******Louis******
Obrociłem się na drugi bok i starałem się zasnąć ale najwyraźniej ktoś bardzo tego nie chciał i wypisywał do mnie wiadomości o drugiej w nocy.
Wkurzyłem się i wyciągnąłem telefon z pod poduszki. Odblokowałem go i sprawdziłem kto za wszelką cenę nie chciał żebym usnął.Liam:Ej stary śpisz? Weź no odpisz, nudzi mi się...
Liam:Louu...
Liam:Louisie Williamie Tomlinsonie śpisz?
Liam:Nie opuszczajjj mnie Louuuu...
Ja:Liam dobrze się czujesz? Jest druga w nocy...
Liam:No sory ale podali mi jakieś leki i nie mogę zasnąć :/ Przyjedziesz do mnie?
Westchnąłem, miałem ochotę go zabić ale nie wyszło by mi to na dobre.
Ja:Dlaczego nie pomęczysz sobie na przykład Nialla? Tylko uwziąłeś się na mnie? -_-
Liam:No Lou wiesz, że cię lubię co nie? :)
Ja:Dobra jestem za 5 minut.
Odłożyłem telefon i wstałem żeby się przebrać. Ubrałem czarne dresy i szarą bluzę. Szybko zgarnąłem telefon z łóżka i po cichu wyszedłem z pokoju. Wziąłem kluczyki od auta z szafki w przedpokoju i w biegu zdjąłem kurtkę z wieszaka zakładając czarne conversy.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Była noc, na ulicach nie było prawie nikogo więc mogłem poszaleć.
Normalnie do tego szpitala od nas jedzie się z 15 minut a ja dojechałem w 5.
Po cichu udałem się do Liama tak żeby nikogo nie obudzić. Minąłem tylko jakąś pielęgniarkę i wszedłem do sali gdzie leżał Li.-Ty kłamco miało być 5 minut...-powiedział udając obrażonego.
-Ty się ciesz, że w ogóle przyjechałem..-dostawiłem krzesło do jego łóżka i usiadłem.
-Jak tam z Isą?-spytał a ja wzruszyłem ramionami.
-No...normalnie.-powiedziałem i wbiłem wzrok w podłogę.
-Louu...-zaczął-zamierzasz jej kiedyś powiedzieć czy będziesz wiecznie udawał, że to tylko przyjaźń?-popatrzył na mnie.
-Kiedyś jej powiem, a co jeśli ona...-nie dokończyłem bo mi przerwał.
-Louis myślę, że ona też czuję coś więcej niż przyjaźń...-położył rękę na moim ramieniu.
-Skoro jesteś taki mądry to kiedy ty powiesz Meg, hm?-spytałem spoglądając na niego.
-Ee...no przy najbliższej okazji chociaż ona już przecież wie...-chłopak zamyślił się.
-No właśnie, Meghan wie. I ty wiesz, że ona też ciebie kocha, a ja? Ja tak naprawdę nic nie wiem...-westchnąłem.
******Isabella******
Kiedy się obudziłam i zorientowałam się, że jest już po 10 szybko zerwałam się z łóżka. Byłam umówiona z Meghan, że pójdziemy do Liama.
Podbiegłam do szafy i wyciągnęłam szary podkoszulek, czarne rurki i czerwoną bluzę. Ubrałam się i pobiegłam do łazienki, obmyłam twarz wodą i spięłam włosy w kucyka. Idąc do przedpokoju prawie zabiłam się o rozwalone buty Camerona. Założyłam białe trampki i wzięłam kurtkę po czym szybkim krokiem udałam się pod dom Meghan. Zadzwoniłam do drzwi a w nich stanęła brunetka.-Spóźniłaś się o 10 minut.-powiedziała obierając się o futrynę drzwi i złośliwie się uśmiechając.
-No sorki...trochę zaspałam. Idziemy?-spytałam. Meghan przytaknęła i ruszyłyśmy w stronę szpitala.
Kiedy doszłyśmy i wyjechałyśmy windą na piętro gdzie była sala w której leżał Liam, brunetka zatrzymała się.-Czekaj...-powiedziała i spojrzała na mnie.
-Hm?-popatrzyłam na nią pytająco.
