57

18.7K 1K 177
                                    

Uratuj mnie znalazło się na pierwszym miejscu. Nie mogę w to uwierzyć!

*Jestem taka podekscytowana! A, drugi tom już na was czeka na moim profilu!*


Michael Santez:

Patrzyłem na tył czarnego suva, którym odjechała Mallory i moje dzieci, nie mogłem w to uwierzyć.

Ona żyła.

Moje dziecko, a właściwie dzieci żyły.

Byłem ojcem.

I spieprzyłem wszystko.

Wstałem z klęczek i wpadłem do domu watahy, niemal od razu skierowałem się do barku i wyciągnąłem butelkę wódki. Bez słowa ją odkręciłem i pociągnąłem spory łyk z gwinta.

-Co ty odpierdalasz?- Warknął Erick wchodząc do salonu.

-Pije, nie widać?- Odpowiedziałem wściekły.

-Powinieneś za nią biec, kurwa powierzyłem ci ją! Masz dzieci!

-Ona ma, ona i jej fagas.

-Co ty pierdolisz? Michael czy ty się słyszysz?

-Odwal się już, po prostu spieprzaj. –Odparłem stawiając butelkę na blacie i już miałem usiąść na wysokim krześle przy nim, gdy nagle znalazłem się na ziemi.

Nim się obejrzałem Erick siedział na mnie i okładał mnie pięściami.

Minuta.

Dwie.

Dziesięć.

Przestał.

A ja zacząłem.

Myśleć.

-Kurwa.- Westchnąłem, ból pulsujący z mojej twarzy otrzeźwił mnie, obudził.

-Już?- Zapytał Erick wstając, po czym wyciągnął rękę w moją stronę a ja ją ująłem i podniosłem się na równe nogi.

-Chyba tego potrzebowałem.- Przyznałem skrępowany, po czym sięgnąłem po butelkę, Erick instynktownie złapał za nią lecz pokręciłem głową i wyrwałem ją z jego ręki po czym wylałem zawartość do zlewu.

-W końcu.- Odetchnął z ulgą, po czym przysiadł na barowym stołku.- Porozmawiamy w końcu? Powiesz mi, dlaczego uderzyłeś Elliota?

-Nigdy bym na niego nie podniósł ręki, kocham go jak własne dziecko, widziałeś Erick, ciągle byłem z nim, nie potrafiłbym go uderzyć.

-Może nie pamiętasz? W końcu ciągle chodziłeś pijany.

-Nie na tyle by zapomnieć o takim czymś.- Odpowiedziałem opierając ręce o blat.

-I co teraz zrobisz? Zostawisz ją i dzieci?

-Nie ma mowy. Ale nawet nie wiem gdzie jej szukać, odjechała.

-Cynthia ma numer, słyszałem jak jej mówiła, żeby zadzwoniła w nagłym wypadku.

-A ty masz z nią jakiś kontakt? No wiesz, przez więź?- Zapytałem z nadzieją w głosie, lecz North pokręcił głową:

-Nasza więź nigdy nie była normalna, sam dobrze wiesz.- Westchnął alfa.- Po tamtym piekle przestałem całkowicie ją wyczuwać, jakby to coś między nami zniknęło.

-Czyli jestem skazany na łaskę Cynthii?- Mruknąłem niezadowolony dobrze wiedząc, że brunetka nie darzy mnie sympatią.

-Na to wygląda.- Skinął głową Erick a ja westchnąłem i ruszyłem na górę nagle przystanąłem przypominając sobie o ważnej rzeczy:

-Erick?

-Tak?

-Dziękuję, no wiesz, za to.- Powiedziałem pokazując na swoją obolałą twarz.

-Od tego są bracia.- Uśmiechnął się a ja po raz pierwszy poczułem, że nie jestem sam.

***

Szedłem wąskim korytarzem, gdy usłyszałem kobiecy śmiech, przystanąłem na chwilę zaintrygowany i wsłuchałem się, niemal natychmiast rozpoznałem Erin:

-Oh daj spokój Sarah, to było dziecinnie łatwe, bachor od razu się zgodził, wystarczyło tylko pogrozić jego małej mate. Dzieci są żałosne.- Urwała a ja domyśliłem się, że rozmawia przez telefon:

-No wiesz, z Erickiem się nie udało, ale skoro ma zaginionego starszego braciszka, to nie wszystko stracone, wciąż mogę być luną.- Ponownie zamilkła by wybuchnąć śmiechem:

-Ach dajże spokój, co to jest wpieprzyć takiemu gówniarzowi..- W tym momencie nie wytrzymałem, kopnąłem drzwi i z impetem wpadłem do pomieszczenia.

Komórka Erin zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą a jej właścicielka została przeze mnie dociśnięta do ściany:

-To prawda? To wszystko twoja sprawka?- Wycharczałem a kobieta uśmiechnęła się złośliwie.

-A czyja? Ty jesteś zbyt wielką ciotą by uderzyć gówniarza.

-Czyli to prawda, nie mogę w to uwierzyć, jak mogłaś Erin? Ufałem ci.

-Nie na tyle by się ze mną przespać, mogłeś mnie dotykać, całować, ale nic więcej. Wciąż myślałeś o tej suce, a ja potrzebowałam jedynie jednej nocy z tobą.

-Chciałaś wrobić mnie w dziecko? Po co?

-Dla władzy.- Zaśmiała się.- Masz większe prawa do stada niż Erick.

-Chciałaś wykorzystać dziecko, a co ze mną, zabić?- Zapytałem niedowierzając a jej zadowolona mina tylko potwierdziła moje przypuszczenia.

-Jesteś popieprzona Erin.

-Nie bardziej niż ty Santez.- Odpowiedziała, lecz zaraz później zamarła a powietrze przeszył dźwięk skręcanego karku.

Zabiłem ją, zrobiłem to bez wahania.

Jej ciało opadło bezwładnie na podłogę a zaraz po nim ja.

Wszystko zniszczyła.

Miałem szansę na rodzinę, normalność, a teraz nie mam nic.

Straciłem ich, straciłem ją.

Mallory:

-Te dzieci nie powinny się urodzić.- Powiedziała spoglądając do wózka.

-Że co proszę?!- Wykrzyczałam oburzona, lecz nie przejęła się mną, jej palec zawisł nad Aresem:

-Życie.- Wyszeptała, po czym przeniosła dłoń nad Alayę.-  I jego siostra Śmierć.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.

Data opublikowania:
6 kwietnia 2018

Uratuj mnieWhere stories live. Discover now