45

13.6K 952 123
                                    

Erick:

Życie watahy stopniowo wracało do normy sprzed kilku miesięcy. Brak informacji o Mallory i nowych poczynaniach Moultona sprawił, że wpadliśmy w rutynę, a życie wróciło na swoje dawne tory. Tylko Michael ponownie zagłębił się w mroku.

Nie rozumiałem tego, co się z nim działo. Na początku szalał po zniknięciu Mallory, później zamknął się w sobie, a teraz? Z dnia na dzień wrócił do codzienności. Ponownie stał się moim wiernym betą i najokrutniejszym katem watahy. Miałem wrażenie, że w torturach szukał sposobu na ponowne ukojenie swojej obumarłej duszy.

Praktycznie nie rozmawialiśmy. W ogóle mało się odzywał, jedyną osobą, której wciąż okazywał serce był mały Elliot który wciąż co noc budził się z krzykiem nawołując siostrę. Gdyby ktoś kiedyś powiedział, że mój beta postanowi z sam siebie zająć się obcym dzieckiem to wyśmiałbym go, a teraz? Momentami miałem wrażenie, że tylko ten malec utrzymuje go przy życiu i wydobywa z niego resztki człowieczeństwa.

U mnie wszystko pozostawało bez zmian, wciąż byłem z Sashą, choć wyjaśniło już się wiele spraw których dotychczas nie rozumiałem. W końcu poznałem powód, dla którego nie odczuwałem więzi z Mallory tak jak każdy inny wilk.

Ojciec wyznał, że to jego wina, ponieważ zdradził swoją przeznaczoną, a to już na zawsze pozostawia ślad. Więź przeznaczenia jest czysta i bezwarunkowa, a ojciec skaził ją swoją zdradą, za co teraz płaciłem ja i Michael. Życie bez miłości jest karą za odebranie cudzej. Smutne i brutalne, ale wyjaśniające wszystko.

Z początku byłem na niego wściekły, ale nie miałem na to wpływu, to była już przeszłość, która powinna zostać daleko w tyle. Starałem się cieszyć każdym nowym dniem i oddać całą swoją uwagę na to by być jak najlepszym alfą i partnerem.

Nie wiedziałem czy ja i Sasha to coś właściwego, ale chciałem spróbować normalnego związku. Zaczynałem odczuwać potrzebę bycia z kimś, to było nieznane mi dotychczas uczucie, więc pragnąłem zagłębić się w nim i zobaczyć, co los przyniesie.

Siedziałem właśnie przy blacie kuchennym, gdy usłyszałem huk pękającej szyby. Kątem oka dojrzałem, jak przez rozbite okno wlatuje niewielka cegła.

Jak osłupiały patrzyłem się to na nią, to na uszkodzoną szybę.

Do pomieszczenia wpadł Michael trzymający na rekach małego Elliota:

-Co tu się dzieje?- Zapytał rozglądając się a jego wzrok padł na cegłę leżącą na blacie. Poprawiając malucha na ramieniu podszedł i wolną ręką chwycił przedmiot.- Tu jest jakaś kartka. Wiesz, co to jest?- Wciąż osłupiały pokręciłem głową:

-Nawet nie wiem, co tu się właśnie stało. Co to za kartka?- Powiedziałem kiwając głową na przedmiot w jego dłoni:

-Zaraz się przekonamy.- Odparł rozwijając zawiniątko - O kurwa.

-Co to jest Michaelu?- Zapytałem a on bez słowa podał mi kartkę.

Gdy odczytałem jej treść zamurowało mnie. Spojrzałem na betę a później ponownie przejechałem wzrokiem po tekście „Uratuj mnie – Mallory" to jedno zdanie sprawiło, że zamarłem, dopiero po chwili zauważyłem dopisany pod nim adres oddalonego o 200 kilometrów miasta.

-To niemożliwe.- Wyszeptałem patrząc na Santeza, którego wzrok wędrował od kartki do okna.