-Przecież nie mogę od tak tam wejść...Nie rozmawiałam z nim od czasu tego całego zajścia w parku...-westchnęła.
-Oj boże ale ja z nim rozmawiałam. Nie bój się, chodź!-złapałam ją za rękę i weszłyśmy do sali. Przy łóżku Liama siedział Louis, kiedy weszłyśmy obydwoje popatrzyli na nas.
-Oooo hej!-powiedział Li i szeroko się uśmiechnął. Spojrzałam na Louisa który ewidentnie był nie wyspany. Wstał i pokazał Meg gestem ręki żeby usiadła obok Liama. Meghan zaczęła rozmowę z brunetem a ja podeszłam do niebieskookiego.
-Możemy pogadać?-spytałam szeptem na co szatyn skinął głową. Wyszliśmy z sali.
-Nie spałeś?-spytałam.
-No nie bardzo. Siedzę tutaj od drugiej...-uśmiechnął się lekko i przejechał ręką po włosach.
-Wydaje mi się, że teraz spokojnie możesz jechać do domu i się przespać, Meghan szybko z tamtąd nie wyjdzie...-zaśmiałam się.
-Dobra powiem tylko Liamowi i jadę..-wróciliśmy do sali gdzie leżał Li i kiedy Lou powiadomił go o tym, że jedzie do domu wyszedł. Nie chciałam im przeszkadzać więc też wyszłam i usiadłam na jednym z krzeseł. Chwilę później zauważyłam, że ktoś się do mnie przysiada. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to. Obok mnie siedział Niall który jadł bułkę. A na kolanach trzymał pudełko które wyglądało jak śniadaniówka którą dzieci zabierają do przedszkola.
-Hej-uśmiechnął się z buzią pełną jedzenia.
-Hejj-zaśmiałam się widząc jak wygląda.-Po co ci to pudełko?-spytałam.
-Wziąłem sobie kanapki na wszelki wypadek gdybym zgłodniał-popatrzył na mnie.-Chcesz?-otworzył pudełko.
-Nie, nie. Dzięki...-starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
-U Liama ktoś jest?-spytał ugryzając bułkę.
-Meghan-oznajmiam.
-Aa to nie będę im przeszkadzał.-stwierdził, a ja poczułam, że mój telefon zawibrował.
Louis:Wracam tam do was, za cholerę nie usnę 😒
Ja:Nie denerwuj mnie lepiej i idź spać idioto.
Louis:Kiedy ja nie mogęęę...
Przewróciłam oczami, i schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
-Ooo Heri!!! Chcesz kanapkę?-krzyknął Niall widząc Harrego zmierzającego w naszą stronę.
-Nie dzięki, hej Isa.-uśmiechnął się.
-Hej-odwzajemniłam uśmiech.-Ej jakby Meghan wyszła to powiedzcie jej, że musiałam po coś jechać, ok?
-Ok!-rzucili razem a ja wstałam z krzesła i szybko wyszłam ze szpitala. Biegiem udałam się pod willę nie pukając otworzyłam drzwi.
-Wiedziałam, że jak zawszę nie posłuchasz...-skrzyżowałam ręce na piersi. Szatyn popatrzył na mnie zaskoczony. Zdążyłam w samą porę bo akurat wychodził.-Do góry, teraz.-powiedziałam stanowczo.-Co mam cię jak dziecko pilnować?-popatrzyłam na niego zażenowana.
-No...jak tak bardzo chcesz.-Uśmiechnął się zalotnie.
-Spadaj-walnęłam go w ramię na co on się zaśmiał. Popatrzyłam na jego cholerne oczy którymi wpatrywał się we mnie. Stał na tyle blisko że czułam na sobie jego oddech.
**********************************
Hejkaa 😎 Dzięki za 700 wyświetleń 😍Lounialle <3
VOCÊ ESTÁ LENDO
Bad Direction
FanficHistoria o dwóch zwyczajnych nastoletnich przyjaciółkach, które przez przypadek wpadają i to dosłownie na najbardziej "niebezpieczny" i pokręcony gang. Co się stanie gdy oni zainteresują się dziewczynami? Albo co będzie jeżeli poczują do nich coś wi...