♥Rozdział 33♥

7.7K 363 25
                                    

Dziękuję z pomoc
Konwalja

Wszystko działo się niczym z filmu rozgrywanym w zwolnionym tempie. Niemalże czułam oddech bestii na twarzy, gdy głośny huk z pistoletu przeszył powietrze i wielki wilk padł martwy. Natychmiast odwróciłam się w stronę, z której padł strzał. W odległości nie większej niż 5 metrów ode mnie stał mój wybawca, którym okazał się być... Kris.

Strzał postawił wszystkich na nogi. Zwłaszcza Alana, który niemal natychmiast pojawił się obok mnie. Widząc całą sytuację pobladł na twarzy i otworzył usta, z których nie wydobył się żaden dźwięk.

- Alanie - jęknełam jednocześnie osuwając się w umięśnione ramiona Krisa.

- Zanieść ją do sypialni. - jego twardy, nie wnoszący sprzeciwu ton przebił się przez mój cichy, nierównomierny oddech. W głowie mi szumiało, a obraz stopniowo się rozmazywał.

Resztkami sił uchyliłam powieki, po czym ujrzałam twarz Alana i zauważyłam na niej złość, zdenerwowanie, zmęczenie oraz.. ulgę. Po jego gestykulacji wywnioskowałam, że dobitnie przekazywał informacje oraz wydawał rozkazy. Następnie zamknęłam oczy, bo nie miałam już siły trzymać ich otwartych.

Czułam lekkie kołysanie oraz miarowe bicie serca, a z prawego boku wyczuwałam mięśnie napinające się pod bawełnianą koszulka. Skuliłam się z obawy, że w każdym momencie coś może mnie zaatakować.

Otworzyłam oczy w momencie, kiedy Kris kładł mnie delikatnie na łóżku. Pierwsze co zobaczyłam, to jego kojący i pokrzepiający wzrok. Niemal natychmiast usłyszałam jęk oznaczający upadek, a jego miejsce zajął
Alan, któremu błyskawicznie rzuciłam się w ramiona. Musiałam poczuć jego dotyk, bliskość, usłyszeć bicie serca.

- Kochanie, nic ci nie jest? - zapytał pocierając moje plecy i opierając głowę na moim ramieniu. - Czemu wstałaś?

- Ch...ciałam, znaczy się... byłam... głodna - wydukałam, a przez ostry wzrok Alana niemal sie nie popłakałam. Czego się spodziewałam? Byłam w szoku, a wszystkie emocje kolejno puszczały.

- Głodna? Kurwa! Tu jest mnóstwo ludzi, którzy są na kiwnięcie palcem. Mogłaś każdemu wydać polecenie. - powoli tracił nad sobą panowanie. Nie chciałam, żeby był zły. Przez jego nagły wybuch coś zakuło mnie w sercu.

- Chyba to nie jej wina, że nie może czuć się bezpieczna we własnym domu. - W mojej obronie stanął Kris.

- Stul Pysk! - warknął Alan - Przez ciebie straciliśmy szansę na dowiedzenie się kim był wilk. Kto do chuja kazał ci strzelać?!

- Bo ty jesteś święty! Gdyby nie ta jebana broń, mógłbyś ją oglądać, ale martwą.

Po wymianie paru nieprzyjemnych zdań, obaj przygotowywali się do bójki. Alan chcąc pokazać swoją pozycję ostrzegł go przed kolejnym potokiem słów przypominając mu, żeby liczył się ze słowami oraz tym, w czyją stronę je wymawia.
Na szczęście w porę pojął znaczenie słów kuzyna i pierwszy raz mogłam usłyszeć, jak przyznaje komuś racje. Jednak jak to on, musiał dodać swoje trzy grosze kończąc słowami: "Jeszcze z tobą nie skończyłem".

- Szkoda, że mnie nie zabił. Byłabym wreszcie wolna. - nim się obejrzałam, powiedziałam to na głos. Ciaśniej opatuliłam się kołdrą, a moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść pod wpływem kilku łez, które niekontrolowanie wydostały się na zewnątrz.

Nie potrafiłam dłużej ukrywać emocji. Pomału docierało do mnie to, co miało miejsce. W dodatku Alan był taki niesprawiedliwy, zły i oschły. Nie chciałam tego.

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Where stories live. Discover now