11

20.5K 1.1K 36
                                    

Ian Bein:

Stałem z Michaelem i ze zdziwieniem obserwowaliśmy zachowanie naszego alfy, które było, co najmniej dziwne. Najpierw obwąchał Santeza, a później biegał dookoła aresztu. Wiedziałem, że ma to związek z jego partnerką, ale bądźmy szczerzy, co może robić partnerka alfy w areszcie?

Znałem Ericka, lubił wysokie kształtne blondynki na jedną noc. Ostre, a jednocześnie potulne, czyli takie, które nigdy mu nie odmówią i tak właśnie wyobrażałem sobie jego przeznaczoną. Modelka niczym z wybiegu Victoria's Secret, pewnie beta albo nawet i alfa! Silna i jednocześnie podporządkowana, ot cały ideał mojego przyjaciela.

Moje rozmyślania przerwał ryk Ericka, był jak w jakimś transie, wpadł do aresztu niczym tornado. Popatrzyłem na Michaela, a on na mnie i zaczęliśmy nasłuchiwać, co dzieje się w środku.

Staraliśmy się oddzielić mniej ważne odgłosy innych więźniów i skupiliśmy się na namierzaniu naszego alfy, usłyszeliśmy huk, jakby ktoś upadł, po czym dwa szybko bijące serca, chwile później jedno zamarło, a drugie umilkło wraz z nim. Biegiem rzuciliśmy się do środka, a idok, jaki zastaliśmy na miejscu,zmroził mi krew w żyłach. Erick leżał w kałuży krwi, a obok niego leżała martwa dziewczyna, ich głowy niemalże stykały się, jego dłoń leżała tuż przy jej twarzy.

To musiała być ona. Ta, której szukaliśmy przez tyle dni:

-Kurwa mać.- usłyszałem Michaela.- Ian otrząśnij się, trzeba go ratować!- rzucił, biegnąc do alfy:

-Zostaw go, jemu nic nie jest, musimy przywrócić dziewczynę, znajdź źródło krwotoku i uciskaj.- odparłem, podbiegając do dziewczyny, była blada, a jej usta robiły się sine.- Nie rób nam tego, żyj! – wykrzyczałem, po czym wtłoczyłem do jej martwych ust powietrze i rozpocząłem resuscytacje. W tym czasie Michael podbiegł i zaczął szukać jej ran, gdy je znalazł, zaklął soczyście:

-Kurwa, podcięła sobie żyły, jestem idiotą, jak mogłem jej nie związać!

-Nie ma teraz czasu na wyrzuty, weź jakiś materiał i uciskaj!

~Izaak chodź szybko do aresztu! Mamy tu podcięte żyły, rusz się!– przekazałem telepatycznie naszemu lekarzowi. Michael w tym czasie rozdarł swoją koszulę i uklęknął przy nieprzytomnej, dociskając materiał do jej ran:

-Coś ty głupia zrobiła?- zapytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi. Nie wiem, ile to trwało, raz za razem uciskałem jej klatkę piersiową i wdmuchiwałem ciepłe powietrze do jej nieruchomego ciała. Powoli miałem dość, wydawało mi się, że to już trwa długie godziny, lecz w istocie mijały sekundy. Zrezygnowany kolejny raz naparłem rękami na kruche ciało dziewczyny i nagle usłyszałem uderzenie- jej serce wznowiło pracę, biło cichutko i powoli, ale biło.

-Gdzie do cholery jest Izaak?!- warknął wściekły Santez, a do celi jak na zawołanie wpadł nasz medyk. Odszedłem od nieprzytomnej, by zrobić mu miejsce. Rozkazał Michaelowi odsunąć się, następnie sam zaczął obwiązywać i zaciskać rany dziewczyny, po czym uniósł ranną i krzycząc na Santeza, wypadł z nim na zewnątrz w kierunku szpitala.

Dopiero teraz przypomniałem sobie o Ericku, leżał zimny i nieruchomy, jego oczy były takie puste, martwe. To nie mogła być prawda, on nie mógł umrzeć, nie tak, nie tu, nie teraz!

Podszedłem do niego i spojrzałem, czekając na jakiś cud, lecz on nie nadchodził. Wciąż pozostawał martwy skąpany w krwi przeznaczonej. Zwiesiłem głowę i już miałem wydać z siebie jęk rozpaczy, gdy nagle klatka piersiowa mojego alfy uniosła się nieznacznie, a chwilę później zerwał się do pozycji siedzącej, głośno chwytając powietrze. Nachyliłem się do niego i z niepokojem w głosie zapytałem:

-Wszystko w porządku?

-A, wyglądam jakby, było w porządku?– odwarknął zirytowany.- Gdzie ona jest?

