6. Kim jest Erick North?

21.3K 1.1K 90
                                    

Erick:

Z okna mojego gabinetu obserwowałem, jak czarny SUV podjeżdża pod dom główny. Byłem zadowolony z obrotu spraw, w końcu byłem górą, zwycięzcą. Zdobyłem coś, czego od roku nie mógł dostać Moulton, tajemnicza brunetka jest w moich rękach, a co zabawniejsze sama w nie wpadła, niczym ptaszek do klatki!

Swoją drogą to dość zabawne, że panna, która od roku umykała Moultonowi, tak po prostu wsiadła do auta Dylana. Nie powiem, zaoszczędziła nam sporo pracy, trochę chloroformu i była nasza i to bez większego wysiłku.

Z niemym zachwytem przyglądałem się Dylanowi, który wyciągał mojego nowego zakładnika z auta i niósł w kierunku wejścia do podziemnych piwnic. Nie pozostawało mi nić prócz czekania, aż mój wierny beta Michael Santez zacznie swoje przesłuchanie.

Mistrzostwo to było jedyne określenie, jakim można było określić kunszt tortur, jakim posługiwał się mój podwładny. Był po prostu wirtuozem szlachetnej sztuki bólu i cierpienia.

-Każdy wymięka - rzuciłem z uśmiechem i odwróciłem się, gdy usłyszałem nagłe pukanie do drzwi.

-Wejść - odpowiedziałem, a w drzwiach pojawił się Ian.

Był on moim podwładnym i drugim betą, ale też przyjacielem. Ufałem mu i wiele razy pokazał, że jest godny zaufania, jednak rzadko mu to okazywałem. Lubiłem pogrywać z członkami mojego stada, to trzymało ich w ryzach.

-Alfo - powiedział i skłonił głowę w geście szacunku, a następnie podniósł ją.- Złapaliśmy ją przy barze, w którym pracowała. Vex już tam był z dwoma pachołkami, jednego załatwiłem ja, a drugiego ta mała - dodał z uśmiechem:

-Ona? Jak?- zapytałem nieco zdziwiony.

-Miała niewielki paralizator, trochę popieściła go prądem i uciekła, zanim Vex wyszedł z baru. Idiota był pewny, że jego byczki ją złapią, sprytna jest jak na człowieka. Widać, że nie pierwszy raz musiała uciekać, była doskonale przygotowana.

-Nic dziwnego, od roku obserwujemy Victora. Musiała czegoś się nauczyć, skoro udało jej się tak długo ukrywać. Wiadomo już kim jest?

-Nie do końca - bąknął mój beta, zyskując nagłe zainteresowanie swoim obuwiem.

-Jak to? Mieliście kilka godzin na poznanie jej tożsamości, to aż nadtto.

-Alfo ona miała przy sobie torbę, a w niej dokumenty, na co najmniej dziesięć różnych osób. Doskonałe fałszywki, nie mamy pojęcia, które są prawdziwe, o ile któreś w ogóle są - odrzekł, a ja powoli zbliżyłem się do niego niczym drapieżnik czekający na swoją ofiarę:

-Masz się dowiedzieć, rozumiemy się? Bo jak ni...- urwałem nagle, gdyż do moich nozdrzy dotarł cudowny zapach.

Był rześki i odświeżający, lekki, a zarazem słodki. Kompletnie wytrącił mnie z równowagi, stałem i rozkoszowałem się nim:

-Czujesz to Ian?- zapytałem bety.

-Ale co?- wyjąkał, rozglądając się niepewnie.

-Wiśnie, czuje wiśnie - wyjaśniłem.

Jak on mógł nie czuć tego niebiańskiego zapachu?

-Nic tu nie pachnie alfo, może w kuchni pieką ciasto?- mój beta spojrzał na mnie niepewnie jakby szukał jakiś oznak szaleństwa.

-Tak pewnie tak - warknąłem zirytowany i oderwałem się od tej ambrozji, która tak cudownie pieściła moje nozdrza.- Wezwij Michaela, ma się nią zająć. Niech od razu przejdzie do rzeczy, nie oszczędzajcie jej.

Uratuj mnieWhere stories live. Discover now