi mięknął a potem już nic nie czułam

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