Elliot jakby wyczuwając zmieniający się nastrój bety wtulił się w niego mocniej obejmując rączkami jego szyję.

-Kto to podrzucił?- Warknął beta a jego oczy pociemniały ze złości.

-Hej, Michael uspokój się, to pewnie jakiś głupi żart.

-Żart?! To Mallory! W końcu mamy jakiś ślad a ty mówisz, że to tylko żart?! Ja tam jadę!- Oświadczył patrząc na mnie groźnie.

-Ty nie rozumiesz, że to może być pułapka? Nawet nie wiemy, kto to podrzucił! Przecież na pewno nie Mallory!

-Mall?- Zapytał Elliot jakby wybudzając się z transu, podniósł główkę i rozejrzał się szukając twarzy siostry.

Gdy jednak jej nie dostrzegł w jego zielonych oczach zagościły łzy i znów wtulił się w Santeza, który objął go mocniej przeczesując ręką jego włosy w uspokajającym geście. W tym samym czasie drzwi wejściowe otworzyły się na całą szerokość a do środka wpadli strażnicy:

-Alfo.- Zaczął Derek.- Przyłapaliśmy go na próbie przekroczenia granicy naszego terytorium.- Oderwałem wzrok, od Santeza i przeniosłem go na nowo przybyłych, z moich ust wyrwał się jęk zaskoczenia, gdy dostrzegłem, że przede mną trzymają klęczącego Williama.

Nawet nie zauważyłem, kiedy Santez podał mi Elliota i szybkim krokiem podszedł do tego, który nas zdradził i wymierzył mu cios w twarz. Zaskoczony Will upadł ale Michael na tym nie poprzestał. Kopał go jak oszalały, a ja odruchowo przytrzymałem Elliota tak, by nie widział rozgrywającej się sceny:

-Michael uspokój się, tu jest dziecko!- Wykrzyczałem wiedząc, że tylko malec może go uspokoić a beta zastygł i momentalnie się opamiętał i puścił zakrwawionego Williama tak, że opadł na podłogę:

-Po co tu przyszedłeś ty zdrajco! Gdzie jest Mallory?- Wysyczał beta zabierając ode mnie dziecko a Will spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem:

-Wszystko co miałem do powiedzenia znajduje się na kartce.- Odpowiedział krótko nasz nowy zakładnik.

-Mamy ci uwierzyć?- Wtrąciłem się do rozmowy.- Dobrze wiemy, że to ty ją zabrałeś i pomogłeś Victorowi w jego chorym planie.

-Tak to ja, ale coś się zmieniło i muszę odkupić swoje winy.

-Co niby się zmieniło? Nie wierzę, że nagle ruszyły cię wyrzuty sumienia.- Odwarknąłem patrząc na niego groźnie:

-Po prostu sprawy uległy zmianie.

-Co masz na myśli?

-Nie mnie o tym mówić, musicie ją stamtąd wyciągnąć.

-Kłamiesz, to jakaś pułapka.- Odpowiadam zerkając na milczącego Michaela.

-Oni je.. ją zabiją, musicie coś zrobić, Michael ona wciąż czeka na ciebie.- Na te słowa beta spojrzał na niego i bez słowa podał wchodzącej do kuchni Cynthii małego Elliota.- Puśćcie go.- Nakazał strażnikom, którzy natychmiast zostawili Williama a Santez wyciągnął do niego rękę:

-Co ty robisz?- Zapytałem bacznie go obserwując.

-Idę po nią.- Odpowiedział krótko.

-Oszalałeś, to pułapka! Na prawdę mu wierzysz?!- Wykrzyczałem próbując go zatrzymać.- Po co to robisz? Dlaczego tak ryzykujesz?

-Bo mi na niej zależy.- Odpowiedział krótko, po czym zabierając Williama opuścił dom główny.

Przez chwilę stałem zszokowany, nie wierząc w to, co usłyszałem, po chwili jednak otrząsnąłem się i nie zastanawiając się dłużej pobiegłem za nim.

Data opublikowania:
17 marca 2018

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz