locked | P. Prevc x K. Stoch

1.6K 104 6
                                    

Peter Prevc - słoweński skoczek narciarski siedział w autokarze i rozmyślał, wyglądając przez okno. Właśnie był w drodze na swój pierwszy konkurs w kadrze A. Nie można powiedzieć, że był spokojny. Stresował się i to bardzo. Do tego dochodził jeszcze jeden problem, mianowicie młody chłopak co raz częściej zastanawiał się nad swoją orientacją. Nigdy tak naprawdę nie pociągały go dziewczyny, a teraz zaczęli interesować go mężczyźni. Bał się tego, co się z nim działo...

Po kilkunastu minutach w końcu stanęli pod hotelem, który z tego co wiedział, dzielili z Niemcami i Polakami, ale co z tego, skoro Peter i tak nikogo nie znał? Wszyscy wysiedli z autokaru, zabrali swoje bagaże i weszli na hol. Goran rozdał klucze od pokoi i kazał się rozejść. Mimo tego, że chłopak miał klaustrofobię, był na tyle zmęczony po długiej podróży, że zamiast iść po schodach, wolał poczekać na windę. Nacisnął przycisk w momencie, w którym obok niego pojawił się jakiś mężczyzna.

— Cześć, jestem Kamil — zagadał po angielsku.

— Um... Peter... — odpowiedział zmieszany Słoweniec, spojrzał mężczyznie w oczy, ale od razu spuścił wzrok — onieśmielał go.

— Jesteś nowy w kadrze A? Jeszcze nie miałem okazji cię poznać — wsiedli do blaszanej puszki.

— Tak, jesteś Polakiem? — zmienił temat, unikając wzroku przystojnego towarzysza.

— Tak... — już miał dodać coś jeszcze, gdy nagle winda stanęła, a światło zgasło, mężczyźni spojrzeli po sobie.

Starszy z nich podszedł do drzwi i zaczął naciskać przycisk awaryjny, ale gdy po kilku minutach nic się nie stało, odpuścił. Natomiast Peter wyjął z tylnej kieszeni spodni telefon i spróbował zadzwonić do swojego trenera, ale jak na złość, jego telefon nie łapał zasięgu. Zablokował ekran i schował urządzenie. Odsunął się po ścianie na podłogę, zamknął oczy i westchnął, zakrywając twarz dłońmi. Z każdą minutą spędzoną w tym ciemnym i ciasnym pomieszczeniu był coraz bardziej spanikowany. Jego oddech przyspieszył, nawet nie wiedział kiedy po jego policzkach zaczęły spływać łzy i zaczął się trząść, a z jego ust co chwila wydobywały się ciche jęki.

— Peter, co się dzieje? — Kamil kucnął przed młodszym chłopakiem, ale on nie reagował. — Hej, młody, mówię do ciebie — podniósł jego brodę, młodszy spojrzał na niego zapłakanymi oczami. — Co jest? — położył swoją dłoń na jego kolanie.

— Boję się... — pociągnął nosem.

— Spokojnie, nie masz czego — usiadł koło niego i objął ramieniem.

— A jeśli już nigdy stąd nie wyjdziemy? — zakrył twarz dłońmi.

— Nawet tak nie mów... Przecież prędzej czy później ktoś zauważy, że winda nie działa — przytulił go do siebie.

Siedział tak, dopóki oddech Słoweńca się nie uspokoił. Odsunął się, na tyle, żeby spojrzeć na jego twarz. Chłopak oddychał miarowo. Jego policzki były dalej mokre od łez. Kamil otarł je swoim rękawem i oparł czoło o głowę młodszego. Już po chwili sam spał.

Polak obudził się i ze zdziwieniem stwierdził, że leży na podłodze, a co dziwniejsze, nie leżał tam sam. Podniósł głowę i rozejrzał się wokół. W jego bok leżał wtulony młody chłopak. Po przeanalizowaniu sytuacji przypomniał sobie, że jest to nowo poznany Słoweniec - Peter. Mężczyzna położył głowę z powrotem na podłodze. Mimo, iż chciał, nie mógł zasnąć, więc leżał tak wpatrując się w sufit. Po jakimś czasie poczuł ruch po swojej lewej stronie. Jego towarzysz się obudził.

— Gdzie jesteśmy? — zapytał zaspany.

— W windzie — odpowiedział ze spokojem. — Wygodnie ci?

— Mhm - mruknął młodszy.

— Śpij dalej — rozkazał i sam zamknął oczy. Nie liczył na jakiś twardy sen, chciał po prostu jeszcze chwilę pospać.

Obydwóch mężczyzn obudziło mocne szarpnięcie. Nie bardzo wiedzieli co się dzieje, więc pozostali w takiej pozycji, w jakiej spali. Po chwili drzwi windy rozsunęły się i zobaczyli w nich kadrę polską i słoweńską na czele z trenerami.

— No, to zguby się znalazły — przemówił Horngacher.

— W końcu. Wstawajcie — dodał Janus, a oni podnieśliśli się z podłogi. — Już myśleliśmy, że ktoś was porwał...

— Która godzina? — zapytał Polak.

— Dochodzi dwunasta.

— I dopiero teraz zauważyliście, że nas nie ma?

— Ile tam siedzieliście?

— Mniej więcej dziewiętnaście godzin — przeliczył w głowie.

— O matko, aż tak długo? — Kamil kiwnął głową. — Idźcie już — rozkazał Horngacher.

Minęli wszystkich i wyszli na korytarz.

— Głodny jestem — skrzywił się Prevc.

— Chodź — starszy zawrócił i pociągnął go za nadgarstek w stronę stołówki.

— Jedziemy windą? — zaśmiał się Peter gdy przechodzili obok niej.

_______________________________________

Dajcie znać co o tym sądzicie i piszcie jeśli zauważcie jakieś błędy.
Dosłownie przed chwilą skończyłam pisać, ale już nie mam siły na przeczytanie. Z góry dziękuję.
Do następnego.
Kamila.

Hard way - ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now