Rozdział .34

5.9K 348 19
                                    

Mirfind Dziękuję

-  Otwórzcie te cholerne drzwi, sługusy! 

Krzyczałam miej więcej już pół dnia. Oczywiście z przerwami. Najbardziej wkurzało mnie ,że ja tu siedzę zamknięta w pokoju, a Alan włóczy się z tą pindą.

- Jeśli chcesz wyjść, to odsuń się od drzwi - usłyszałam głos Krisa zza drzwi i protesty Toma, że ten zginie gdy Alan się dowie.

- Pewnie - odpowiedziałam i zanim zdążyłam pomyśleć, usłyszałam huk i drzwi wpadł z łoskotem do środka.

- Czuję się, jakbym ratował księżniczkę z opresji.

Kris uśmiechnął się łobuzersko otrzepując ramiona. 

Nie mogłam nie odwzajemnić uśmiechu. 

Musiałam przyznać, że mi zaimponował.

Oj! On mi się przygląda i patrzy na mnie tak, jak nie powinien.

Boże widzę, że Kris mnie pragnie, bo zauważam na jego spodniach spore wybrzuszenie. Od razu zrobiło mi się gorąco. Nie powiem, żeby mi się nie podobał.  Ale co mi i Krisowi zrobi Alan gdy się dowie.

- Leno - słyszę jego miękki i zmysłowy głos. 

Westchnęłam ciężko, co on odebrał chyba inaczej, a ja pożałowałam, że Alan taki nie jest .

Pomijając to ,że zaschło mi w gardle, bo Kris jest mega przystojny. 

Tylko on i mój wilczek, zwracali się do mnie po i imieniu. 

~ Alanie gdzie jesteś! - krzyczy moje płonące serce. 

Wtedy słyszę głos Toma, który pytała, czy u mnie wszystko dobrze. Wtedy do pokoju weszły Lala i Karolina.

~ Dzięki ci, dobry Boże - patrzę z ulgą w sufit. 

~ Tom wybawiciel - uśmiecham się do niego wiedząc, że chłopak ,nie wiem jak, ale słyszy moje myśli. Odpowiedział mi również życzliwym uśmiechem i wyszedł. 

Nie chciałam być z Kris w jednym pokoju mimo towarzystwa, a ponieważ byłam głodna zeszłam do kuchni by zrobić jajecznice.

Lala, która pobiegła za mną wygoniła mnie z kuchni. Tłumacząc, że to nie miejsce dla Luny i sama zrobi mi śniadanie. 

-  A gdzie jest twoim zdaniem moje miejsc? Raczej nie pod kluczem - odgryzłam się.

I wyszłam z pomieszczenia na korytarz, na którym natknęłam się na Krisa.

Chciał coś dodać, ale nie dałam mu dojść do słowa

- Nie, proszę lubie cię i niech tak zostanie  jak jest. Oboje wiemy jaki jest Alan. 

Usiadłam w salonie zapraszając do wspólnego śniadania Lalę, Karolinę i Toma. Lubiłam tę trójkę. Potem dołączyła do nas Elwira i zaczęło być wesoło.

Nie byłam głupia, po ostatniej przygodzie nie zamierzałam ruszać się nigdzie bez Alana, ale też nie chciałam siedzieć w zamknięciu.

Ledwo o nim pomyślałam, a ujrzałam go w drzwiach. 

Od razu poczułam, że coś jest nie tak. Moje serce zadrżało z niepokoju. Kochałam tego drania i  nie mogłam nic na to poradzić. 

Alan był z kuzynką, ale to nie było teraz najważniejsze. Dziewczyna prowadziła go pod ramię , a jego koszulę z lewej strony zdobiła wciąż powiększająca się plama krwi.

Mimo grymasu bólu, na mój widok westchnął i spytał:

- Czy ty, kobieto, kiedykolwiek nauczysz się mnie słuchać?

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Where stories live. Discover now