16

568 22 0
                                    

                ******Isabella******

Usłyszałam otwieranie drzwi. Nie wiedziałam co mam robić. Stałam i wpatrywałam się w tą kartkę.

-Isa? Co ty tu robisz? -spytał Michael zamykając za sobą drzwi, a ja odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że to któryś z tego gangu.

-Musiałam sprawdzić co z Meg...-powiedziałam nie odrywając wzroku od kartki.

-I co z nią? Gdzie ona jest?-brunet podszedł do mnie i spojrzał na kartkę którą trzymałam w ręce.-Co to?-podałam mu ją.-O fuck...-Popatrzyłam na niego. Liczyłam, że coś wymyśli.
-Dawaj jedziemy, Cameron jest przed domem jak coś chodź!-zwinął kartkę w kulkę i wrzucił do kieszeni. Wybiegliśmy z domu i szybko wsiedliśmy do samochodu w którym czekał mój brat.

-Cam, dawaj szybko do chłopaków!-krzyknął Michael.

-Ale o co cho...

-No jedź!!-krzyknął brunet. Po drodze w pośpiechu mu wszystko wytłumaczyliśmy.

-Czemu nam nic nie powiedziałyście?-spytał Cameron.

-A ty czemu mi nie powiedziałeś, że bierzesz udział w nielegalnych wyścigach?-Po tym pytaniu, do końca drogi wszyscy milczeliśmy.

Gdy dojechaliśmy pod wille chłopaków wparowaliśmy tam jak do siebie.

-Harry!!!-krzyknął Michael wpadając do przedpokoju.

-Co się drzesz?-spytał Lou wychodząc z kuchni. W tym momencie Harry zszedł po schodach.

-Porwali Meghan!! Ci z gangu Ciemnych!!-powiedział zdenerwowany Michael. Chłopak ledwo łapał oddech.

-Co?!! Jaja sobie robisz??!-Harry popatrzył porozumiewawczo na Louisa.

5 minut później wszyscy zebrali się w salonie.

-Dobra. Musimy działać szybko.-zaczął Harry.-Louis, ty zostaniesz z Isą tutaj w razie gdyby ją też chcieli porwać. Bo podejrzewam, że was śledzili.-Lou przytaknął.-Ja, Liam i Zayn wejdziemy żeby ją odbić, a Niall i wy chłopaki stoicie na czatach. Wszystko jasne?-spytał Hazz wstając z fotela.

-A nie mogę ja też z wami wejść?-spytał nerwowo Michael.

-Nie. Nie jesteś doświadczony. Dobra, Lou jak coś to dasz sobie radę?

-No ba.-Chłopacy wyszli. A ja zostałam z Louisem. Zaczęłam nerwowo łazić w kółko.

-Ej, Isa lepiej usiądź. Bo jeszcze mi tu zemdlejesz za chwilę. Uspokój się trochę. Nie martw się, oni ją odbiją.-chłopak delikatnie się uśmiechnął a ja spojrzałam na niego z mordem w oczach. Ale posłuchałam go. Usiadłam, a on przysiadł się obok mnie.

******Meghan******

Delikatnie otworzyłam oczy i poczułam jak strasznie razi mnie światło. Nic nie pamiętałam. Rozgladnęłam się. Matko, gdzie ja jestem. Chciałam wstać, ale jak zawsze mam szczęście. Miałam związane nogi i ręce przykute do krzesła. Fuck...

-No proszę, proszę. Kto tu się ocknął?-jakiś blondyn zmierzał w moją stronę. Miałam strasznie rozmazany obraz.

-Idź stąd...-powiedziałam usiłując się uwolnić.

-Spokojnie słonko. Za niedługo będzie tu z powrotem Jack. On już się tobą zajmę.-chłopak uśmiechnął się szyderczo.

-No chyba śnisz. Jeszcze zobaczymy...-warknęłam do blondyna.

-Przykro mi, ale coś czuję, że twoi koledzy ci tym razem nie pomogą.
Jesteśmy silniejsi niż oni. Rozumiesz to? Tyle razy pokonali nas w wyścigach. Tyle razy chcieliśmy sabotować. Tyle razy chcieliśmy zabić któregoś z nich. Ale za każdym razem ktoś nam przeszkodził. Jednak, tym razem już tak nie będzie. Dopracowaliśmy wszystko. Dosłownie wszystko. - powiedział uśmiechając się złośliwie. - Podłożyliśmy pod auto Louisa bombe. Co prawda zwykłą domową, ale jednak. Jak tylko odpali silnik, bomba się ukatywni.- Boże, serio. Lepszego pomysłu nie mieli? Oby tylko nie jechali autem Louisa. O ile w ogóle mają zamiar mnie szukać. Chociaż...podejrzewam, że Louis ma nie jedno auto. Może nie będzie źle...?

               ******Isabella******

Siedziałam zastanawiając się gdzie teraz może być Meghan. Nie przejmowałam się teraz niczym innym. Fuck, że ja się wcześniej nie zorientowałam.

-Ej, może zrobisz sobie przerwę od tego myślenia?-Spytał brunet stawiając przede mną kubek z herbatą i siadając obok mnie.
Popatrzyłam na niego poirytowana.

-To co może mam skakać tu ze szczęścia?-spytałam i poczułam wibracje w kieszeni. O shit. Przecież ja miałam telefon Louisa.
Wyciagłam go z kieszeni i bez słowa podałam brunetowi.

-Eeee skąd ty masz mój telefon?-spytał biorąc go ode mnie.

-Mam go już jakoś ponad tydzień idioto. Ty przez cały czas miałeś mojego starego iphona. Serio się nie skapłeś?-uniosłam brwi. Lou siedział tak jakby go zamurowało.- No sory...ale z Meg musiałam się czegoś o was dowiedzieć.-Niewinnie się uśmiechnęłam. Chłopak odblokował telefon, i wszedł w wiadomość którą przed chwilą dostał.

Nieznany: Tak dla waszej wiadomości. Mamy tą waszą Meghan. I z wami w sumie mogę się już pożegnać :) :*

-To Jack...-powiedziałam biorąc łyk herbaty.

-Serio, czytałaś te wszystkie wiadomości..?-spytał chłopak spoglądając na mnie.

-No sooooooryy ale wy nie chcieliście nic mówić. A my byłyśmy ciekawe. - zrobiłam maślane oczka, a Louis wydawał się być zdziwiony.

              ******Meghan*******
  
-No sory Meguś, ale raczej twoi przyjaciele już nie żyją.-Powiedział Jack uśmiechając się. Mam nadzieję, że nie pojechali akurat tym samochodem. I miałam rację. W ułamku sekundy zobaczyłam Liama, Harrego i Zayna z brońmi w rękach. Przyznam, że Liam wyglądał całkiem, całkiem z tym gnatem.

-Mark! Przecież miałeś podłożyć bombę!-warknął Jack w stronę blondyna.

-No przecież podłożyłem!- przyleciało jeszcze kilka kolesi i zaczęła się prawdziwa walka. Zanim ja oberwałam zdążyłam tylko zobaczyć Liama któremu skuwali ręce. I Zayna i Harrego którzy wybiegli z budynku a za nimi poleciał Jack.

******************************
Jak myślicie? Ktoś zginie? 😏

Lounialle <3

Bad Direction Where stories live. Discover now