♥ Rozdział 41♥

6K 380 27
                                    

Kochani jest pierwsze miejsce w kategorii wilkołaki.

To wasza zasługa! I tych co pomagali mi przy korektach rozdziałów.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Dziś chcę podziękować szczególnie o sobie która pomogła mi przy tym rozdziale.
Bez ciebie Konwalja  nie był by taki dobry jeszcze raz dzięki

               ***
Czy to juz śmierć? Tak, na pewno umarłam, inaczej nie otulałby mnie tak dobrze mi znany, ukochany zapach. Czuję się błogo, niesamowite ciepło rozchodzi się po moim ciele, a ja zapewne znajduję się w niebie. 

Czy to już niebo?  Zapewne Tak, bo mimo bólu czuje się świetnie. Stop! Bólu?!! 

To znaczy, że... Nie umarłam! Ja żyję! 

- Alanie - jęczę myśląc, że to znowu sen, a on trzyma mnie w swoich ramionach i lekko pociera mój lewy łokieć. 

- Spokojnie jestem tu. Przy Tobie. - słyszę jego ciepły, kojący głos, w którym można usłyszeć nutkę zdenerwowania i niepokoju.
Jednak umarłam albo umysł płata mi figle.

Przecież to nie możliwe widziałam, że umarł.

On. Nie. Żyje. Tak?

Moja kruszynka zaczyna się budzić. To wspaniale! Moja  krew momentalnie zaczęła szybciej krążyć po organiźmie, a serce mocniej uderzać. Jednak nadal to powolny proces. Gdyby była wilkiem to wszystko działoby się stokroć szybciej - jednak nim nie jest. Dopóki nie wyzdrowieje będę musiał opiekować się jej kruchym, delikatnym ciałem. Kocham się nią zajmować jak księżniczką, którą zesłał mi ktoś z góry. Kocham Ją. 

Poczułem ulgę, bo już długi czas nie dawała żadnego  znaku, że odzyska przytomność. Jej organizm jest wykończony, a ona przeżywała same tortury - to wszystko to tylko i wyłącznie Moja wina. Gdyby nie ja, nic by się nie stało, a ona bezpieczna leżałaby w domu w łóżku. 

Teraz stan jej zdrowia jest jedynym i najważniejszym zmartwieniem, bo Kris został złapany i razem z pozostałą dwójką przewieziony do domu. Dostrzegłem go, gdy oddawałem Lenę pod ocenę lekarza, gdy próbował czmychnąć między drzewami do lasu.  

Lena po chwili od otworzenia oczu tak jakby się mnie.. wystraszyła? Nie rozpoznawała otoczenia oraz nie wiedziała co się stało. Chciałem ją przytulić, jednak lekko się ode mnie odsunęła. Gdy do moich oczu zaczęły napływać łzy, ona stopniowo sobie wszystko przypominała - słyszałem to w jej myślach. 

W momencie wypowiedzenia mojego imienia ogarnęła mnie niezwykła radość i ulga. Była to idealna pieśń dla mojego serca, a z ciała odszedł wszelki strach.

Znowu byliśmy razem.

Niespodziewanie jej puls ponownie przyśpieszył, a jej oczy rozszerzyły się do maksimum. Z lekkim wahaniem  uniosła dłoń i delikatnie dotknęła mojego policzka opuszkami palców. 

- Hej, spokojnie. Nie umarłem, żyję tylko w

I wyłącznie dzięki Tobie i twojej krwi, kochanie.

Zwróciłem się się do niej, a w słowa wlałem tyle miłości, ile byłem w stanie. Jeszcze raz głęboko spojrzała w sam środek moich oczu, a moje ciało przeszył przyjemny dreszcz. Po chwili mocno się we mnie wtuliła i słabym szeptem powiedziała to, na co tak długo czekałem.  

- Kocham cię Alanie. Myślałam, że on... Ja... przepraszam. Za wszystko. - mówiła szybko i chaotycznie. W momencie wypowiedzenia słowa "on" usłyszałem ból i gorycz w jej głosie.

Moja i Tylko Moja. *ZAKOŃCZONE *Where stories live. Discover now