-Izaak z Michaelem zanieśli ją do szpitala.

-Idę tam.- oświadczył, po czym wstał.

-Oszalałeś?! Chwilę temu byłeś martwy, chodź do domu, odpocznij!

Erick:

Na słowa mojego bety zjeżyłem się, nie miał prawa mi rozkazywać, od tej dziewczyny zależało moje życie, przez jej głupie wyczyny prawie zginąłem:

-Zamknij się Bein.- wycharczałem, wybiegając z aresztu i skierowałem się do lecznicy. Widziałem ciekawskie spojrzenia reszty watahy i nie dziwiłem się temu nagłemu zainteresowaniu, bo przecież nie co dzień ich alfa pędzi cały we krwi do szpitala. Jednak nie zwracałem na nich uwagi, wpadłem jak burza do niewielkiego budynku:

-Gdzie ona jest?!- wydarłem się tuż po przekroczeniu progu, chwilę później u mego boku pojawił się Michael:

-Nie możesz teraz tam wejść.- powiedział jak zwykle zimnym obojętnym tonem. Jego oczy nie zdradzały, żadnych emocji:

- Myślisz, że mnie powstrzymasz? Jestem alfą, nie zapominaj się Santez!

-Nigdy nie zapomnę, kim jesteś, ale nie wejdziesz tam, choć ja nie mam zamiaru cię powstrzymywać, sam zastanów się, co ty wyrabiasz. Nie pomożesz jej, musisz dać Izaakowi czas, by wykonał swoją pracę.– momentalnie otrzeźwiałem, a opanowanie mojego bety udzieliło mi się. Miał rację, musiałem czekać.

Nie wiem, ile czasu minęło, nim Izaak wyszedł z niewielkiego pokoju w rogu budynku. Jego ubrania były we krwi, wyglądał na zmęczonego i zmartwionego. Widząc, że zbliża się do mnie, natychmiast wstałem:

-Co z nią?

-Jest źle alfo, straciła dużo krwi, udało nam się przywrócić ciągłość żył i tętnic oraz zaszyć rany, ale dziewczyna wiele przeszła. Jest odwodniona, widać, że od wielu dni nie jadła, ma liczne rany i skaleczenia.- zaczął wyliczać, lecz mu przerwałem:

-Kiedy się obudzi?

-A-alfo.. Ja nie gwarantuje, że ona w ogóle przeżyje tę noc.- odpowiedział i spuścił wzrok, a ja nie pytając o nic więcej, skierowałem się w stronę sali, z której wyszedł. Kopniakiem otworzyłem zamknięte drzwi i wpadłem do środka.

Mój wzrok szybko odszukał drobną brunetkę, powoli podszedłem do niej, bacznie się jej przyglądając. Wydawała się nieproporcjonalnie malutka względem dużego łóżka i miałem rację, mówiąc, że mógłbym policzyć każdą jej kostkę. Patrzyłem na jej skatowane ciało i ku mojemu zdziwieniu nie czułem wyrzutów sumienia ani troski o nią, myślałem jedynie o sobie i swojej sforze.

To dziwne, zawsze myślałem, że to jest jak uderzenie pioruna jednak nie. Patrzyłem na nią i nie czułem nic poza złością. Więc czy to możliwe, że jest mi przeznaczona? Widziałem w jej oczach iskry, czułem jej niebiańską woń, a jednak teraz, gdy stoję obok niej, nie czuję nic. Nic oprócz złości spowodowanej jej głupotą i lekkomyślnością.

Ponownie musiałem czekać, miałem nadzieję, że się obudzi. Nie chciałem umierać, na długo zapamiętam dzisiejszy dzień, patrząc w jej oczy, czułem ciepło. Stawałem się silniejszy i nagle to odpłynęło. Zniknęło, a ja zatraciłem się w mroku, moje ciało wyłączyło się, padłem martwy, a mój duch wydostał się ze mnie, jednak wciąż krążył, odbijając się od ścian. Słyszałem pośmiertne krzyki i jęki innych nieszczęśliwych kochanków, czułem się taki pusty.

Pokręciłem głową, odpędzając od siebie nieprzyjemne myśli i wstałem, kierując się do wyjścia. Nie chciałem tu być z tą kobietą. Musiałem przydzielić kogoś, kto będzie czuwał przy niej, a ja w tym czasie będę zajmował się zatuszowaniem wydarzeń tego dnia. Nikt poza Ianem i Michaelem nie mógł się dowiedzieć o tym, że ta drobna ludzka istota jest nie tylko naszym więźniem, ale i moją przeznaczoną.

Nikt.

To musiało pozostać tajemnicą.  

Data opublikowania:
23 listopada 2017

Uratuj mnieOnde histórias criam vida. Descubra agora