53

13.2K 939 73
                                    

*Oczywiście tamten "epilog" był żartem, i został juz usunięty. Oto mała rekompensata za złamanie waszych serc. Rozdział dodany wcześniej!*

Erick:

Z dużą trudnością przychodziło mi zapanowanie nad emocjami, nie myśląc ani chwili dłużej wziąłem Elliota na ręce i bez słowa podążyłem w kierunku domu.

Nie wiedziałem, co zrobić, i jak się zachować, ale miałem ochotę zabić Santeza, mały Elliot był ostatnią rzeczą, która została po Mallory, na dodatek był sam na tym świecie, a mój beta posunął się do czegoś tak obrzydliwego i ohydnego jak przemoc.

Było mi wstyd za niego.

I nie zamierzałem tego ukrywać, ze złością przekroczyłem próg domu z ulgą zauważając, że Santez i Erin nie obmacują się na mojej kanapie, po czym podążyłem schodami na górę i zapukałem do pokoju Cynthii i Roba i gdy usłyszałem ciche zaproszenie do środka nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka:

-O Erick!- Przywitała się kobieta uśmiechając się szeroko:

-Hej Cynth, ja na chwilę, mogę zostawić Elliota?- Powiedziałem wskazując na malca, który zasnął w moich ramionach.

-Jasne, Ava będzie szczęśliwa, z resztą jakże bym mogła odmówić przyjęcia mojego zięcia?- Zaśmiała się cicho uważając by nie obudzić Elliota.

-Cynthio?

-Tak?

-Mam prośbę, możesz podwinąć mu rękaw?- Zapytałem a zdziwiona kobieta podeszła i wykonała moje polecenie by zaraz później syknąć i wytrzeszczyć oczy ze zdziwienia:

-Co ty mu zrobiłeś?- Zapytała a jej oczy pociemniały gniewnie.

-To Michael.- Wyjaśniłem krotko, po czym pokazałem jej, że idę do pokoju Avy:

-Jujek! Przywitała mnie pięciolatka.- Leliot!

-Shh..- Uciszyłem ją.- Elliot śpi, mogę go tu położyć?- Zapytałem grzecznie a dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową a ja podziękowałem jej i wyszedłem z pokoju.

-Jak Michael mógł zrobić coś takiego?- Wydusiła zszokowana Cynthia.

-Nie wiem, ale się dowiem. Mam dość jego zachowania, to, że Mallory zniknęła to nie znaczy, że nie żyje. Ja w to nie wierze, wiem, że poczułbym coś takiego jak jej śmierć.

-Wiesz Ericku nie możesz być tego taki pewny, w końcu wasza więź nie jest jak każda inna, nie odbieracie się równie silnie jak ja z Robem czy też Ian i Emily.

-Przestań Cynthio, wiem, że nie wyczuwałem jej od dawna, ale mój wilk mówi mi, że ona żyje, że poczułbym zerwanie tej więzi.

-Ericku, nie łudź się.- Powiedziała a ja popatrzyłem na nią, po czym pokręciłem głową z dezaprobatą i po prostu wyszedłem pozostawiając ją samą.

Czas odnaleźć Santeza.

***

Mój beta był w swojej sypialni, co mnie w sumie zdziwiło bo na ogół unikał tego miejsca., Dawniej surowe i pozbawione wszelkich ozdób pomieszczenie wypełniały teraz ubranka i zabawki Elliota walające się po podłodze.

Pokręciłem głową z dezaprobatą i nogą odsuwałem je torując sobie drogę do Santeza.

Spał położony na wznak ściskając coś w reku i tuląc się do tego, mimo, że byłem na niego wściekły to moja ciekawość zwyciężyła i uważając by nie zbudzić Michaela wyjąłem przedmiot z jego uścisku, po czym zamarłem.

Spojrzałem na niego, po czym na Michaela.

To była koszulka Mallory.

Mój beta spał wtulając się w rzeczy Stadfort.

Wiedziałem, że rozmowa z pijanym Santezem nie ma sensu więc po prostu usiadłem w fotelu i czekałem aż się obudzi.

***

-Ugh.- Dało się słyszeć jęknięcie bety, gdy poranne promienie słońca oświetliły jego twarz, po czym podniósł poduszkę i zasłonił nią oczy.

-Czyżby kac?- Zapytałem a Santez drgnął, po czym uniósł swoją zasłonę i zdziwiony zapytał:

-Erick, a co ty tu robisz?

-Czekam aż zaleczysz swoje upojenie alkoholowe.

-A, po co?- Warknął przybierając swoją codzienną maskę złośliwości i obojętności.

-Jakim prawem znęcasz się nad Elliotem?- Zapytałem spokojnym, lecz lodowatym tonem:

-Co?- Zapytał wyraźnie zaskoczony.- O czym ty mówisz?

-Elliot się ciebie boi, nie dość, że nazwałeś Mallory szmatą to jeszcze uciekł po tym jak powiedziałeś, że nie żyje. Czy ciebie całkiem pojebało Santez?

-Że co?!

-To jest dziecko! Myślałem, że się ogarnąłeś, ale nie, widzę, że ty nigdy się nie zmienisz. Zabieram Elliota do siebie.

-Nie masz prawa!- Zaprotestował.

-Mam Michaelu, nie pozwolę go bić, dlaczego zrobiłeś mu te ślady? Za bardzo ci przeszkadzał czy za bardzo przypominał ci Mallory?

-Ale jakie bicie?! O czym ty do mnie mówisz? Jak mógłbym uderzyć Elliota!

-Elliot powiedział, że to ty, zacytuję „Michael boli", po czym pokazał mi ślady. Przykro mi, Santez trzymaj się od niego z daleka, i ode mnie też. Dość wczoraj pokazałeś, nie wyrzucę cię z watahy tylko, dlatego, że jesteś moim bratem i najlepszym katem, jakiego mam.

-Ale Erick!- Zawołał próbując mnie zatrzymać.

-Dla ciebie nie ma Ericka, jestem alfą, a tobie radzę się ogarnąć i schodzić mi z drogi, rób co chcesz Santez, ja wiem, że Mallory żyje i wróci, a wtedy będziesz żałował tego syfu który robisz wokół siebie. Chcesz to ruchaj dalej Erin, pij, ćpaj, nie obchodzi mnie to, ale zbliż się do Elliota a osobiście cię zabije.- Wysyczałem, po czym wyszedłem głośno trzaskając drzwiami.

Data opublikowania:
1 kwietnia 2018

Uratuj mnieWhere stories live. Discover now